Osoby niepełnosprawne będące właścicielami lub współwłaścicielami samochodów mogą odliczyć od dochodu tylko tyle, ile faktycznie wydały na dojazdy na rehabilitację, a nie pełną kwotę 2280 zł – orzekł Naczelny Sąd Administracyjny.
Sprawa dotyczyła starszej, schorowanej kobiety. Była ona właścicielką mercedesa, którym jeździła na zabiegi rehabilitacyjne, na badania do przychodni, do apteki po leki. W rocznym zeznaniu PIT za 2011 r. odliczyła od podatku ulgę samochodową w pełnej wysokości.
Fiskus to zakwestionował. Zwrócił uwagę na to, że ulga jest związana z wykorzystywaniem samochodu do przewozu na niezbędne zabiegi rehabilitacyjno-lecznicze. Tak wynika z art. 26 ust. 7a pkt 14 ustawy o PIT.
– Sam fakt, że podatnik jest osobą niepełnosprawną i ma samochód, który wykorzystuje w codziennych czynnościach, nie wystarcza do odliczenia pełnej kwoty 2280 zł – stwierdził organ. Po zbadaniu sprawy, w tym m.in. przeanalizowaniu kart pobytu w sanatorium, uznał, że kobieta mogła odliczyć tylko 174 zł.
Z fiskusem nie zgodził się WSA w Warszawie. Orzekł, że kobieta ma prawo do odliczenia pełnej kwoty, bo art. 26 ust. 7a pkt 14 ustawy o PIT nie nakłada na podatnika obowiązku dokumentowania wydatków.
Z wyrokiem tym nie zgodził się Naczelny Sąd Administracyjny. Sędzia Bogdan Lubiński wyjaśnił, że sąd orzeka na podstawie przepisów, a z art. 26 ust. 7a ustawy o PIT wprost wynika, że wysokość wydatków się ustala. – To wyklucza ryczałtowy charakter odliczenia – powiedział sędzia.
Przypomniał, że podatnicy, którzy chcą skorzystać z ulgi samochodowej, nie muszą zbierać formalnych dowodów. – Wystarczy, że organ podatkowy będzie mógł ocenić, iż zabiegi rehabilitacyjne się odbyły – tłumaczył sędzia. Dodał, że wystarczającym dowodem jest oświadczenie podatnika o wysokości poniesionych wydatków.