Konferencję na temat szarej strefy zorganizował w Sejmie kierowany przez Abramowicza Parlamentarny Zespół na rzecz Wspierania Przedsiębiorczości i Patriotyzmu Ekonomicznego wraz ze Związkiem Przedsiębiorców i Pracodawców oraz Fundacją Republikańską.
W prezentowanym przez przedstawicieli ZPP raporcie za cztery obszary, gdzie jest największa szara strefa uznane zostały: praca, sektor paliwowy, alkoholowy i tytoniowy.
Poseł Adam Abramowicz za jedną z patologii, sprzyjającej pracy na czarno, czyli tworzeniu szarej strefy, uznał zryczałtowaną składkę ZUS. Zwracał uwagę, że w przypadku przedsiębiorców zarabiających 1140 zł miesięcznie, zobligowanych do opłacania tej wysokości składki, państwo zabiera cały dochód. A ci zarabiający mniej muszą nawet do składki dopłacać.
Mówił, że podobny jak w Polsce system obowiązuje tylko w kilku krajach postkomunistycznych, natomiast np. w Niemczech nie ma w ogóle obowiązku płacenia składek przez przedsiębiorców, a w Wielkiej Brytanii składka jest powiązana z dochodem.
"Czas skończyć ze zryczałtowanym ZUS" - podkreślał. Poinformował, że w kierowanym przez niego zespole parlamentarnym powstał pomysł zmian legislacyjnych w tym obszarze. Ma to na razie status założeń do projektu ustawy.
Zmiany polegałyby na tym, by najmniejsi przedsiębiorcy, osiągający przychody do 30 tys. zł rocznie oraz 2,5 tys. miesięcznie (tzw. Mała Działalność Gospodarcza - MDG) płacili tylko 15 proc. podatek od obrotu, zamiast PIT, VAT oraz składek ZUS i NFZ.
Dopiero ci przedsiębiorcy, których nie można by zakwalifikować do MDG rozliczaliby się na zasadach ogólnych, takich jak obecnie. Ponadto z 20 tys. do 30 tys. zł obrotu rocznie podniesiona zostałaby kwota, przy której nie trzeba by mieć kasy fiskalnej. Kwotę minimalnego obrotu rocznego, kwalifikującego do MDG, corocznie ustalałby minister finansów w odniesieniu do średniego wynagrodzenia w gospodarce narodowej.
"Zróbmy coś, dajmy Polakom normalnie żyć, zwłaszcza tym, którzy nie potrafili znaleźć pracy na etacie" - apelował Abramowicz.
Występujący podczas konferencji wiceminister rodziny i pracy Stanisław Szwed nie odniósł się jednoznacznie do tych propozycji. Powiedział jedynie, że nie może "zgodzić się z tezą, że odpowiedzialny za szarą strefę jest ZUS".
Przedstawiciele ZPP prezentowali natomiast raport na temat przyczyn rozrostu "szarej strefy" i metod walki z nią. Zwracali uwagę, że według danych Instytutu Badań nad Gospodarką Rynkową szara strefa w Polsce w 2015 r. wynosiła aż 19,2 proc. PKB. Z kolei według GUS było to 14,5 proc.
Zaznaczyli, że praca jest w szarej strefie właśnie z uwagi na ogromne koszty pozapłacowe, które ze sobą niesie. One powodują, że opłaca się zatrudniać na czarno. Według autorów raportu liczbę pracujących na czarno można szacować na ok. 2 mln osób.
Remedium mogłoby być obniżenie pozapłacowych kosztów pracy oraz ustawa o małej działalności gospodarczej, zawierająca zapisy zreferowane przez posła Abramowicza.
Z kolei nielegalny rynek alkoholu to ok. 15-17 proc. całego rynku, co powoduje straty ok 1 mld zł rocznie. Powodem jest przede wszystkim wysoka akcyza, podobnie jak w przypadku papierosów.
By walczyć z szarą strefą w tej sferze raport ZPP proponuje m.in. brak zmian w akcyzie co najmniej do 2018 roku, wprowadzenie ewentualnych zmian w podatku w sposób przewidywalny, powiązany np. z inflacją oraz utrzymywanie takiej konstrukcji podatków, by nie dyskryminować najmniej zamożnych i nie wypychać ich do szarej strefy.
"Raport można podsumować jednym zdaniem - gdy przesadzimy z podatkami, to ludzie kupują u Ruskich" - mówił Marek Wróbel z Fundacji Republikańskiej.
Autorzy raportu sugerują też powiązanie wysokości sankcji ze szkodą wyrządzoną Skarbowi Państwa oraz rozważenie penalizacji przestępstw, związanych z podrabianiem np. wyrobów tytoniowych.
W przypadku paliw największy problem to wyłudzenia VAT oraz sprzedaż oleju opałowego jako napędowego. O ile cała luka VAT-owska szacowana jest na ok. 50 mld zł, to same paliwa powodują ok. 20 mld zł - wynika z raportu ZPP.
Robert Gwiazdowski z Instytutu Badań nad Gospodarką Rynkową przekonywał podczas konferencji, że większość przedsiębiorców chce płacić podatki, natomiast nie można za przedsiębiorców uważać tych, którzy trudnią się np. wyłudzaniem podatku VAT. "To nie są przedsiębiorcy, tylko bandyci" - mówił. "Wyłudzanie podatku VAT nie różni się niczym od ataku na staruszkę i wyrwaniem jej torebki" - dodał.
Podkreślał, że na szarej, a właściwie "czarnej" strefie tracą zarówno przedsiębiorcy, jak i budżet państwa.