30 marca 2015 r. ukazał się artykuł Łukasza Zalewskiego w DGP zatytułowany „Pięć bilionów podatkowych kosztów. W czołówce banki i instytucje finansowe”. W tekście przedstawiono dane Ministerstwa Finansów dotyczące przychodów i kosztów podatników CIT. Jest rzeczą znamienną, że w artykule uwaga została skoncentrowana na aspekcie kosztowym, niemal całkowicie pomijając stronę przychodową.

Polecany produkt: Pakiet Rachunkowość 2016 + Zamknięcie roku 2015 >>>

W efekcie artykuł kreuje obraz zawierający ocenę, że istnieją różne kategorie podmiotów gospodarczych, które mają najwyższe koszty, a tym samym powodują, że wielkość uszczuplenia w płaconym podatku jest największa. Jako liderów w tym zakresie stawia się banki i instytucje finansowe, gdyż przeciętne koszty wśród spółek wyniosły bowiem 6,9 mln zł, a wśród instytucji finansowych aż 267 mln zł.
Te dane są jeszcze wzmacnianie przez cytowaną wypowiedź eksperta. „Zdaniem dr. hab. Dominika Gajewskiego, dyrektora Centrum Analiz i Studiów Podatkowych SGH, różnica jest niewspółmierna. – Wynika ona z faktu, że międzynarodowe holdingi mają o wiele większe możliwości transferowania zysków przy wykorzystywaniu szerokiej palety kosztów uzyskania przychodów – uważa ekspert”. W rezultacie czytelnik ma już gotową odpowiedź, dlaczego koszty instytucji finansowych wynoszą „aż 267 mln zł”.
Już w samym określaniu grup podatników autor zastosował daleko idącą niekonsekwencję, ponieważ w jednym akapicie banki są uznane jako instytucje finansowe, gdzie są wymienione obok ubezpieczycieli jako tego typu instytucje, zaś w innym akapicie i w tytule artykułu już nimi wydają się nie być, gdyż są wymienione obok instytucji finansowych.
Niemniej jednak najbardziej razi jednostronne porównanie wysokości kosztów odliczanych przez poszczególne rodzaje podmiotów i sugerowanie na tej podstawie daleko idących wniosków dotyczących możliwości unikania płacenia podatków.
Każdy przedsiębiorca, prowadząc działalność gospodarczą i uzyskując określone przychody, musi ponieść koszty prowadzenia takiej aktywności. Warto może zajrzeć do danych GUS i pokazać dane obrazujące wielkość przychodów i kosztów w całej polskiej gospodarce, pokazać różnice w ich poziomie w poszczególnych branżach i zwłaszcza odnieść je do poziomu rentowności w poszczególnych branżach.
Pisząc o podatku dochodowym, w żadnym punkcie autor nie odnosi się do rentowności przedsiębiorstw czy podmiotów finansowych. Rzetelność dziennikarska nakazywałaby przy poruszaniu tego tematu wskazanie, ile podatku CIT spośród wpłaconych 30,3 mld zł pochodziło od banków i pozostałych instytucji finansowych (tj. tych cechujących się rzekomo zawyżonym kosztami), a jaka kwota z łącznej wielkości 38 mld zł strat podatników CIT pochodziła od tego typu instytucji. Taka ocena byłaby zdecydowanie bardziej wiarygodna.
Kwoty globalne robią oczywiście najmocniejsze wrażenie, ponieważ dla przeciętnego czytelnika kwoty wyrażone w miliardach złotych są ogromne i wymagają one bardziej analitycznego spojrzenia. Warto byłoby zastanowić się głębiej, jakie są tego przyczyny i nie kończyć rozważań cytowanym poglądem „eksperta”. W artykule całkowicie pomija się milczeniem, że wielkość sumy bilansowej banków (aktywa i pasywa będące źródłem przychodów i kosztów) są wielokrotnie większe w instytucjach finansowych niż w innych przedsiębiorstwach. Stąd pojawiają się w sposób oczywisty wyższe koszty uzyskania przychodów.
Sumy bilansowe najmniejszych nawet banków spółdzielczych to kwoty rzędu kilkudziesięciu milionów złotych, podczas gdy wśród spółek z o.o. mogą wynosić nawet kilkaset złotych. Warto porównać, ile wynosi minimalny kapitał własny banku rozpoczynającego działalność z minimalnym kapitałem, np. spółki z o.o. Dla osób, które nie mają takiej wiedzy, warto wskazać, że w zależności od rodzaju banku taki minimalny kapitał musi wynosić równowartość 1 mln euro lub 5 mln euro. W efekcie zawsze przeciętne koszty przypadające na instytucje finansowe będą większe niż pozostałych podatników CIT (przedsiębiorstw).
Sama teza o wyższych kosztach abstrahuje chociażby od liczby zatrudnionych pracowników w bankach. Czy można zatem uznać, że w opinii autora negatywnie należy ocenić to, iż pracuje w tej branży ponad 170 tys. pracowników. Przecież wynagrodzenia pracownicze stanowiły w ostatnich latach prawie połowę kosztów działania banków i są one oczywiście odliczane jako koszty od podstawy opodatkowania w podatku dochodowym.
Warto odnieść się jeszcze do zawartej w artykule, dość często powtarzającej się tezy o łatwym przerzucaniu dochodów w ramach podmiotów powiązanych transgranicznie. Teza oczywiście jest przestawiona w sposób ogólny, bez podawania jakichkolwiek konkretów. Ale można ją dość łatwo powiązać z wcześniej zaprezentowanym porównaniem wysokości kosztów w bankach i innych instytucjach finansowymi z kosztami pozostałych przedsiębiorstw. Trzeba w tym kontekście podkreślić, że banki w publikowanych sprawozdaniach finansowych (czy to w raportach okresowych na GPW, czy na stronach WWW) podają w notach do publicznej wiadomości, jakie mają przychody i koszty (także zobowiązania i należności) z tytułu transakcji z podmiotami powiązanymi i jakie to były rodzaje transakcji (poszczególny typ kosztu można np. porównać z ogółem kosztów danego rodzaju).
Autor nie przeanalizował w ogóle tych danych finansowych banków, a przecież warto było w ramach rozeznania tematu skierować zapytanie do banków, czy w ogóle ponosiły one jakiekolwiek koszty na rzecz podmiotów powiązanych z rajów podatkowych, lub ustalić, czy były spory w zakresie cen transferowych między bankami a fiskusem. W jednej znanej nam sprawie sprzed lat, gdy pojawił się taki zarzut względem banku, ten od razu zapłacił rzekomo należny cały CIT związany z operacją, po czym skutecznie dochodził następnie jego zwrotu, będąc pewny słuszności swojego stanowiska i uzasadnienia biznesowego transakcji.
Warto zauważyć, że banki jako duzi podatnicy, aktywni także na rynku międzynarodowym, a dodatkowo ważni dla stabilności finansowej kraju, są regularnie poddawani analizom i kontrolom ze strony aparatu skarbowego, a także nadzoru bankowego (zwłaszcza w zakresie transakcji z zagranicznymi podmiotami powiązanymi) – ze strony tego ostatniego wiele banków niemal corocznie. Warto przeanalizować, czy przeprowadzone kontrole wskazały w tym zakresie nieprawidłowości i próbę obchodzenia obowiązku zapłaty podatku w Polsce.
Mając na uwadze rzetelność, tą drogą pragnę zaapelować do Łukasza Zalewskiego, autora artykułu „Pięć bilionów podatkowych kosztów”, o ostrożność w zakresie szafowania generalnymi tezami oraz przywoływanie argumentów, które nie wytrzymują konfrontacji z rzeczywistością.
Mariusz Zygierewicz, Związek Banków Polskich / Dziennik Gazeta Prawna