Sukces w ściganiu dłużników PIT daje tylko groźba kary i jej nieuchronność, ale napisana prostym językiem. Ale warto też pokazać zalety płacenia danin.
Sukces w ściganiu dłużników PIT daje tylko groźba kary i jej nieuchronność, ale napisana prostym językiem. Ale warto też pokazać zalety płacenia danin.
/>
Pilotażowe badania dotyczące technik poprawy ściągalności podatków w Polsce Bank Światowy przeprowadził już dwa lata temu. Wówczas dotyczyło ono tylko województw wielkopolskiego i lubuskiego. Ubiegłoroczna edycja objęła już zasięgiem cały kraj i wszystkich zalegających z zapłatą. Osoby te złożyły deklaracje PIT za 2015 r., ale nie zapłaciły do 30 kwietnia 2016 r. należnych kwot.
Bank we współpracy ze wszystkimi urzędami skarbowymi postanowił sprawdzić, jaką metodą można zachęcić dłużników do rozliczenia się z budżetem państwa. Dzisiaj z wynikami badania zapozna się na specjalnej konferencji kierownictwo Krajowej Administracji Skarbowej.
– Raport Banku Światowego stanowi cenny materiał do analizy możliwości wdrożenia niestandardowych, ale efektywnych działań komunikacyjnych – przyznaje Tomasz Strąk, dyrektor departamentu poboru podatków w Ministerstwie Finansów.
Metody bywają różne
Podatkowi dłużnicy zostali podzieleni na grupy, do których urzędnicy fiskusa wysyłali pisma odnoszące się do emocji i z zastosowaniem różnych technik perswazji.
Najlepsze wyniki dało pismo behawioralne, w którym skarbówka ostrzega i przedstawia brak zapłaty nie jako przeoczenie, ale działanie z premedytacją. Tak zredagowane pismo pozwoliło poprawić ściągalność PIT o 8,4 pkt proc. w porównaniu ze standardowym szablonem upomnienia i oznaczało wzrost liczby płacących aż o jedną piątą. Gdyby do wszystkich 150 tys. podatkowych dłużników trafiło takie pismo, to budżet odzyskałby nawet 40 mln zł zaległego PIT.
– To nie zaskakuje. Po pierwsze, pisma były kierowane do osób, które nie zapłaciły należnego podatku, częściowo na pewno przez roztargnienie czy przeoczenie, ale w dużym stopniu zapewne jako świadome działanie. A więc było skierowane do tych, którzy chcieli odwlec moment zapłaty podatku lub go uniknąć. Nic więc dziwnego, że pismo z groźbą sankcji zadziałało mocniej niż łagodna perswazja – mówi Małgorzata Samborska, doradca podatkowy i dyrektor w firmie doradczej Grant Thornton.
Nawet jednak najmniej skuteczny list napisany osobistym językiem, w którym skarbówka odwoływała się do dobra publicznego i przekonywała, że uchylanie się od zapłaty daniny wpływa negatywnie na rozwój lokalnej społeczności, był lepszy niż dotychczasowe praktyki fiskusa. Udało się dzięki niemu osiągnąć o 6,7 pkt proc. wyższą ściągalność.
– Perspektywa utraty czegoś osobistego, np. oszczędności zgromadzonych na koncie bankowym, działa na wyobraźnię dużo silniej niż perspektywa zyskania w przyszłości czegoś trochę bardziej abstrakcyjnego, jak np. dostępu do lepszych szkół, przedszkoli czy dróg. Ekonomia behawioralna nazywa to awersją do strat. Ponadto surowy ton może również budować oczekiwanie wśród podatników, że rząd jest bardziej zdeterminowany, żeby szybko wyegzekwować zobowiązanie. Ten strach przed ewentualną karą wydaje się silnym motywatorem dla Polaków – wyjaśnia Ewa Korzycka z Banku Światowego, jedna ze współautorek badania.
Trzeba psychologicznie
Bank Światowy docenia wysiłki rządu na rzecz poprawy ściągalności danin i odbudowy dochodów podatkowych. Zwraca jednak uwagę, że oprócz środków tradycyjnych, takich jak zmiany w prawie podatkowym czy reformy administracyjne, za granicą na znaczeniu zyskują działania o charakterze behawioralnym, czyli wykorzystujące wiedzę psychologiczną czy socjologiczną. W resorcie finansów pomysł już wzbudził zainteresowanie.
– Badanie doskonale wpisuje się w szeroką strategię działań zmierzających do uszczelniania systemu podatkowego i systematycznego zwiększania dochodów budżetowych. Działanie korespondencji nieformalnej przyczynić się może do podniesienia poziomu komunikacji z podatnikiem przy jednoczesnym obniżeniu kosztów, na czym nam szczególnie zależy – podkreśla Tomasz Strąk.
Doświadczenia z innych szerokości geograficznych są obiecujące. Groźba wobec podatnika działa prawie zawsze i wszędzie, o ile jest podana w spersonalizowanej formie i z zastosowaniem technik, które Bank Światowy rekomenduje Polsce.
– Oczywiście, musi być to groźba realna i organy podatkowe muszą być gotowe, by ją zastosować w razie braku zapłaty – podkreśla Ewa Korczyc.
Polska to nie Gwatemala
To, co jest najciekawsze w przypadku Polski, to brak reakcji, a nawet zdecydowanie negatywny odbiór listów utrzymanych w pozytywnym tonie, na przykład pism zawierających normę społeczną – „Wielu twoich sąsiadów zapłaciło już podatek, a Ty jeszcze nie”. Za granicą argument ten okazywał się na ogół skuteczny, np. w Wielkiej Brytanii czy Gwatemali, w Polsce nie.
– U nas takie pismo wypada znacznie gorzej niż przekaz, który nie zawiera żadnej behawioralnej treści. To pokazuje, że Polacy nie lubią poddawać się presji otoczenia, nie przeszkadza im, że są w mniejszości, która nie spełnia obywatelskiego obowiązku – przyznaje ekspertka Banku Światowego.
Z badania, jakie przeprowadzono na podatnikach nad Wisłą, wynika także, że skuteczność niektórych rodzajów listów była uzależniona od charakterystyki podatników. Na przykład przekaz oparty na idei dobra publicznego (płacenie podatków pozwala finansować przedszkola, szkoły, drogi i bezpieczeństwo), pomógł w zwiększeniu ściągalności podatków wśród osób przed trzydziestką, ale miał negatywne skutki w przypadku podatników w wieku 50–64 lat.
– Wydaje się to dosyć logiczne, ponieważ jest większe prawdopodobieństwo, że to ludzie młodzi będą częściej korzystać z tych dóbr niż ludzie starsi. Fakt, że młodzi Polacy dostrzegają, że istnieje bezpośredni związek pomiędzy płaceniem podatków a konkretnymi inwestycjami czy usługami poprawiającymi jakość życia, może nastrajać optymistycznie – tłumaczy Ewa Korczyc.
Podobnie pisma oparte na koncepcji dobra publicznego są bardziej skuteczne na obszarach wiejskich, prawdopodobnie z uwagi na bardziej bezpośredni związek z rezultatami tego rodzaju wydatków i ich znaczeniem dla społeczności lokalnej.
Eksperci od podatków radzą jednak skarbówce ostrożnie podchodzić do tego typu korespondencji. Małgorzata Samborska przyznaje, że słyszała w ubiegłym roku o tym, że takie listy trafiały do podatników i w niektórych przypadkach pisma były kierowane do niewłaściwych osób przez przeoczenie lub kulejącą korespondencję w samych urzędach. Na przykład urząd nie zorientował się, że brak fizycznej wpłaty podatku z jednego zeznania wynika ze złożonego wniosku o zaliczenie nadpłaty z innego.
– Otrzymanie pisma z wezwaniem do zapłaty wywoływało złość i agresję w stosunku do organów podatkowych. Z drugiej strony jeśli osoba z zagranicy – nierezydent podatkowy, którego rodzina przebywa w innym kraju – rozlicza się w Polsce z podatków jedynie w zakresie określonego źródła dochodów i dostaje pismo odwołujące się do finansowania z podatków przedszkoli, szkół, dróg czy bezpieczeństwa – nie robi to na niej żadnego wrażenia – podkreśla ekspert Grant Thornton.
Jej zdaniem w Polsce panuje powszechna opinia, że podatki są zbyt wysokie i nieracjonalnie zagospodarowywane, dlatego pokusa ich niepłacenia jest duża.
– Niweluje ją groźba sankcji. Tak więc nic dziwnego, że to właśnie przypomnienie o karach przynosi największy skutek – uważa Małgorzata Samborska.
Najlepszy skutek wywołuje przypomnienie o karach.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama