26 lipca minie dwadzieścia lat od uchwalenia ustawy o podatku dochodowym od osób fizycznych.

To dwudziestolecie na początku lipca fetowała już w swoich głównych wiadomościach jedna z telewizji. Można było usłyszeć nie tylko kilka słów o samej ustawie, jej historii i niedostatkach, ale także o tym, dlaczego od dwudziestu lat podatek dochodowy musimy płacić. Przyznam, że wszystko to razem, i każda z tych rzeczy z osobna, wprawiły mnie w lekką konsternację. Nie bardzo rozumiem, dlaczego ta mało radosna rocznica miałaby być fetowana w pierwszym tygodniu lipca.

Ustawa o podatku dochodowym od osób fizycznych została uchwalona przez Sejm 26 lipca 1991 r. Co zresztą łatwo wyczytać można z jej nazwy. Dobra pora na świętowanie jej uchwalenia będzie zatem dopiero za kilkanaście dni. Ustawa ta miała stosunkowo długie jak na polskie standardy vacatio legis. W życie weszła dopiero 1 stycznia 1992 roku. Dopiero też od tego dnia przestano pobierać podatek od wynagrodzeń, a zaczęliśmy płacić PIT. Powód do świętowania tego faktu zatem jeszcze nie nadszedł. Niemniej jednak dwadzieścia lat po uchwaleniu pierwszej „nowoczesnej” ustawy podatkowej to dobry moment na to, by zastanowić się, czy ten nieco już przystary i nadrdzewiały akt prawny nie nadaje się do całkowitej wymiany.

Ustawa przez dwadzieścia lat spuchła, język przepisów zrobił się zawiły i przyciężki. Zasady opodatkowania w wielu przypadkach są zaś mało zrozumiałe dla przeciętnego obywatela. A przecież to właśnie do niego są one adresowane. Pora zatem rozpocząć debatę, jak napisać nowy, bardziej przejrzysty i przyjazny podatnikom akt prawny.