Trwa dyskusja o opodatkowaniu gruntów pod liniami i słupami energetycznymi. Zdaniem większości sądów, nawet jeśli lasy nie prowadzą działalności gospodarczej, to i tak powinny płacić podatek od nieruchomości, bo działalność tę prowadzi zakład energetyczny.
Jaki podatek od nadleśnictwa / Dziennik Gazeta Prawna
Wystarczyłoby, żeby lasy przekazały grunty zakładom energetycznym na podstawie umowy cywilnoprawnej (ustanowiły służebność przesyłu lub umowę dzierżawy), a zmieniłby się podmiot opodatkowania – wskazują na to najnowsze wyroki.
Lasy jednak – czy to z niewiedzy, czy to z zaniedbania – takich umów dotychczas nie podpisywały. Przez to spoczywa na nich obowiązek podatkowy, i to one płacą podatek od nieruchomości. Nadleśnictwa próbują dowodzić, że to zakłady energetyczne są posiadaczami zależnymi spornych terenów, i to one powinny płacić za korzystanie z tych gruntów na zasadach służebności przesyłu. Sądy z reguły jednak uznają, że samo uprawnienie do wejścia na grunt nie oznacza jeszcze, że to zakłady energetyczne władają gruntami w rozumieniu art. 336 kodeksu cywilnego, i to one powinny uiszczać daninę za te tereny.
Lasy sięgają też po inny argument; walczą o to, by mogły płacić chociaż niższy podatek – leśny. Utrzymują, że na gruntach pod słupami i liniami energetycznymi prowadzą gospodarkę leśną. Jednym udaje się wygrywać, innym nie.
Albo las, albo działalność
Teoretycznie dla uniknięcia podatku od nieruchomości wystarczyłoby, żeby tereny pod liniami energetycznymi były sklasyfikowane w ewidencji gruntów i budynków jako lasy (Ls), a nadleśnictwa wykazały, że prowadzą na nich działalność leśną. Jej definicja jest bardzo szeroka i obejmuje m.in. urządzanie, ochronę i zagospodarowanie lasu, jak i pozyskiwanie (z wyjątkiem skupu) drewna, żywicy, choinek, karpiny, kory, igliwia, zwierzyny oraz płodów runa leśnego (art. 1 ust. 1 pkt 3 ustawy o podatku leśnym, Dz.U. z 2002 r. nr 200 poz. 1682).
– Definicja ta ma charakter opisowy i rozłączny w tym znaczeniu, że każdy ze wskazanych w niej rodzajów działalności wypełnia pojęcie działalności leśnej – tłumaczy dr Rafał Dowgier z Katedry Prawa Podatkowego Uniwersytetu w Białymstoku. Wystarczyłoby zatem, aby nadleśnictwo wykazało, że chociażby gospodaruje zwierzyną lub utrzymuje i powiększa uprawy. Wówczas właściwy byłby podatek leśny, a nie od nieruchomości.
Wyjątkiem jest jednak sytuacja, gdy grunty są zajęte na prowadzenie działalności gospodarczej. Spory najczęściej toczą się właśnie wokół sformułowania „zajęte”.
– W orzecznictwie i literaturze przedmiotu przyjmuje się, że „zajęcie” oznacza faktyczne i rzeczywiste działanie, które ma trwały charakter, a do tego wyklucza możliwość prowadzenia innej działalności – wyjaśnia dr Rafał Dowgier.
Świerki i słupy
Od tej reguły są jednak wyjątki, bo nie ma zgodności, czy działalność gospodarcza wyklucza działalność leśną.
WSA w Gliwicach w wyroku z 25 czerwca 2013 r. (sygn. akt I SA/GL 110/13) uznał, że wyklucza. Zdaniem sądu nadleśnictwo nie może prowadzić pod liniami żadnej gospodarki leśnej, bo tereny te muszą być zawsze dostępne dla zakładów energetycznych, na których spoczywa obowiązek usuwania awarii, inwentaryzacji i konserwacji linii. To natomiast ogranicza możliwość korzystania z nich przez nadleśnictwo. Zgadza się z tym dr Rafał Bucholski z Katedry Prawa Administracyjnego i Finansowego Uniwersytetu Zielonogórskiego.
– Technicy muszą mieć swobodny dostęp do kabli, słupów i transformatorów. Niemal zawsze konieczny będzie do tego ciężki sprzęt. Może on przejechać przez zboże, ale już nie dwumetrowe świerki – przekonuje.
Nie zgodził się z tym jednak NSA, który 10 lutego 2016 r. uchylił wyrok WSA w Gliwicach i skierował sprawę do ponownego rozpoznania (sygn. akt II FSK 3407/13)
Korzystnie dla nadleśnictw orzekł za to WSA w Gorzowie Wlkp. (sygn. akt I SA/Go 300/13, prawomocny). Sąd uznał, że działalność gospodarcza nie wyklucza działalności leśnej, a jedynie ją ogranicza, bo brak upraw leśnych nie jest równoznaczny z niemożnością prowadzenia działalności leśnej w ogóle.
Zgadza się z tym radca prawny Przemysław Stopinski. – Poglądy sądów, że nie można prowadzić gospodarki leśnej pod liniami, są dyskusyjne. W końcu rolnicy sieją i zbierają zboże pod tymi samymi liniami i nikt nie zwraca na to uwagi – mówi ekspert.
Anna Malinowska, rzecznik Lasów Państwowych, zgadza się z tym, że linie energetyczne narzucają pewne ograniczenia, bo nie mogą rosnąć pod nimi choćby wysokie drzewa (zagrażają dostawom prądu). Wskazuje jednak, że tereny te mogą być zagospodarowywane w inny sposób, np. jako plantacje choinkowe czy remizy dla ptaków.
Niejednoznaczne wyroki
Często jednak sama możliwość prowadzenia gospodarki leśnej okazuje się niewystarczająca. – To, że sobie jakiś zwierz przejdzie albo krzak wyrośnie, nie znaczy jeszcze, że na danym gruncie prowadzona jest działalność leśna – uzasadnił wyrok sędzia Jacek Brolik w uzasadnieniu do wyroku NSA z 18 lutego 2016 r. (sygn. akt II FSK 1314/14).
Zapadały też orzeczenia „pośrednie”. Przykładowo w wyroku z 12 marca 2015 r. WSA w Gorzowie Wlkp. uznał, że gospodarka leśna może być prowadzona tylko pod liniami, ale już nie na gruntach, na których stoją słupy i stacje transformatorowe, bo takie instalacje wykluczają możliwość prowadzenia gospodarki leśnej w jakimkolwiek zakresie (sygn. akt I SA/Go 34/15, prawomocny). Sąd przyznał natomiast rację nadleśnictwu, że grunty pod liniami energetycznymi stanowią element gospodarki leśnej, bo rośnie na nich roślinność, która poprzez swoją atrakcyjność z punktu widzenia zwierzyny ogranicza szkody w uprawach.
Wymierne problemy
Mecenas Przemysław Stopinski wskazuje na problem niejednolitej linii orzeczniczej. – Zdarzają się sytuacje, w których jedno nadleśnictwo wygrywa i płaci podatek przewidziany dla działalności leśnej, a drugie nadleśnictwo „tuż za miedzą” reguluje swoje zobowiązania według dużo wyższej stawki.
Podobnie uważa dr Rafał Bucholski. – Jest to wymierny problem dla nadleśnictw, szczególnie wtedy, gdy podatek od nieruchomości stanowi istotną część wydatków. Dotyka on również gmin, dla których wysokość zbieranych od nadleśnictw danin może mieć niekiedy duży wpływ na budżet – twierdzi ekspert.