Tego samego dnia prezydent miasta wydał decyzję, nadał jej rygor natychmiastowej wykonalności i wszczął egzekucję wobec spółki. Zajął 24 mln zł z rachunku bankowego. A chodziło o ok. 50 tys. zł zaległego podatku.
Spółka wygrała dopiero w Naczelnym Sądzie Administracyjnym. Represyjność skarbówki musi mieć swoje granice – orzekł sąd w wyroku z 25 października br. (sygn. akt II FSK 2832/13).
Zasadniczo sądy nie kwestionują nadawania przez fiskusa rygoru natychmiastowej wykonalności, gdy do przedawnienia zobowiązania jest mniej niż trzy miesiące. W tej sprawie jednak działania prezydenta miasta były tak błyskawiczne, że zdumiały nawet sam sąd. Tym bardziej że egzekucja dotyczyła należności nieproporcjonalnie niskiej w stosunku do zajętej kwoty.
Sąd orzekł, że podatnika nie można stawiać w sytuacji, w której dowiaduje się o decyzji przed południem, a po południu ma już zajęte konto. W ocenie sądu takie działanie – choć poprawne z punktu widzenia prawa – jest nadużyciem.
Ważne nie tylko procedury
Sprawa dotyczyła spółki z Pomorza, której 13 grudnia 2013 r. prezydent miasta nakazał dopłacić ok. 50 tys. zł podatku od nieruchomości jeszcze za 2008 r. Musiał działać szybko, bo od 2014 r. sprawa by się przedawniła.
Tego samego dnia prezydent wydał decyzję, nadał jej rygor natychmiastowej wykonalności i doręczył spółce. Co więcej, w tym samym dniu wszczął też egzekucję. Zajął 24 mln zł na rachunku bankowym spółki.
Niecałą godzinę później firma uregulowała zobowiązanie, ale było już za późno. Prezydent zajął bowiem jej konto o 14.42, a ona zapłaciła podatek o 15.40.
Spółka uznała, że prezydent celowo nie chciał dopuścić, by wykonała swój obowiązek. Nie zbadał nawet, czy podjęła jakiekolwiek czynności, żeby uregulować należności. Dlatego złożyła zażalenie.
Samorządowe kolegium odwoławcze uznało jednak, że prezydent działał zgodnie z prawem. Tak samo ocenił jego postępowanie WSA w Gdańsku. Według sądu nie miało znaczenia, że pomiędzy uregulowaniem należności a zajęciem prawa majątkowego upłynęła raptem godzina. Istotne było to, że do chwili doręczenia tytułu wykonawczego spółka nie wykonała ciążącego na niej obowiązku – uznał sąd. Podkreślił, że w tym przypadku liczy się przede wszystkim chronologia zdarzeń. A ta była zachowana.
Spór rozstrzygnął na korzyść spółki dopiero NSA. Uchylił wyrok I instancji i poprzedzające go decyzje organów. Zgodził się, że kolejność działań została rzeczywiście zachowana. Jednak zbieżność dat i godzin wskazywała jednoznacznie, że organ nie wykonał czynności sprawdzających i praktycznie nie dał spółce żadnego pola manewru – ocenił sąd.
Sędzia Anna Dumas zgodziła się ze spółką, że taki sposób prowadzenia postępowania można uznać za szczególnie represyjny.
Przede wszystkim fiskalizm
Organy często sięgają po rygor natychmiastowej wykonalności. Stosują go po to, by zatrzymać bieg terminu przedawnienia i ściągnąć należności, które w przeciwnym razie przepadłyby po upływie pięciu lat.
Podatnicy uważają jednak, że w ten sposób fiskus próbuje nadrabiać swoją opieszałość. Nie podejmuje żadnych czynności przez kilka lat, a potem bez ostrzeżenia nadaje nieostatecznej wciąż decyzji rygor natychmiastowej wykonalności i w ciągu jednego dnia zajmuje majątek. To – co gorsza – przerywa bieg przedawnienia.
Do tej pory jednak sądy trzymały się literalnej wykładni prawa i stwierdzały, że jeśli do przedawnienia zostało mniej niż trzy miesiące, to fiskus może przyspieszyć. Uznawały bowiem, że egzekucja należności wobec Skarbu Państwa jest celem nadrzędnym, uzasadniającym wszystkie działania organów, które są dozwolone prawem. Do takich wniosków doszedł NSA m.in. w wyrokach z 15 grudnia 2015 r. (sygn. akt II FSK 2903/13) i 1 czerwca 2016 r. (sygn. akt II FSK 1208/14).
Najnowszy wyrok daje jednak nadzieję na to, że sądy zaczną teraz bliżej przyglądać się okolicznościom wszystkich spraw.