Wrocław postawił na swoim. Najpierw Naczelny Sąd Administracyjny w uchwale siedmiu sędziów (z 24 czerwca 2013 r., sygn. akt I FPS 1/13), a teraz Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej w wyroku (z 29 września, sygn. C-276/14) uznały, że podatnikiem VAT jest gmina. Taki status nie przysługuje zaś gminnym jednostkom budżetowym (zakładom budżetowym też pewnie nie) – bo nie są dostatecznie samodzielne.

To wywraca do góry nogami system rozliczeń podatku od towarów i usług w naszych samorządach. Nie wszystkie gminy tego chciały. Jednak wszystkie będą musiały dostosować praktykę do wykładni prawa przedstawionej przez sędziów.
W świetle wyroku TSUE powinny chyba zrobić to natychmiast, inaczej będą łamać unijne regulacje, jasno przez trybunał wyłożone. Ministerstwo Finansów pozwala im jednak „trwać w błędzie” do połowy 2016 r.
Dla Wrocławia centralizacja rozliczeń oznacza korzyści finansowe. Umożliwia odzyskiwanie większej części podatku naliczonego (kwota możliwych odliczeń, głównie z tytułu inwestycji, jest w skali całej gminy większa niż przy rozbiciu na gminę i jej jednostki budżetowe). Wszystkie samorządy, które są w podobnej sytuacji, mogą się cieszyć z rozstrzygającego spór orzeczenia TSUE. Pozostałe mają kłopot.
Te pierwsze zechcą zapewne skorygować rozliczenia VAT wstecz – by odzyskać jak najwięcej pieniędzy. Ministerstwo mówi im jednak: korekty tak, ale albo za całe pięć lat, albo wcale. Pobrzmiewa w tym chyba (bezprawna?) groźba: jak poprawicie rozliczenia tylko za wybrane okresy, pozostałe deklaracje i rozrachunki uznamy za nieprawidłowe.
Resort ignoruje przy tym, świadomie oczywiście, to, że dotychczasowy system – w którym jednostki budżetowe są traktowane jako odrębni od gminy podatnicy – był w pełni akceptowany, wręcz narzucany przez fiskusa. I że to fiskus bronił tego modelu do upadłego przed NSA i TSUE.
Jak to powinno wyglądać lege artis? Być może tak, że wszystkie samorządy powinny niezwłocznie scalić rozliczenia i dokonać korekt za pięć lat wstecz. W tym – niestety – zwrócić VAT, który sfinansowała im Unia Europejska jako wydatek kwalifikowany – jeśli nie był do odzyskania, a teraz jest (choćby poprzez wspomniane korekty). MF tymczasem zaproponowało samorządom rodzaj pewnego paktu: zmieńcie rozliczenia na scentralizowane, ale bez pośpiechu. Nie korygujcie ich – a my nie będziemy się czepiać. Jeśli już skorygujecie (nie możemy wam przecież zabronić, skoro wyrok jest, jaki jest), to konsekwentnie, za cały nieobjęty przedawnieniem okres – inaczej się przyczepimy (choć publicznie obiecujemy, że nie będziemy kwestionować dotychczasowego sposobu rozliczeń). Jak wszyscy będziemy siedzieć cicho, UE nie upomni się o pieniądze z tytułu opłaconego przez nią VAT – więc tym bardziej dajcie sobie spokój z korektami. Podatek będzie wtedy neutralny: wy nie zmienicie dawniejszych deklaracji, my wam nie będziemy musieli niczego oddawać, wy – miejmy nadzieję – nie będziecie musieli oddawać UE.
Resort miał przedstawić szczegółową koncepcję rozwiązania problemu po zapoznaniu się z pisemnym uzasadnieniem uchwały NSA z czerwca 2013 r. Nie zrobił tego. W praktyce bowiem koncepcja ta sprowadzała się do oczekiwania na rozstrzygnięcie TSUE. Można było wykorzystać ten czas na przygotowanie precyzyjnego scenariusza na wypadek, gdyby trybunał orzekł tak jak Naczelny Sąd Administracyjny. Najwyraźniej jednak taki dokument nie powstał. Będzie tworzony teraz. Wstępne propozycje ministerstwa przekonują, że będzie ciekawym pokazem ekwilibrystyki.