W tej sprawie zapadły już co najmniej trzy prawomocne wyroki. Wczoraj sprawa znów stanęła na wokandzie, bo po nieudanym zarzucie przedawnienia skarbówka wróciła do pierwotnego zarzutu ‒ oszustwa podatkowego
Naczelny Sąd Administracyjny nakazał jednak organom, by wzięły pod uwagę wcześniejsze wytyczne sądów. Sędzia Dominik Mączyński podkreślił, że w tym sporze zapadło już wiele orzeczeń, i to zarówno w pierwszej, jak i drugiej instancji. Zostało już przesądzone, że dostawca prowadził działalność gospodarczą, a towar rzeczywiście został dostarczony do spółki i był przedmiotem kolejnych transakcji.
– Mało tego – dodał sędzia – sądy wyraźnie stwierdziły, że nawet jeśli były jakieś nieprawidłowości na wcześniejszych etapach obrotu, to nie mogą one rzutować na ocenę transakcji pomiędzy spółką a jej kontrahentem.
Co więcej, podmiotowi, który dokonywał dostaw na rzecz spółki, nie zakwestionowano podatku należnego. A to oznacza, że urzędy uznały, że transakcje rzeczywiście miały miejsce.
– Najwyższy czas, żeby uwzględniły wszystkie te okoliczności przy rozstrzygnięciu sprawy, która ma już 20-letnią historię – powiedział sędzia Mączyński.
Chodzi o historię, którą opisaliśmy trzy lata temu w artykule „Fiskus przegrywa, ale i tak odmawia zwrotu VAT” (DGP nr 89/2017).
Przypomnijmy, że rzecz dotyczy spółki, która handlowała w latach 90. tekstyliami. Miała kupować je od polskiego dostawcy i sprzedawać do ówczesnej Republiki Łotewskiej. W deklaracjach VAT-7 złożonych za grudzień 1998 r. i luty 1999 r. spółka wykazała do zwrotu łącznie 550 tys. zł. Liczyła na to, że pieniądze otrzyma w ciągu 25 dni. Nie otrzymała ich jednak do dzisiaj.
Fiskus od samego początku twierdził, że faktury dokumentujące zakup tekstyliów przez spółkę były puste i że wystawiono je tylko po to, by mogła on wyprowadzić VAT z budżetu.
Sprawa przez lata krążyła między urzędem skarbowym, izbą skarbową i WSA. W końcu w 2014 r. spółka wygrała w Naczelnym Sądzie Administracyjnym (sygn. akt I FSK 1691/13). Sąd orzekł, że fiskus nie może odmawiać spółce prawa do odliczenia podatku naliczonego z dwóch powodów. Po pierwsze, nie zakwestionował podatku należnego u dostawcy. Po drugie, nie wykazał, że wywozu za granicę nie było. Tak samo orzekł WSA w Warszawie, który był związany wyrokiem NSA.
Wtedy fiskus wytoczył nowy argument. Stwierdził, że prawo do zwrotu nadwyżki VAT już się przedawniło.
Argument ten obalił jednak WSA w Warszawie w wyroku z 6 maja 2017 r. (sygn. akt III SA/Wa 2136/16). Sąd orzekł, że organy i sądy są związane oceną prawną dokonaną w prawomocnych wyrokach i że fiskus powinien był te wyroki wykonać, a nie powoływać się na przedawnienie. Tym bardziej że w żadnym z orzeczeń go nie stwierdzono.
O korzystnym dla podatnika rozstrzygnięciu WSA pisaliśmy w artykule „Po przegranej urząd skarbowy powinien oddać, co zabrał. Przedawnienie nie wchodzi w grę” (DGP nr 95/2017).
Jednak gdy zarzut przedawnienia się nie powiódł, fiskus wrócił do swojej pierwotnej argumentacji. Po raz kolejny próbował przekonać NSA, że transakcja była oszustwem.
Uzasadniając wczorajszy wyrok, sędzia Dominik Mączyński wskazał jednak, że organy nie mają co liczyć na to, iż sprawa będzie rozpatrywana od początku.
orzecznictwo
Wyrok NSA z 8 lipca 2020 r., sygn. akt I FSK 1264/19. www.serwisy.gazetaprawna.pl/orzeczenia