Ubiegłotygodniowy wyrok Trybunału Konstytucyjnego to nie tylko nauczka dla fałszerzy faktur. To także przestroga dla każdego, kto chce sumiennie i rzetelnie wypełniać swoje podatkowe obowiązki. Najwyraźniej trybunał o nich zapomniał.

Katarzyna Jędrzejewska / Dziennik Gazeta Prawna
Zwykło się uważać, że art. 108 ust. 1 ustawy o VAT jest wymierzony w oszustów. Najpewniej o nich właśnie myślał TK, gdy orzekał, że można nałożyć karę (z kodeksu karnego skarbowego) na tego, kto wystawił fikcyjną fakturę (sygn. akt P 40/13).
Trzeba jednak pamiętać, że przyczyna wydania takiego dokumentu mogła być całkiem inna, choć równie banalna – zagmatwane przepisy, które sprawiają, że czasem podatnicy z ostrożności wolą wykazać i zapłacić podatek, niż narażać się na odsetki i sankcje karne. Nawet nie wiedzą, co ryzykują.
Przykład to sprzedaż budynku lub budowli. Zasadniczo jest ona zwolniona z VAT, ale nie wtedy, gdy odbywa się w ramach pierwszego zasiedlenia lub przed nim. Myliłby się ten, kto sądziłby, że pierwsze zasiedlenie to po prostu wprowadzenie się pierwszego lokatora. Ustawowa definicja jest o niebo bardziej skomplikowana. Doskonale wiedzą o tym ci, którym kiedykolwiek przyszło do głowy sprzedać stuletnią, lecz zmodernizowaną willę. Co więcej, są nawet głosy, że nasza definicja jest sprzeczna z unijną, ale zostawmy to na boku.
Załóżmy, że podatnik z daleko idącej ostrożności przyjmuje, iż transakcja nie jest zwolniona z VAT. Wystawia więc fakturę i wpłaca podatek do urzędu. Po czterech latach przychodzi fiskus i mówi: sorry, ale to jednak nie było pierwsze zasiedlenie. Czyli co? Czyli że zwolnienie z VAT – myśli podatnik i już oblicza, ile podatku dostanie z powrotem z urzędu. I tu niespodzianka. Bo skoro wystawił już fakturę, to – zgodnie z art. 108 ust. 1 – nie ma odwrotu. Zapłacony podatek przepadł. To nie wszystko. Skoro transakcja była zwolniona z VAT, to należało zapłacić inny podatek – od czynności cywilnoprawnych. Sprzedający musi więc teraz dopłacić fiskusowi równowartość 2 proc. wartości nieruchomości. Oczywiście z odsetkami za zwłokę. Policzmy więc – na jednej pomyłce fiskus zarabia: 23 proc. VAT, 2 proc. PCC, odsetki za zwłokę, plus jeszcze grzywnę z kodeksu karnego skarbowego. Bo – jak powiedział właśnie TK – jedno nie wyklucza drugiego.
To wszystko? Ależ gdzie! Ten, kto dostał błędnie wystawioną fakturę, nie miał prawa do odliczenia VAT z niej wynikającego (art. 88 ust. 3a pkt 2). A więc teraz niech go zwróci. Oczywiście z odsetkami.
Rzecz jasna nie byłoby wskazane, żeby przestępcy nie byli karani, a wystawiający fałszywe faktury mieli co najwyżej ryzykować zapłatę podatku. Czy jednak cel ma uświęcać środki? Czy art. 108 ust. 1 (zwłaszcza w zestawieniu z art. 88 ust. 3a pkt 2) nie jest już wystarczającą sankcją za pomyłkę spowodowaną często niechlujstwem ustawodawcy?
Jeśli ścigać oszustów, to może jednak nie tym samym narzędziem co uczciwych podatników, których jedynym błędem było to, że chcieli zapłacić daninę od transakcji. Już raz TK dał przykład, że złe przepisy, choćby w najbardziej słusznej sprawie, nie mogą się ostać – tak było w sprawie opodatkowania nieujawnionych dochodów. Teraz łatwo dał się zwieść fiskusowi.