W ostatnich dniach obserwujemy zagorzałą dyskusję w prasie i w mediach społecznościowych dotyczącą opublikowanych przez Ministerstwo Finansów propozycji zmian w zakresie podatku od nieruchomości. Czy dyskusja ta faktycznie porusza problemy, z jakimi będą mogli się mierzyć podatnicy po znowelizowaniu przepisów?

Propozycje MF zostały poddane konsultacjom społecznym, które spotkały się ze sporym zainteresowaniem i odzewem. Należy się zgodzić z tezą, że zawierają one luki i niedoskonałości (pomysły MF mogą prowadzić do licznych sporów podatników z organami), a także że wbrew deklaracjom ministerstwa nie prowadzą do zachowania status quo w obciążeniach podatkiem od nieruchomości. Przykładowo opublikowany przez resort projekt nowelizacji nie wskazuje jasnej granicy pomiędzy pojęciem budynku i budowli, co może prowadzić do znaczącego poszerzenia zakresu opodatkowania tym podatkiem.

Pamiętając, na jakim etapie prac jest obecnie projekt MF (konsultacje społeczne), warto zwrócić uwagę na pojawiające się w ostatnim czasie komentarze (zarówno w prasie, jak i w mediach społecznościowych), które wywołują bardzo duży niepokój i nerwowość wśród biznesu. Jako przykład można podać pojawiające się głosy, że podatkiem od nieruchomości mogą zostać objęte „samochód ze sprawnym hamulcem ręcznym” albo butelki na wodę. Brak jest zarazem uzasadnienia, co miałoby przemawiać za stawianiem takich tez.

Innym przykładem jest powielanie tezy, jakoby opodatkowanie budowli w budynkach miało zrujnować przedsiębiorców. Warto zauważyć, że od lat odrębnie są opodatkowane: (1) grunty, (2) budynki, (3) budowle, niezależnie, gdzie się znajdują (co zostało dodatkowo rozstrzygnięte w licznych wyrokach Naczelnego Sądu Administracyjnego, m.in. z 22 lipca 2020 r., sygn. II FSK 1064/20). Tak było od lat i nic się w tym zakresie nie zmienia.

Niestety, takich przykładów jest więcej. Wydaje się, że „dyskusja” w tym zakresie poszła za daleko. Przynajmniej część z tez, które pojawiają się w obiegu publicznym, należy nazwać zwyczajnie nieodpowiedzialnymi. Prace nad projektem trwają, nie jest on idealny, niemniej straszenie działaniami zmierzającymi do „wyniszczenia” podatników czy też komunikatami, jakoby teraz dosłownie wszystko miało zostać opodatkowane podatkiem od nieruchomości, nie prowadzi do rzetelnej dyskusji, mającej na celu poprawienie projektowanych przepisów. Przyczynia się raczej do siania zamętu informacyjnego i deprecjonowania dalszych prac nad przepisami oraz uwag przedsiębiorców zgłaszanych w trakcie konsultacji. Nie tędy droga. Wskazując na problemy, warto proponować rozwiązania, krytyka może być przecież konstruktywna.

Można by to nawet uznać za zabawne, czytając zwłaszcza część komentarzy doradców podatkowych i prawników, którzy w przyszłości będą projektowane przepisy wykładać i doradzać w tym zakresie przedsiębiorcom. Całkiem inna jest jednak perspektywa biznesu.

Z pewnością podatek od nieruchomości nie jest najłatwiejszą z danin, jego zrozumienie wymaga wiedzy zarówno prawniczej, procesowej, jak i technicznej. Obrazuje to zresztą liczba sporów – pod tym względem można śmiało powiedzieć, że jest to drugi najbardziej konfliktogenny podatek w naszym kraju.

Dlatego do każdej propozycji zmian obecnych przepisów powinniśmy podchodzić poważnie i odpowiedzialnie. Należy oczywiście rozmawiać, ale dyskusja – zwłaszcza prowadzona przez ekspertów prawa podatkowego – powinna mieć charakter merytoryczny, a nie zmierzać do zdobycia kolejnych clickbaitów. ©℗