Listę 10 takich wymówek opublikowała niedawno tamtejsza administracja podatkowa. Pierwsze dwa miejsca to wspomniany już podatnik, którego zeznanie zjadł szczur oraz ten który przesadnie polegał na pomocy siostry. Na podium znalazło się jeszcze „mój księgowy jest chory”. Dalej było równie ciekawie. „Pies zjadł moją deklarację roczną”, „w ostatnim dniu terminu będę za granicą bez dostępu do internetu. Nie będę więc miał jak przesłać zeznania”, „Zepsułem laptopa i moją pralkę”, „Do domu wprowadziła się moja siostrzenica i zrobiła w nim taki bałagan, że nie mogę znaleźć informacji potrzebnych do wypełnienia zeznania”, „Mój mąż biegał po moim laptopie”, „Pokłóciłem się z żoną i wyjechałem do Włoch na pięć lat”, „Bardzo długo i poważnie chorowałem”.
Każdą z tych wymówek pojawiła się dopiero, gdy tamtejszy fiskus (HRMC) nałożył na podatników karne odsetki za niezłożenie zeznania w terminie (31 stycznia).
W oświadczeniu dla przedstawicieli prasy Ruth Owens z departamentu HRMC odpowiedzialnego za rozliczenia PIT wyjaśniła, że brytyjski fiskus nie nakłada kar tylko wtedy, gdy podatnicy wytłumaczą się naprawdę ważnymi okolicznościami losowymi. Jako przykład podała katastrofalną powódź, która nawiedziła ostatnio Wielką Brytanię.
Inni spóźnialscy, którzy będą się tłumaczyć np. psem jedzącym dokumenty, muszą się liczyć z wysokimi karami. Najpierw jest to 100 funtów za samo przekroczenie terminu. Jeśli podatnik spóźnia się o więcej niż trzy miesiące, to za każdy dzień naliczane jest dodatkowe 10 funtów (aż do sumy 900 funtów). Kary odpowiednio rosną po pół roku i roku spóźnienia.