Za internetowy handel fikcyjnymi fakturami grozi więzienie od 6 miesięcy do nawet 25 lat i to zarówno sprzedawcy, jak i nabywcy – przypomniało Ministerstwo Finansów w komunikacie.
Zapewniło, że wraz z Krajową Administracją Skarbową na bieżąco monitoruje oferty w internecie i jest w stanie szybko wykryć puste faktury dzięki wykorzystaniu jednolitych plików kontrolnych (JPK_VAT) oraz danych o kontach bankowych, przesyłanych przez System Teleinformatyczny Izby Rozliczeniowej (STIR).
Proceder, przed którym ostrzega fiskus, opisaliśmy obszernie w artykule ”Handel kosztami wciąż kwitnie„ (DGP nr 30/2019). Informowaliśmy o licznych e-mailach, które trafiają nie tylko do przedsiębiorców, ale także do naszej redakcji i sugerują możliwość zakupu ”legalnych faktur kosztowych„. Rzekomy sprzedawca deklaruje, że jest ”płatnikiem VAT„, a kupione dokumenty można zaksięgować i dzięki temu zmniejszyć swoją ”należność podatkową„. Ewentualny nabywca może w ten sposób zwiększyć kwotę VAT do odliczenia (podatku naliczonego) oraz zmniejszyć swój dochód dla celów PIT lub w CIT.
Jak wyjaśnia MF, takie faktury wcale nie są legalne, bo dokumentują fikcyjne zdarzenia gospodarcze. Co więcej, bardzo często ich sprzedawca wykorzystuje dane innych firm bez ich wiedzy. Taki model działania dominuje właśnie w przypadku ogłoszeń internetowych – podkreśla MF. Przestrzega, żeby nie wierzyć zapewnieniom oszustów, że faktury będą zaksięgowane i wykazane w JPK_VAT. ”Rzeczywistość jest inna. Taka faktura jest niczym innym jak zadrukowaną kartką papieru„ – tłumaczy resort.

Fiskus chce mocodawców

Oferenci deklarują, że faktury z 23 proc. VAT mogą być wystawione na: ”transport, reklamę, doradztwo, poligrafię, usługi budowlane, remontowe, informatyczne, sprzęt komputerowy, oprogramowanie, artykuły biurowe i wyposażenie, części samochodowe, w tym naprawy i serwisowanie oraz inne według zamówienia„. Ogłoszeniodawca pobiera prowizję 5 proc. od kwoty brutto. Sprzedający nie boją się kar, bo w ogłoszeniu podają zarówno nazwę firmy, numer telefonu, adres strony internetowej, jak i zwrotny adres e-mail.
Zapytani przez DGP, czy nie obawiają się fiskusa, oferenci przesłali linka do bloga jednego z doradców podatkowych, który od 2015 r. otrzymuje podobne e-maile i próbuje zainteresować tym procederem skarbówkę oraz prokuraturę. Jak twierdzi – bez efektów. Odpowiadając na nasze pytania, KAS zapewniła, że pracuje nad zidentyfikowaniem faktycznych mocodawców optymalizacji kosztowej. Dodała, że materiały zgromadzone przez urzędników pozwoliły do tej pory wszcząć kilka postępowań przygotowawczych, które są obecnie prowadzone przez właściwe prokuratury.

Kary dla sprzedawcy i nabywcy

Za udział w tego rodzaju procederze zarówno sprzedawcom fikcyjnych faktur, jak i nabywcom grożą surowe kary. Obie strony popełniają bowiem przestępstwo skarbowe, jak też przestępstwo karne, za które – jeśli kwota należności przekroczy 10 mln zł – grozi nawet 25 lat więzienia, a w razie skazania sąd może wymierzyć grzywnę w wysokości do 3 tys. stawek dziennych, czyli ponad 6 750 tys. zł.
Co równie istotne, sprzedawca ma obowiązek zapłacić podatek wykazany na pustej fakturze (art. 108 ustawy o VAT). Natomiast nabywca nie ma prawa go odliczyć, za to musi zapłacić 100-proc. sankcję VAT (100 proc. podatku naliczonego wynikającego z kupionej faktury).