Ministerstwo Finansów chce prześwietlać finanse firm, analizując dane otrzymane w formie elektronicznej, bez zaangażowania samych zainteresowanych. Problemem może być informatyka.
System kontroli podatkowych przejdzie w najbliższych latach gruntowną reformę. Jednym z najważniejszych elementów tych zmian będą e-kontrole, co oznacza, że fiskus w coraz większym stopniu będzie weryfikował rozliczenia firm w sposób elektroniczny. Ma to nie tylko zwiększyć efektywność jego działań, ale też zadziałać profilaktycznie. Podatnicy będą mogli być kontrolowani nawet wtedy, gdy nie będą o tym wiedzieć. To powinno zniechęcać ich do unikania opodatkowania.
Zgodnie z zapowiedziami Ministerstwa Finansów pierwszym etapem przeniesienia kontroli ze świata papierowego do cyfrowego będzie wprowadzenie obowiązku przekazywania danych do kontroli w formie Jednolitego Pliku Kontrolnego. Chodzi o to, aby aparat skarbowy mógł w zautomatyzowany sposób weryfikować dane, co znacząco przyspieszy kontrole i zwiększy ich liczbę. Obowiązek ten będzie dotyczył dużych przedsiębiorstw od lipca 2016 r., a pozostałych firm od lipca 2018 r.
Dodatkowo resort zapowiada wprowadzenie Centralnego Rejestru Faktur, który ma zapewnić fiskusowi dostęp do wystawionych faktur w czasie rzeczywistym. Aby być w stanie przetworzyć pozyskiwane dane, resort planuje powołanie spółki Skarbu Państwa, której zadaniem będzie przygotowanie odpowiednich narzędzi informatycznych.
Wiceminister finansów Wiesław Jasiński z zadowoleniem informował niedawno, że system IT będzie na tyle sprawny, iż wystarczą tylko trzy minuty, aby fiskus mógł sprawdzić 1000 faktur.
Z danych przywoływanych przez wiceministra finansów Leszka Skibę w Sejmie wynika, że w Portugalii (w której JPK funkcjonuje od 2012 r., a centralny rejestr faktur od 2013 r.) sama informacja, że zostanie wprowadzony system informatyczny do walki z wyłudzeniami w VAT, spowodowała, że luka w tym podatku w ciągu roku została ograniczona o 30 proc. Warto jednak mieć świadomość, iż w Portugalii (z populacją 10,5 mln mieszkańców) do centralnego rejestru faktur trafia rocznie 4,2 mld faktur, czyli 360 mln miesięcznie (na podstawie danych prezentowanych na Second Global Forum on VAT w Tokio, w kwietniu 2014 r.). Należałoby więc przyjąć, iż w Polsce faktur wystawianych przez przedsiębiorców nie powinno być mniej niż 10 mld.
Czy faktycznie jednak ma to stanowić efektywne narzędzie w rękach polskich organów podatkowych?
Policzmy. Jeśli potrzeba trzech minut na sprawdzenie 1000 faktur, to do sprawdzenia 10 mld potrzeba 500 tys. godzin, a więc 20 833 dni, czyli ponad 57 lat. A to wszystko przy założeniu, iż narzędzie informatyczne będzie sprawne przez 24 godziny, 7 dni w tygodniu. Oznacza to, że nawet przy pełnym wykorzystaniu nowego systemu kontrole nadal będą wyrywkowe, ponieważ będą prowadzone na około 2 proc. faktur:
3 minuty × 1000 faktur × 10 mld faktur rocznie = 500 tys. godzin = 20,8 tys. dni = 7 lat
Trzeba przyznać, że sama informacja, iż organ podatkowy będzie mógł przetwarzać dane podatnika bez zawiadomienia osób, których to dotyczy, i automatycznie wykrywać patologie podatkowe, robi wrażenie i niewątpliwie przyniesie efekt prewencyjny. Pozostaje jednak mieć nadzieję, że działania te doprowadzą do ujawnienia oszustów podatkowych, a nie przysporzą jedynie dodatkowych obowiązków uczciwym podatnikom i zwiększą ryzyko, iż wskutek „błędów systemu” przyjdzie im udowadniać, iż nie są wielbłądami.
Poza tym trzeba pamiętać o kosztach związanych z implementacją systemu, kwestiach związanych z ochroną danych stanowiących tajemnicę handlową, pokusie korupcyjnej osób mających dostęp do tych wrażliwych danych czy ryzyku błędów systemowych, które mogą sparaliżować działalność przedsiębiorców.
Ważne
Gdyby fiskus, zgodnie z zapowiedziami, miał prześwietlać wszystkie faktury, potrzebowałby 57 lat, żeby kompleksowo zweryfikować dokumenty z jednego roku