Fiskus owszem, tu skubnie, tu uszczknie, ale dużych pieniędzy z tego nie będzie. W jednym przepisie pohamuje apetyty na ulgę mieszkaniową w PIT, w innym przystopuje przekształcenia poprzedzające likwidacje spółek, w jeszcze innym powstrzyma zapał przedsiębiorców w obdarowywaniu najbliższej rodziny poleasingowymi samochodami. Ale jest tylko kwestią czasu, żeby podatku i tak nie było.

Po pierwsze, w dwóch propozycjach Ministerstwa Finansów mowa jest o trzyletniej karencji – wystarczy odczekać, by i tak nie zapłacić daniny. Jeśli idzie o ulgę mieszkaniową, to pamiętajmy, że ma ona sens tylko przy sprzedaży nieruchomości przed upływem pięciu lat od nabycia lub wybudowania. Po pięciu latach i tak nie ma podatku od dochodu ze zbycia. Zmiany owszem, wymuszą na podatnikach większą cierpliwość, ale wpływów nie przyniosą.

Po drugie, nie ma co liczyć na to, że optymalizatorzy przysną. Tak to już jest w podatkach, że gdy fiskus przymyka drzwi, podatnicy wchodzą oknem. Nie trzeba daleko szukać – MF właśnie proponuje przykrócić optymalizację, która była jedynie odpowiedzią na wprowadzone trzy lata temu zaostrzenie przepisu. Przedsiębiorcom nakazano wtedy powstrzymać się przez sześć lat ze sprzedażą aut wykupionych z leasingu do majątku prywatnego. Przedsiębiorcy dostosowali się do tego na swój sposób - zamiast sprzedawać poleasingowe samochody, postanowili … przekazywać je w darowiźnie najbliższym osobom, oczywiście bez podatku od darowizny. Obdarowani odczekali pół roku i sprzedawali bez podatku dochodowego. Cel osiągnięty, tyle że nieco dłuższą drogą.

Teraz MF chce narzucić obdarowanym trzyletnią karencję podatkową. Ale są sposoby, by i tego uniknąć.

Ktoś w ministerstwie powie: Ziarnko do ziarnka, a zbierze się miarka. Grosz do grosza, a będzie kokosza. To prawda, ale z pustego i Salomon nie naleje.