Nie będzie wątpliwości, czy od samochodów kempingowych, vanów, SUV-ów i innych wielozadaniowch zapłacić daninę. Będzie od każdego pojazdu o masie całkowitej poniżej 3,5 tony.
Wpływ na wysokość stawki akcyzy będą miały wiek i pojemność silnika.
To najnowsza propozycja Ministerstwa Finansów powstała w trakcie prac, które zapoczątkował w marcu br. projekt senatora PiS Grzegorza Peczkisa. Projekt był bardzo obiecujący – zakładał prawie czterokrotne zmniejszenie wysokości akcyzy od samochodów osobowych z silnikami o pojemności powyżej 2000 cm sześc. (z obecnych 18,6 proc. do 4,6 proc. podstawy opodatkowania). W założeniu miało to ograniczyć proceder unikania przez podatników płacenia wyższej daniny od sprowadzanych z zagranicy samochodów.
Na takie zmiany nie zgodziło się jednak Ministerstwo Finansów. Podczas prac senackich komisji infrastruktury, ustawodawczej oraz budżetu i finansów publicznych wiceminister finansów Wiesław Jasiński wyjaśniał, że tak duża obniżka miałaby negatywny wpływ na budżet państwa.
Proste zasady
Powstał więc pomysł, aby akcyza zależała od pojemności silnika i emisji spalin wyrażonej normą Euro. Wstępnie zakładano, że stawki będą bardzo zróżnicowane, odmienne dla pojazdów o pojemności do 1000 cm sześc., 1500 cm sześc., 2000 cm sześc., 2500 cm sześc., 3000 cm sześc., 3500 cm sześc. i powyżej.
Jeśli idzie o emisję spalin, pod uwagę miała być brana norma Euro o wartości do 4,5 oraz 6 i ewentualnie czynnik związany z emisją tlenku węgla (CO).
Ostatecznie jednak – jak wynika z informacji, do których dotarł DGP – Ministerstwo Finansów zrezygnowało z normy Euro. Wysokość podatku ma być uzależniona od dwóch kryteriów – pojemności silnika i wieku auta.
Resort przygotował już założenia zmian. Teraz zespoły prawnicze Ministerstwa Finansów i Senatu mają je przygotować w formie projektu. Sam projekt powinien trafić na komisję senacką na początku listopada.
Z założeń MF wynika, że podatek akcyzowy ma być naliczany od pojazdów o masie całkowitej poniżej 3,5 tony.
Nowe przepisy mają nie tylko zapobiec unikaniu akcyzy przez zaniżanie wartości auta, ale też wyeliminować wątpliwości interpretacyjne. W sądach bowiem od lat toczą się spory o to, jak zakwalifikować sprowadzany z zagranicy pojazd. Dotyczy to zwłaszcza vanów, SUV-ów i pikapów, lecz nie tylko.
Przeznaczenie samochodu
Spory wynikają z tego, że samochody mogą być klasyfikowane do różnych kategorii: osobowe (z kodem Nomenklatury Scalonej CN 8703), ciężarowe przeznaczone do transportu towarów (CN 8704), specjalne (CN 8705) oraz auta kolekcjonerskie (CN 9705).
Akcyzę płacą wyłącznie właściciele osobówek. Problem polega na tym, że obowiązek właściwego zaklasyfikowania pojazdów do odpowiedniej grupy ciąży na nabywcach. Często się więc zdarza, że nabywca uważa swój samochód za ciężarowy, a celnicy – za osobowy.
Co gorsza, o kwalifikacji taryfowej do kodu CN 8704 nie przesądzają uzyskanie świadectwa homologacji, które określa pojazd jako ciężarowy, ani analogiczne zapisy w zagranicznych dowodach rejestracyjnych. O tym, że samochód należy zaliczyć do osobowych (CN 8703), decyduje jego zasadnicze przeznaczenie – do przewozu osób.
Dlatego przez wiele lat sądy orzekały, że celnicy mają prawo żądać akcyzy od samochodów wielozadaniowych, bo są one pojazdami przeznaczonymi „zasadniczo do przewozu osób”. Miały o tym decydować np. oświetlenie przy suficie, popielniczki, odtwarzacz CD itp. Dopiero niedawno Naczelny Sąd Administracyjny spojrzał na ten problem inaczej i stwierdził, że wyposażenie auta nie ma żadnego znaczenia. Liczy się to, czy w pojeździe są punkty do montażu (kotwiczenia lub inaczej – kotwienia) tylnych siedzeń (wyroki z lutego 2016 r., sygn. akt: I GSK 1924/14, I GSK 255/15, I GSK 1789/14).
OPINIA
Dziś spory toczą się nawet o podatek od aut do przewozu koni
Dziennik Gazeta Prawna
To bardzo dobre propozycje. Wprawdzie objęcie akcyzą wszystkich samochodów o masie poniżej 3,5 tony spowoduje, że więcej pojazdów będzie objętych tym podatkiem, ale rozwiąże to problem z klasyfikacją aut osobowych. Dziś zdarza się, że podatnicy spierają się z celnikami o pojazdy do przewozu koni. Po zmianach nie byłoby już możliwe kombinowanie z homologacjami dla pseudociężarowych samochodów. Na zmianach skorzystają więc wszyscy, nie tylko budżet, celnicy i sędziowie, ale także ci, którzy skuszeni wizją oszczędności nie płacą akcyzy, a i tak ostatecznie ponoszą koszty sporu z fiskusem. Dziś kilkadziesiąt tysięcy postępowań dotyczy właśnie samochodów osobowych.
Pomysł zmian jest dobry także ze względu na opodatkowanie według rocznika produkcji i pojemności silnika. To pozwoliłoby zgodnie z prawem unijnym ograniczyć import starych aut. Pomysł nie jest nowy, ale szkoda, że politycy potrzebowali aż 12 lat na jego wdrożenie. Warto te propozycje przyjąć jak najszybciej, bo obecnie budżet stosunkowo niewiele zyskuje na tym podatku. Najwięcej wpływów z akcyzy od aut (ok. 1 mld zł) pochodzi od 10–20 firm zajmujących się sprowadzaniem nowych samochodów. Natomiast kilkaset milionów złotych płaci cała rzesza indywidualnych osób i komisów przywożących samochody używane. Koszty poboru tego podatku i sporów z tym związanych są bardzo wysokie. To powoduje, że podatek od używanych aut w ostatecznym rozrachunku może przynosić straty.
Podatek od sprowadzanych aut / Dziennik Gazeta Prawna