Jak argumentuje, nie może być tak, że podatnik z miasta powiatowego co miesiąc płaci określoną część swego dochodu, a pierwsza liga gospodarki światowej nie ma w ogóle kontaktu z urzędem skarbowym.
Na pytanie, czy będziemy zatem czekać, aż giganci internetowi uwrażliwią się i postanowią płacić podatki w Polsce, odpowiada: "To byłoby optymalne rozwiązanie i są na to duże szanse. Tego typu ruchy już się dokonały w niektórych krajach, co pokazuje, że narracja tych firm musi - co do zasady - zawierać błąd. Nie można bowiem jedną argumentacją utrzymywać dwóch zupełnie sprzecznych systemów dzielenia dochodu podatkowego na różne kraje. Dostrzegam powolną ewolucję w kierunku zbieżnym z naszym sposobem myślenia".
PAP: Komisja Europejska sformułowała w środę propozycje odrębnego opodatkowania tzw. gospodarki cyfrowej. Na jakie problemy mają one odpowiedzieć?
Paweł Gruza, wiceminister finansów: Problem, który KE próbuje rozwiązać, wynika z tego, że przepisy, które decydują o sposobie płacenia podatków w relacjach międzynarodowych, pochodzą - co do zasady - z lat 20. poprzedniego stulecia. Od tamtego czasu w gospodarce światowej dużo się zmieniło, zaczynają dominować nowoczesne sposoby prowadzenia interesów, oparte np. o rewolucję internetową. Stare przepisy zupełnie nie pasują do nowej rzeczywistości biznesowej. W efekcie mamy anomalie - firmy o bardzo wysokiej dochodowości, np. korporacje międzynarodowe wykorzystujące szanse nowej gospodarki cyfrowej, nie płacą podatków w krajach, w których w sposób oczywisty mają realne źródła swojego dochodu. Świetnie prosperujący biznes nie jest więc nigdzie opodatkowany.
PAP: KE przedstawiła dwie propozycje. Będziemy mogli sobie wybrać jedną z nich, tę która bardziej nam odpowiada?
P.G.: Jesteśmy na pierwszym etapie prac nad tymi rozwiązaniami. Wspieramy w tym momencie oba te projekty, ponieważ one są w pewnym sensie komplementarne. Niemniej jednak oczekiwanie szeregu państw "starej UE", które zostało wyrażone w dodatkowym komunikacie wspierającym propozycje KE, jest takie, aby jak najszybciej wprowadzić podatek obrotowy od przychodu gigantów internetowych z reklam i handlu naszymi prywatnymi danymi. Podatek ten w sposób prosty próbuje odpowiedzieć na aktualne wyzwania. Myślę, że prace będą się toczyły w tym kierunku, ale będą też musiały uwzględnić szerszy kontekst międzynarodowy, w szczególności kontekst polityki handlowej państw członkowskich UE z USA.
PAP: Czy zaproponowana przez KE stawka 3 proc. nie jest za niska?
P.G: Problem z podatkiem obrotowym jest taki, że stawka abstrahuje od ekonomiki działania poszczególnych przedsiębiorstw. Dla jednego 3 proc. będzie za mało, a dla innego zdecydowanie za dużo. Dlatego świat odszedł od podatków obrotowych na rzecz podatków dochodowych, które też oczywiście mają swoje wady. Niemniej, w odniesieniu do biznesu internetowego wydaje się, że mechanizm podatku obrotowego jest dziś praktycznie jedyną odpowiedzią.
PAP: Kiedy w Polsce taka zmiana mogłaby wejść w życie?
P.G.: Poczekajmy na dynamikę wydarzeń w UE. Napisanie tego typu przepisów i ich uchwalenie nie jest problemem technicznym, natomiast wymaga głębokiego przemyślenia i szerszej dyskusji. Tym bardziej, że firmy internetowe są w stanie zmodyfikować swoje struktury organizacyjne w taki sposób, aby większa część ich światowego dochodu była wykazywana w krajach, które są realnym źródłem ich finansowego sukcesu. Nie będzie tematu podatku obrotowego, czy tematu tzw. wirtualnego zakładu, zawartego w drugiej propozycji KE, jeżeli firmy będą bardziej wrażliwe na oczekiwania wielu społeczeństw, w tym społeczeństwa polskiego.
PAP: Chyba nie będziemy czekać, aż giganci internetowi uwrażliwią się i postanowią płacić podatki w Polsce?
P.G.: To byłoby optymalne rozwiązanie i są na to duże szanse. Tego typu ruchy już się dokonały w niektórych krajach, co pokazuje, że narracja tych firm musi - co do zasady - zawierać błąd. Nie można bowiem jedną argumentacją utrzymywać dwóch zupełnie sprzecznych systemów dzielenia dochodu podatkowego na różne kraje. Dostrzegam powolną ewolucję w kierunku zbieżnym z naszym sposobem myślenia.
PAP: Prowadzicie rozmowy z przedstawicielami tych firm, aby skłonić je do zmiany stanowiska?
P.G.: Nie mogę o tym mówić.
PAP: Ile budżetowi mógłby dać 3-proc. podatek obrotowy od przychodu osiąganego w Polsce przez zagraniczne firmy internetowe?
P.G.: Wielkość podatku, w masie pieniądza do dyspozycji tych firm, stanowiłaby drobny uszczerbek na ich bogactwie. To nie są też kwoty, które powodują, że budżet szczególnie zyskuje, czy traci. Ale tu nie chodzi o same pieniądze, ale o coś znacznie ważniejszego - spójność systemu podatkowego i jego percepcję, jako systemu sprawiedliwego, także przez małego przedsiębiorcę w mieście powiatowym. Nie może być tak, że taki podatnik co miesiąc płaci określoną część swojego dochodu, a przedsiębiorstwa znacznie bardziej dochodowe, które chwalą się swoją globalną zyskownością – pierwsza liga gospodarki światowej, nie ma w ogóle kontaktu z urzędem skarbowym.
PAP: Według zamierzeń KE podatek obrotowy to rozwiązanie tymczasowe. Czy nie obawia się Pan, że okaże się trwałą prowizorką?
P.G.: Plany zostaną po raz kolejny skonfrontowane z rzeczywistością. Tymczasowe rozwiązania unijne w VAT, które zostały wprowadzone na początku lat 90-tych w dyrektywie UE, doprowadziły do tych problemów z wyłudzeniami VAT, z którymi obecnie walczymy. Po 25 latach od wykreowania problemu, UE przedstawia dziś radykalną reformę tego "tymczasowego systemu", ale i tak nie wiadomo, czy rozwiązanie przejdzie, bowiem potrzebna tu jest jednomyślność. Tej jednomyślności może także zabraknąć już na etapie wprowadzania podatku cyfrowego.
PAP: Druga, docelowa propozycja KE związana jest z koncepcją "obecności cyfrowej". Ma być ona częścią wspólnej skonsolidowanej podstawy opodatkowania osób prawnych (CCCTB). Jakie jest stanowisko MF w sprawie tego rozwiązania?
P.G.: Uważam, że problemy związane z opodatkowaniem gospodarki cyfrowej należy rozpatrywać w oderwaniu od propozycji CCCTB, czy CCTB. One mogą funkcjonować niezależnie i nie ma powodu, aby je na siłę wiązać. Racjonalnie podchodzimy do problemów wynikających z harmonizacji podatków. Jeżeli w unijnych przepisach pojawia się luka, to jej naprawienie zajmuje czasem kilkadziesiąt lat. A my, co do zasady, nie jesteśmy beneficjentami luk podatkowych - także wynikających z dyrektyw UE - tylko ich ofiarami. Dlatego ten model harmonizacji przepisów podatkowych nie jest dla nas wygodny, miejscami jest nawet niebezpieczny. Natomiast sama konstrukcja tych przepisów, gdyby można było ją lokalnie ulepszać, nie jest zła.
Rozmawiał Marcin Musiał (PAP)
autor: Marcin Musiał
edytor: Sonia Sobczyk
mmu/ son/