Internauta, który np. za pośrednictwem kanału Youtube apeluje o finansowe wsparcie na platformie crowdfundingowej powinien rozliczyć pieniądze z fiskusem. Jeśli oszuka darczyńców, to nie będą oni pozbawieni ochrony prawnej.

Podczas surfowania po internecie często spotykamy się z apelami o materialne wsparcie konkretnej sprawy. Czasem o pieniądze prosi np. fundacja pomagająca osobom starszym, bądź rodzice ciężko chorych dzieci. Może to być też lekkoatleta, którego opuścili sponsorzy, a chce aby jego wyjazd na zawody doszedł do skutku. Mogą to być nawet muzycy, którzy nie mają za co wydać nowej płyty, a nie mielibyśmy nic przeciwko jej posłuchaniu. Takie zbiórki określa się jako „finansowanie społecznościowe”, albo „crowdfunding”. Wbrew przeświadczeniu wielu internautów wiążą się z nimi konkretne obowiązki podatkowe i prawne.

Model klasyczny

W klasycznym modelu crowdfunding nazywany jest klasycznym bądź fanowskim. Chodzi właśnie o scenariusz w którym wpłacamy pieniądze, aby poprzeć daną sprawę. W zamian uzyskujemy satysfakcję z tego, że np. sfinansowaliśmy chorej osobie drogie leczenie. Jak to wygląda podatkowo? Pomysłodawca musi zapłacić podatek od spadków i darowizn od uzyskanych pieniędzy. Tu zastrzec trzeba, że obowiązek rozliczenia z fiskusem darowizn od obcych osób pojawi się, jeśli wpłaty darczyńcy przekroczą w ciągu pięciu lat limit 4902 zł. Pomysłodawca w takim wypadku poinformuje o darowiźnie urząd skarbowy (zgłoszenie SD-3) i zapłaci daninę według odpowiedniej stawki.

Jeśli o wsparcie zwróci się osoba prawna, to zastosowanie będzie miał art. 12 ust. 1 pkt 2 ustawy o CIT. Zgodnie z tym przepisem przychodem stanowiącym podstawę opodatkowania jest także wartość świadczeń otrzymanych nieodpłatnie lub częściowo nieodpłatnie. Przychód powstanie, gdy podatnik CIT otrzymuje rzeczy lub prawa bez obowiązku dokonania świadczenia wzajemnego.

W klasycznym modelu nie powinien za to wystąpić podatek od towarów i usług. Potwierdza to wyrok Trybunału Sprawiedliwości UE z 3 marca 1994 r. w sprawie Tolsma (sygn. akt C-16/93). Trybunał rozpatrywał wtedy sprawę ulicznego muzyka i uznał, że nie świadczył on odpłatnej usługi w zamian za datki. Nie można bowiem uznać, że darowizny są wynagrodzeniem za jakiekolwiek jego zachowanie. TSUE zwrócił uwagę na brak stosunku prawnego między muzykiem a przechodniami oraz na to, że to ci ostatni sami decydowali o wysokości datku i o tym, czy w ogóle chcą go przekazać.

Model mieszany

Ten scenariusz uważany jest za rodzaj przedsprzedaży, w której finansujący nabywa prawa do zakupu usługi lub towaru, który zostanie wytworzony w ramach projektu. Transakcje mogą być realizowane na dwojaki sposób. Po pierwsze, może chodzić o wyświadczenie po określonej cenie (równej przekazanej kwocie) usługi. Przykład: umieszczenie nazwiska darczyńcy w napisach końcowych współfinansowanego przez niego filmu. Po drugie, w grę może wchodzić sprzedaż towaru, który powstanie w wyniku realizacji projektu. Przykład: darczyńca otrzyma w zamian książkę, której powstanie i wydanie współfinansuje. W obu przypadkach wspierający przedsięwzięcie otrzyma świadczenie wzajemne.

Model mieszany wiąże się najczęściej z tym, że pomysłodawca działa jako przedsiębiorca, który powinien rozliczyć przychody z działalności gospodarczej. Jeśli spełni też definicję podatnika VAT to powinien też naliczyć tę daninę w momencie otrzymania przedpłaty (czyli datku). Fundatorzy prowadzący działalność gospodarczą mogliby uznać wpłaty za koszty uzyskania przychodu, pod warunkiem udowodnienia związku dokonania wpłaty z prowadzoną przez nich działalnością gospodarczą.

Dla osób fizycznych nieprowadzących działalności gospodarczej zakup dokonany w takim modelu przedsprzedaży pozostanie neutralny z punktu widzenia podatku dochodowego. W przypadku gdy finansujący otrzyma jakiekolwiek świadczenia wzajemne, nie ma mowy o podatku od spadków i darowizn.

Model udziałowy

Najmniej znany jest ostatni scenariusz czyli crowdfunding udziałowy. W uproszczeniu mówimy o sytuacji w której inwestorzy mogą sfinansować przedsięwzięcie w zamian za udziały w nim W takim przypadku inwestorzy nie ponoszą jakichkolwiek obciążeń podatkowych. Jednak każdy z nich powinien pamiętać o konieczności rozliczenia podatku dochodowego w chwili zbywania nabytych w ten sposób udziałów. Również projektodawcy muszą pamiętać o tym, że powinni zapłacić 19-proc. podatek dochodowy od różnicy między ceną sprzedaży udziałów a kwotą przeznaczona na ich objęcie.

Także serwis

Pieniądze wpłacane są najczęściej za pośrednictwem pośrednika (odpowiedniej platformy). Jej przychodem będzie przede wszystkim prowizja ustalana jako procent od pieniędzy zgromadzonych na koncie depozytowym pomysłodawcy. Zazwyczaj jest ona należna tylko pod warunkiem, że cały projekt crowdfundingowy dochodzi do skutku (udaje się w określonym czasie zebrać oczekiwaną kwotę). Serwis może oczywiście uwzględniać poniesione koszty, m.in. wydatki na utrzymanie i obsługę serwisu oraz domeny, prowadzenie rachunku bankowego i subkont projektodawców, koszty transferu zebranych środków, ogólnego zarządu związanego ze świadczeniem usług itp. Moment zaliczenia takich wydatków do kosztów podatkowych będzie się różnić w zależności od tego, jaki jest ich związek z prowizją, czyli przychodem.

Obowiązki pojawią się także w VAT. Serwis odpłatnie świadczy na rzecz pomysłodawcy usługi elektroniczne (umożliwia mu bowiem zawieranie umów z inwestorami). Taka usługa elektroniczna wykonana będzie, gdy na rachunku dedykowanym projektodawcy zebrana zostanie w określonym czasie wymagana kwota. Wtedy też co do zasady zgodnie z art. 19a ust. 1 ustawy o VAT powstać powinien obowiązek podatkowy. Zdaniem ekspertów, za podstawę opodatkowania powinna być uznana wartość przypadającej portalowi prowizji. Portal ma również prawo do odliczenia daniny w przypadku poniesienia wydatków związanych z działalnością opodatkowaną.

VAT może płacić także projektodawca, o ile w zamian za wsparcie udostępniać będzie świadczenie wzajemne. W tym wypadku jednak pamiętać należy o wspomnianym już wyroku TSUE w sprawie Tolsma.

Kiedy obowiązki

Kiedy dana strona internetowa zostanie serwisem crowdfundingowym ze wszystkimi wynikającymi z tego obowiązkami? Wyjaśnia to Rafał Kuchta aplikant adwokacki z Praktyki Prawa Nowych Technologii w kancelarii Wardyński i Wspólnicy na przykładzie w którym piosenkarz apeluje o wsparcie za pośrednictwem Youtube. Jeśli jedynie wykorzystuje on portal do informowania o prowadzonej kampanii i jej promowania jej, to administrator portalu zasadniczo nie powinien być traktowany jako operator platformy crowdfundingowej. Trudno uznać, że w takim przypadku portal w ogóle wie o takiej aktywności użytkownika. Warto jednak zauważyć, że od pewnego czasu YouTube oferuje także usługę o nazwie „Fan Funding”, która pozwala fanom wspierać youtuberów dobrowolnymi wpłatami pieniężnymi. Usługa ta nie jest jednak dostępna w Polsce i trudno byłoby ją zakwalifikować jako klasyczny crowdfunding, ponieważ wsparcie finansowe nie jest przeznaczane na konkretny projekt, lecz ogólnie na wsparcie przygotowywania kolejnych filmików przez youtubera. O serwisie crowdfundingowym możemy więc mówić tylko w przypadkach klasycznych takich jak popularny Kickstarter, czy Polakpotrafi.pl

Ochrona przed oszustwem

Przed wpłatą pieniędzy mamy często obawy, czy środki na pewno trafią do potrzebujących, albo czy projektodawca naprawdę wywiąże się ze swoich obietnic. Wiele zależy jednak od treści umowy między projektodawcami a finansującymi. Dlatego wpłacający powinni zapoznać się z ofertą zbierającego i regulaminem platformy, która organizuje zbiórkę. Jeśli zbierający spełnił obiecane świadczenie, wszystko jest w porządku, nawet jeśli nie odpowiada ono gustom finansującego, który liczył np. na produkt wyższej jakości. Operator platformy crowfundingowej zwykle nie ponosi odpowiedzialności wobec finansujących, o ile przekazał wpłacone przez nich pieniądze beneficjentowi. Chyba że da się wykazać, że wiedział o nieuczciwości zbierającego i zamiarze wprowadzenia w błąd osób wspierających dany projekt. Odpowiedzialny względem internautów jest jednak bezpośrednio projektodawca. Gdy jest on przedsiębiorcą, a pieniądze pochodzą od osób fizycznych (a w zdecydowanej większości przypadków tak jest), pod uwagę może być brana ustawa o przeciwdziałaniu nieuczciwym praktykom rynkowym. Jeśli projektodawca wprowadził w błąd finansujących, to będą oni mieli roszczenie o zwrot wpłaconych pieniędzy. Na dodatek UOKiK może wszcząć wobec niego postępowanie . W praktyce oznacza to, że niezadowolony konsument może skarżyć przed sądem lub do UOKiK zbierającego pieniądze tak samo jak sprzedawcę obuwia czy AGD. Warto w tym kontekście pamiętać o jeszcze jednym – dodaje Rafał Kuchta. Konsumenci będą mieć bowiem prawo do odstąpienia od umowy w przypadkach i na zasadach określonych w ustawie o prawach konsumenta. Dla crowdfundingu szczególnie istotne może być to, że jeśli projektodawca będący przedsiębiorcą zobowiązuje się do dostarczenia określonej rzeczy, to 14-dniowy termin na odstąpienie, liczony będzie dopiero od dnia dostarczenia tej rzeczy konsumentowi – mówi ekspert. Zwraca jednak uwagę, że w przypadku treści cyfrowych bez fizycznego nośnika konsument może zgodzić się na ich dostarczenie przed upływem tego terminu, tym samym dobrowolnie
Niezależnie od tego w grę może też wchodzić odpowiedzialność, o której mówi kodeks cywilny: z tytułu niewykonania lub nienależnego wykonania świadczenia przez zbierającego kapitał (którego z wpłacającymi łączy umowa), a w przypadku oszustwa także z tytułu wyrządzenia szkody z jego winy. To jednak nie wszystko - dodaje Rafał Kuchta. Zauważa, że niezależnie od ochrony wynikającej z KC w przypadku poszczególnych rodzajów umów nazwanych finansującym mogą przysługiwać roszczenia dla nich specyficzne. Np. jeśli umowa z projektodawcą zostanie zakwalifikowana jako umowa darowizny, to finansujący (darczyńca) może żądać zwrotu wpłaconych środków, w przypadku, gdy projektodawca (obdarowany) dopuści się względem niego rażącej niewdzięczności – wyjaśnia ekspert.