Polska w przeciwieństwie do większości krajów z UE nie pozwala na zwolnienie z VAT przy zakupach o niskiej wartości na poza, unijnych portalach. Mało tego, robi jeszcze wszystko, by wzmocnić kontrole takich przesyłek.
TGP 14 grudnia 2018.jpg / Dziennik Gazeta Prawna
W założeniu najmniejsze przesyłki trafiające na terytorium całej Unii Europejskiej powinny być wolne od wszelkich danin. Kraje członkowskie mogą bowiem nie pobierać VAT od towarów importowanych spoza UE o wartości poniżej 22 euro – co wynika m.in. z art. 23 dyrektywy Rady 2009/132/WE z 19 października 2009 r. określającej zakres stosowania art. 143 lit. b) i c) dyrektywy 2006/112/WE w odniesieniu do zwolnienia z podatku od wartości dodanej przy ostatecznym imporcie niektórych towarów (Dz.Urz. UE z 2009 r. L 292, s. 5). Ale ten sam przepis pozwala poszczególnym państwom ograniczyć zakres stosowania takiej preferencji i Polska z tego skorzystała. O ile bowiem zgodnie z art. 51 ustawy z 11 marca 2004 r. o podatku od towarów i usług (t.j. Dz.U. z 2018 r. poz. 2174 ze zm.; dalej: ustawa o VAT) przesyłki o wartości poniżej 22 euro powinny być wolne od daniny, o tyle takiego zwolnienia „nie stosuje się do towarów importowanych w drodze zamówienia wysyłkowego”. W praktyce oznacza to, że w Polsce (ciągle jest to wyjątek od unijnej reguły) zasadniczo od każdej przesyłki spoza UE (wyjątek dotyczy prezentów od innych osób fizycznych) należy rozliczyć podatek od towarów i usług. Zgodnie z art. 17 ustawy o VAT powinny to robić podmioty, „na których ciąży obowiązek uiszczenia cła”. Jeśli więc towar trafia bezpośrednio od sprzedawcy do polskiego klienta, to on będzie musiał rozliczyć podatek. Jeżeli towar dostarczy pośrednik, to taki obowiązek będzie ciążyć na podmiocie, który powinien rozliczyć cło.

Nowa wykładnia

Do 2018 r. większość zwykłych klientów zamawiających zakupy nie wiedziała o swoich obowiązkach w zakresie VAT. Dominowało bowiem przekonanie, że wyłączenie dotyczące zamówień wysyłkowych ma zastosowanie jedynie do przedsiębiorców, a nie do „Kowalskiego”. Wyjaśnienia Ministerstwa Finansów opublikowane w 2018 r., m.in. w odpowiedzi na pytanie DGP, nie pozostawiają jednak wątpliwości, że to błędna wykładnia (patrz stanowisko MF). Podatek w takich wypadkach trzeba płacić. Z kolei Poczta Polska zapewnia, że dostosowuje swoje działania do wymogów regulacyjnych określonych przez powszechnie obowiązujące przepisy prawa. „Uczestniczy także w prowadzonych przez MF – z udziałem innych organów administracji rządowej – pracach związanych z optymalizacją procesów kontroli celnej oraz poboru VAT. Staraniem narodowego operatora pocztowego jest, aby w przypadku ewentualnych zmian w zakresie celno-podatkowym realizowane przez Pocztę Polską procesy nie zostały zakłócone z niekorzyścią dla klientów” – czytamy w oficjalnym komentarzu.