Firmy i eksperci są zaskoczeni najnowszą interpretacją ogólną. Będziemy musieli dokumentować każdą, nawet mało istotną transakcję – narzekają.
Ważność dotychczasowych korzystnych interpretacji indywidualnych w sprawie cen transferowych będzie wygaszana. Potwierdziła to Angelika Nowak z biura prasowego Krajowej Informacji Skarbowej w odpowiedzi na pytanie DGP.
Z interpretacji ogólnej wynika, że dokumentację cen transferowych muszą sporządzać nawet spółki, które pożyczą niewielką kwotę wielu podmiotom powiązanym albo świadczą drobne doradztwo w grupie kapitałowej (patrz „MF wyjaśnił, kiedy sporządzać dokumentację cen transferowych”, DGP 21/2018).
– Najnowsze stanowisko resortu finansów cofa nas do stanu sprzed roku 2017 – komentuje Radosław Piekarz, doradca podatkowy i partner w A&RT Rynkowska Kosieradzki Piekarz.
Monika Laskowska, partner w dziale doradztwa prawnopodatkowego PwC, podaje przykład: dokumentację musi sporządzać podmiot, który udziela niewielkich pożyczek na niewielką kwotę, a odsetki z tego tytułu nie mają istotnego wpływu na wysokość deklarowanego dochodu (straty).
Zostało mało czasu
Wykładnia ministra, nie dość, że jest sprzeczna z tym, co fiskus twierdził dotychczas, to jeszcze ukazała się bardzo późno. Dokumentację należy bowiem przygotować najpóźniej do terminu złożenia rocznego zeznania podatkowego (art. 9a ust. 2 f ustawy o CIT). Zasadniczo firmy muszą też do końca marca 2018 r. złożyć oświadczenie o jej sporządzeniu.
Dokumentacja cen transferowych – najważniejsze limity / Dziennik Gazeta Prawna
– Większość z nich jest już w zaawansowanej fazie prac, a teraz będą musiały ponownie zweryfikować swoje podejście do transakcji wewnątrzgrupowych – zwraca uwagę Tomasz Jankowski, partner w Paczuski i Taudul. Dodaje, że w wielu przypadkach trzeba będzie uzupełniać dokumentację o opisy dodatkowych transakcji i przeprowadzać dodatkowe analizy porównawcze.
Do końca 2017 r. inaczej
Jeszcze niedawno interpretacje indywidualne były w tym zakresie korzystne dla podatników. Przykładem są pisma wydane przez dyrektora Krajowej Informacji Skarbowej 14 grudnia 2017 r. (nr 0111-KDIB1-2.4010.391.2017.1.ANK), 19 grudnia 2017 r. (nr 0115-KDIT2-3.4010.288.2017.1.KP), 20 grudnia 2017 r. (nr 0111-KDIB1-3.4010.447.2017.1.MST) oraz 29 grudnia 2017 r. (nr 0111-KDIB1-1.4010.156.2017.1.SG).
Interpretacje indywidualne potwierdzały, że firma, która świadczy drobne, analogiczne transakcje wielu podmiotom powiązanym, nie ma obowiązków dokumentacyjnych.
Każdą z osobna
Co innego jednak wynika z interpretacji ogólnej. Minister nie ma wątpliwości, że firma, która np. udziela wielu podmiotom powiązanym niewielkich pożyczek albo świadczy im usługę doradczą na niewielką kwotę, może przekroczyć ustawowy próg zobowiązujący do dokumentowania cen transferowych.
„Transakcja jednego rodzaju, realizowana na analogicznych warunkach z różnymi podmiotami powiązanymi nie przestaje być z tego powodu jedną transakcją danego rodzaju” – wyjaśnił minister w interpretacji ogólnej, nawiązując do definicji użytych w art. 9a ust. 1 i 1d ustawy o CIT oraz art. 25a ust. 1a i 1d ustawy o PIT. Przepisy te mówią o transakcjach i innych zdarzeniach, które są „jednego rodzaju” i mają „istotny wpływ” na wysokość dochodu lub straty. Ustawowe progi „istotności” są określone w ustawie (patrz infografika). Najmniejszy z nich wynosi już 50 tys. euro.
Czas na wygaszanie
Czy to oznacza, że przedsiębiorcy, którzy otrzymali interpretację w swojej indywidualnej sprawie i stosowali się do niej, stracą wynikającą z niej ochronę? Tak wynika z art. 14k ordynacji podatkowej. Interpretacja chroni tylko do czasu zmiany bądź stwierdzenia jej wygaśnięcia.
Zdaniem Tomasza Jankowskiego nie do końca jest jasne, jak wpłynie to na obowiązki dokumentacyjne przedsiębiorców. – Mam wątpliwość, czy w dokumentacji sporządzanej za 2017 r. mogą oni nie uwzględniać tych transakcji, które nakazuje raportować interpretacja ogólna – mówi ekspert.
Według Anety Grzyb, menedżera w zespole cen transferowych w dziale doradztwa podatkowego EY, w jeszcze gorszej sytuacji znajdą się przedsiębiorcy, którzy nie mają żadnej interpretacji indywidualnej, a kończą obecnie dokumentowanie transakcji z podmiotami powiązanymi w 2017 r. albo już to zrobili. – W ostatniej chwili okazało się, że czekają ich poprawki i raportowanie o mało istotnych transakcjach – mówi ekspertka EY.
Jak rozumieć przepisy
– Z punktu widzenia wykładni językowej rzeczywiście MF ma rację. Inaczej to jednak wygląda, gdy pod uwagę weźmiemy wykładnię celowościową i systemową – mówi Tomasz Jankowski.
Bardziej krytyczna jest Monika Laskowska z PwC. – Interpretacji przepisu dokonano wyłącznie w oparciu o brzmienie art. 25a ust. 1d ustawy o PIT i 9a ust. 1d ustawy o CIT, czyli pojedynczej jednostki redakcyjnej. Jeśli jednak odnieść je np. do art. 9a ust. 2b ustawy o CIT, to można dojść do innych wniosków: że transakcja jednego rodzaju to taka, dla której jesteśmy w stanie sporządzić jedną dokumentację – zwraca uwagę ekspertka.
Eksperci zgodnie uważają, że minister, wydając interpretację ogólną, rozminął się z ratio legis przepisów o cenach transferowych, które weszły w życie od 2017 r. (uchwalonych jeszcze w 2015 r.)
– Z jednej strony chodziło wtedy o zapisanie konkretnych wymogów, które firmy muszą spełnić, aby udowodnić rynkowość transakcji, ale z drugiej strony o zmniejszenie dotychczasowej biurokracji. Teraz wracamy do sytuacji, w której podatnik będzie musiał dokumentować każdą drobną i nieistotną transakcję z podmiotami powiązanymi – komentuje Radosław Piekarz.
Kolejny obowiązek
Monika Laskowska zwraca też uwagę na inny aspekt sprawy. – Dla osób zajmujących się cenami transferowymi najważniejsze w sprawdzeniu, czy przyjęta metoda ich ustalania jest zgodna z realiami rynkowymi, jest znalezienie tzw. podmiotu testowanego. Często są to firmy powiązane z podatnikiem – tłumaczy. Podaje przykład:
– Załóżmy, że podatnikiem jest producent, a podmioty testowane to powiązane z nim firmy dystrybucyjne. Jeśli podatnik prowadzi jednakową dystrybucję przez spółki zależne w różnych państwach, to i tak musi zebrać dane z odległych zakątków globu, pozwalające mu na przygotowanie rozbudowanej dokumentacji. I to nawet dla spółki dystrybucyjnej, która z jego punktu widzenia nie ma istotnego wpływu na wysokość deklarowanego przez niego dochodu (straty) – wyjaśnia ekspertka.
Dodaje, że tylko w ten sposób będzie można udowodnić przed fiskusem, że działalność prowadzona w którejkolwiek ze spółek nie stanowi transakcji jednego rodzaju i nie powinna być sumowana na potrzeby wyliczenia ustawowego progu. – Zamiast zapowiadanych ułatwień dostaliśmy zatem więcej biurokracji – podsumowuje Monika Laskowska.