Autorzy internetowych dzienników rozliczają się najczęściej tak jak inni przedsiębiorcy. Problem powstaje, gdy nie prowadzą działalności gospodarczej, a osiągają nieregularnie przychody.
Blogi to rodzaj strony internetowej zawierającej odrębne, uporządkowane chronologicznie wpisy. Ich tematyka dotyka niemal każdej dziedziny życia, od polityki do mody. Co bardziej obrotni autorzy wirtualnych dzienników z ich prowadzenia uczynili źródło zarobku. I wtedy wkracza po swoje fiskus.
Skąd przychód?
Zarobić można m.in. na umieszczanych na blogu reklamach, np. system Google AdSense dopasowuje ich tematykę do tej, z którą związany jest internetowy dziennik. Gdy blog staje się popularny w sieci i dużo osób zaczyna go czytać, strona ta staje się atrakcyjna dla firm. Prócz reklam mogą autorowi zaproponować np. swoje produkty na zasadzie barteru (korzysta z nich i recenzuje). Blogerzy zarabiają także dzięki udziałowi w akcjach promocyjnych czy też dzięki sprzedaży prezentowanych towarów.
Sporadyczne prowadzenie bloga, które nie wiąże się z powstaniem przychodu, nie zainteresuje fiskusa. Jeśli jednak autor czyni z tego sposób na życie i oferuje np. usługi reklamowe, to należy uznać, że prowadzi firmę. Zgodnie z art. 5a pkt 6 ustawy o PIT (t.j. Dz.U. z 2012 r. poz. 361 z późn. zm.) działalnością gospodarczą jest działalność zarobkowa prowadzona we własnym imieniu, bez względu na jej rezultat, w sposób zorganizowany i ciągły, z której zysk nie jest zaliczony do innych źródeł przychodów wymienionych w ustawie.
Problem w tym, że – jak wskazuje Ernest Frankowski, menadżer w Deloitte – trudno określić, kiedy bloger wypełni tę definicję i powinien zacząć rozliczać się jak przedsiębiorca. Ekspert zwraca uwagę, że równie dobrze może to być chwila podpisania pierwszej umowy z reklamodawcą, jak też wtedy, gdy takich porozumień będzie kilka i będą one regularnie przedłużane. Spór z fiskusem może też powstać w sytuacji, gdy autor ma wiele innych źródeł dochodu, oferuje także przestrzeń reklamową na swoim blogu, ale pieniądze z tego tytułu są nieregularnym dodatkiem. Pytanie, czy wtedy też musi rozliczyć się jak firma.
Jeśli bloger zdecyduje się rozliczać jak przedsiębiorca, może wybrać opodatkowanie według skali podatkowej (18 proc., 32 proc.), ryczałtem od przychodów ewidencjonowanych lub podatkiem liniowym (19 proc.). Ta ostatnia forma może okazać się najkorzystniejsza, jeśli dochody z bloga to dodatek do tych osiągniętych z innych źródeł. Nie będzie ich trzeba doliczać do ewentualnych zysków opodatkowanych według skali. Wybór takiej formy rozliczeń zgłasza się w pisemnym oświadczeniu składanym do właściwego naczelnika urzędu skarbowego do 20 stycznia roku podatkowego.
Oznacza to jednak także konieczność zarejestrowania działalności gospodarczej ze wszystkimi jej konsekwencjami, czyli także opłacaniem składek do ZUS.
Co jeśli nie firma?
Blogerzy, którzy osiągają sporadyczne przychody z reklam, mogą uznać, że nie prowadzą działalności gospodarczej, a pieniądze pochodzą z umowy nienazwanej podobnej do dzierżawy. Takie rozwiązanie przyjęli podatnicy w sprawach rozstrzygniętych na ich korzyść w sądach administracyjnych – wyrok łódzkiego WSA z 29 czerwca 2012 r. (sygn. akt I SA/Łd 657/12) i Naczelnego Sądu Administracyjnego z 9 marca 2012 r. (sygn. akt II FSK 1548/10). Fiskus twierdził wtedy, że sporne przychody powinny być kwalifikowane jako pochodzące z innych źródeł, czyli opodatkowane według skali. Stanowisko sądów administracyjnych było odmienne, a to oznacza, że zysk z udostępnienia strony dla reklam można rozliczyć według 8,5-proc. stawki ryczałtu zgodnie z art. 6 ust. 1a ustawy o zryczałtowanym podatku dochodowym od niektórych przychodów osiąganych przez osoby fizyczne (t.j. Dz.U. z 1998 r. nr 144, poz. 930 z późn. zm.). Warunkiem jest pisemne zgłoszenie tego do 20 stycznia roku podatkowego lub 20. dnia miesiąca następującego po tym, kiedy osiągnięto pierwszy przychód.
Bloger powinien w takim wypadku pamiętać, że danina pobrana zostanie od całego przychodu, którego nie pomniejszy o koszty podatkowe. Te jednak zazwyczaj nie są wielkie, więc warto rozważyć taką możliwość. Ponadto powinien co miesiąc (lub kwartał) wpłacać zaliczki na podatek. Gdyby sądy przyznały rację fiskusowi, a więc uznałyby to za przychody z innych źródeł, rozliczenie nastąpiłoby w zeznaniu rocznym.
Zgodnie z zasadą powszechności opodatkowania bloger powinien rozliczyć się ze wszystkich osiąganych przychodów. Liczba potencjalnych stanów faktycznych, w których przedsiębiorczy internauta może osiągnąć zysk ze swojej wirtualnej aktywności, jest jednak tak duża, że w razie wątpliwości lepiej wystąpić do urzędu skarbowego o interpretację indywidualną.
Jeśli ta będzie dla podatnika niekorzystna, można wejść w spór sądowy, a jak wskazują wymienione przykłady, może być on zakończony przegraną fiskusa.
3 mln polskich dzienników internetowych
● Według badania udostępnionego w lutym 2013 r. przez firmę Newspoint blogi czyta 12 mln z 17 mln polskich internautów (powyżej 15. roku życia).
● 34 proc. osób czytających jakikolwiek blog przynajmniej raz w miesiącu zostało przekonanych do zakupu opisanego w nim produktu, a 40 proc. internautów zostało do takiej transakcji zniechęcone.
● Trzech na czterech badanych internautów wskazało znajomość bloga Martyny Wojciechowskiej, a około połowy dzienników prowadzonych przez Annę Muchę, Maję Szablewską i córkę premiera – Katarzynę Tusk (odpowiednio 55 proc., 48 proc. i 47 proc.). Ponad 10 proc. zna blogerkę polityczną Katarynę oraz piszącego od lat Kominka.
● Według badania udostępnionego w lutym 2013 r. przez firmę Newspoint blogi czyta 12 mln z 17 mln polskich internautów (powyżej 15. roku życia).
● 34 proc. osób czytających jakikolwiek blog przynajmniej raz w miesiącu zostało przekonanych do zakupu opisanego w nim produktu, a 40 proc. internautów zostało do takiej transakcji zniechęcone.
● Trzech na czterech badanych internautów wskazało znajomość bloga Martyny Wojciechowskiej, a około połowy dzienników prowadzonych przez Annę Muchę, Maję Szablewską i córkę premiera – Katarzynę Tusk (odpowiednio 55 proc., 48 proc. i 47 proc.). Ponad 10 proc. zna blogerkę polityczną Katarynę oraz piszącego od lat Kominka.