Wśród zmian wprowadzonych lipcową nowelizacją ustawy o OZE, jedną z najbardziej oczekiwanych była zmiana przepisów dotyczących sposobu opodatkowania wiatraków podatkiem od nieruchomości. Poprzednie rozwiązania pozwalały bowiem na obłożenie tym podatkiem zarówno części budowlanej, jak i technicznej wiatraka. Były jednak na tyle niejasne, że gminy w różny sposób interpretowały prawo i w rezultacie w niektórych gminach podatek był wyższy, a w innych niższy. W rządowem projekcie nowelizacji postanowiono przepisy ujednolicić i to z datą wsteczną, od 1 stycznia 2018 r. Teraz podatkiem jest obłożona tylko część budowlana wiatraka.
W opinii prezesa PSEW Janusza Gajowieckiego doprecyzowanie przepisów było "po prostu niezbędne".
"Utrzymanie poprzedniego stanu niepewności co do przedmiotu opodatkowania spowodowałoby wieloletnie spory inwestorów z gminami, co w konsekwencji oznaczałoby bankructwo większości farm wiatrowych w kraju. Potwierdzają to pierwsze instalacje, które niestety już musiały zgłosić upadłość nie wytrzymując takiego obciążenia" - powiedział.
Jeszcze w trakcie parlamentarnych prac nad projektem ustawy, pojawiały się wątpliwości co do wstecznego terminu obowiązywania przepisów. W Senacie pojawił się wniosek mniejszości, by zmiany weszły w życie od stycznia przyszłego roku. Senacka mniejszość argumentowała, że samorządy obawiają się, iż zmiana może spowodować ogromne problemy finansowe w trakcie roku budżetowego, zwłaszcza dla małych wiejskich gmin, na terenie których znajdują się turbiny wiatrowe. Pojawiło się zagrożenie, że gminy uzyskujące dochody z podatku od nieruchomości będą musiały zwrócić podatnikom (operatorom wiatraków) tegoroczny podatek wraz z odsetkami.
Wiceminister energii Krzysztof Tobiszowski przekonywał wtedy, że podczas bardzo szerokich konsultacji społecznych projektu nowelizacji, przeprowadzonych z około setką organizacji i instytucji, nie było wielu uwag do proponowanych zapisów. Jego zdaniem gminy mogą porozumieć się z operatorami wiatraków ws. rozłożenia zobowiązań.
Jednak - jak twierdzi PSEW, po wejściu w życie ustawy pojawiły się informacje, że są gminy, które będą próbować obalić wsteczną moc przepisów podatkowych przed Trybunałem Konstytucyjnym. Argumentem ma być to, że tracą zaplanowane dochody z wyższego podatku od nieruchomości, a nawet będą musiały zwracać nadpłatę z pierwszego okresu 2018 r.
Jednak organizacja jest przekonana, że przy odpowiednim podejściu inwestorów i samorządów zmiana przepisów nie musi prowadzić do zwracania przez gminę podatku. Stowarzyszenie wskazuje, że tegoroczna nadpłata, powstała na skutek zapłacenia gminie przez pierwsze miesiące bieżącego roku rat uwzględniających opodatkowanie części technicznych elektrowni, może zostać przeksięgowana na poczet kolejnych rat podatku za obecny rok, a nawet przyszłych zobowiązań podatkowych inwestora z tytułu podatku od nieruchomości w kolejnych latach. W ten sposób gmina nie musi poszukiwać środków na zwrot podatku inwestorom.
PSEW już w czerwcu apelowało do inwestorów, by właśnie takie rozwiązanie proponowali samorządom w imię dobrej i długofalowej współpracy, przynoszącej korzyści obydwu stronom. Gminy bowiem, uzyskujące wielomilionowy podatek każdego roku od momentu pojawienia się farmy wiatrowej na ich terenie, mogły te środki przeznaczyć na rozwój gminy i zaspokajanie potrzeb ich mieszkańców.
"Naszym zdaniem, otwarta na kompromis postawa w tej kwestii jest jasnym potwierdzeniem społecznej odpowiedzialności branży energetyki wiatrowej i jej gotowości do działania na rzecz zrównoważonego rozwoju kraju" - zapewnia PSEW.
PSEW wskazuje też, że energetyka wiatrowa na terenie danej gminy to długofalowa inwestycja, dzięki której lokalny samorząd ma środki na rozwój, których najczęściej w inny sposób by nie zdobył.