Ponad 48 mld zł wynosiły na koniec lipca zaległości tych, którzy na czas nie zapłacili podatku. Jednak Ministerstwo Finansów zrezygnowało z planów i czarnej listy dłużników na razie nie będzie przygotowywać
Zaległości podatkowe / Dziennik Gazeta Prawna
Dziennik Gazeta Prawna
Po raz pierwszy w zestawieniu Ministerstwa Finansów liczba dłużników osób fizycznych (zarówno tych, którzy prowadzą działalność gospodarczą, jak i takich, którzy czerpią tylko dochody z pracy) przekroczyła milion. Za lwią część podatkowych długów odpowiadają przedsiębiorcy indywidualni, bo 65 proc. wartości tych zaległości to niezapłacony VAT. W sumie osoby fizyczne zalegają z płatnością ponad 18 mld zł. Rekordzista ma do zapłacenia 134,2 mln zł.
Niezapłacony podatek od towarów i usług dominuje też w statystyce dłużników, którzy są osobami prawnymi. W tym przypadku stanowił aż 89 proc. podatkowego długu, którego łączna wartość sięga 30 mld zł. Największa jednostkowa zaległość to 465 mln zł.
Tomasz Grunwald, partner i szef zespołu do spraw VAT w firmie doradczej KPMG w Polsce, wymienia dwa podstawowe powody, dla których to właśnie VAT jest głównym źródłem fiskalnego zadłużenia. Pierwszy to zatory płatnicze: podatnik przedsiębiorca często nie ma jak wywiązać się z należności wobec fiskusa, bo przez brak płatności od kontrahentów traci płynność finansową. Druga przyczyna to brak weryfikacji, czy podmiot ubiegający się o status podatnika VAT powinien ten status otrzymać. – W Polsce bardzo łatwo zostać vatowcem. W momencie rejestracji urząd skarbowy właściwie nie sprawdza, czy po drugiej stronie ma prawdziwego przedsiębiorcę, czy przypadkiem nie jest to tzw. słup. Gdyby już na tym etapie była taka weryfikacja, to byłoby to dobre narzędzie w przeciwdziałaniu oszustwom podatkowym. To jest pierwsze sito, które jest nieszczelne – mówi Tomasz Grunwald.
Według eksperta powstawaniu zaległości sprzyja jeszcze sposób rozliczania VAT. Większość przedsiębiorców może to robić w cyklach kwartalnych. To wydłuża cały proces, organy skarbowe w praktyce dopiero w czwartym miesiącu od momentu powstania obowiązku podatkowego zaczynają sprawdzać, czy wszystko jest w porządku.
– To rozwiązanie poszło chyba zbyt daleko. Być może warto się zastanowić, czy nie ograniczyć prawa od rozliczania kwartalnego przedsiębiorcom dopiero rozpoczynającym działalność – zastanawia się Grunwald.
Ministerstwo Finansów próbuje walczyć ze zjawiskiem rosnących zaległości podatkowych. Problem jest poważny, zarówno liczba dłużników, jak i kwota zaległości stale przyrastają. Na koniec 2014 r. osób fizycznych, które nie rozliczyły się w pełni z fiskusem, było 826 tys., firm zaś 85,2 tys. Według tych danych łączna wartość zaległości nieznacznie przekraczała 38 mld zł. Resort chciał walczyć z tym zjawiskiem, przygotowując czarną listę dłużników podatkowych. Miał to być jawny rejestr, podobny do tego, jaki prowadzą biura informacji gospodarczej. Projekt założeń projektu ustawy zakładający utworzenie Rejestru Dłużników Należności Publicznoprawnych już 5 lutego tego roku został skierowany do rozpatrzenia przez rząd. Ale rząd go nie przyjął, wątpliwości innych ministrów wzbudziły warunki wpisywania podatników na listę. W ten sposób projekt upadł, bo jest niemal pewne, że obecny rząd już się nim nie zajmie. MF robi jednak dobrą minę do złej gry i deklaruje, że nadal pracuje nad założeniami, m.in. na nowo wylicza dolny limit zaległości, która może zostać ujawniona w rejestrze. W pierwszej wersji limit ten wynosił 500 zł, co krytycy ministerialnej propozycji uznali za zbyt nisko ustanowiony próg.
Ministerstwo chciało stworzyć jawną listę dłużników podatkowych, bo liczyło na to, że zadziała ona jak rejestry dłużników prowadzone przez biura informacji gospodarczej. Według MF nierzetelny podatnik miałby większą motywację do spłaty długu, jeśli groziłaby mu utrata reputacji wobec innych uczestników obrotu gospodarczego. Przekładałoby się to na trudności np. przy zaciąganiu kredytów. MF dowodziło, że z doświadczeń biur informacji gospodarczych wynika, że jednym z ważnych instrumentów motywujących do dobrowolnej spłaty zobowiązań jest ujawnianie informacji o niewywiązywaniu się dłużnika z jego obowiązków.
Andrzej Kulik z Krajowego Rejestru Długów potwierdza: samo wpisanie dłużnika na listę to mocna „zachęta” do spłaty długów. W przypadku KRD 72 proc. należności opóźnionych do trzech miesięcy było spłacanych zaraz po ujawnieniu. Oczywiście im starsze długi, tym motywacja dłużnika mniejsza. Przy należnościach przeterminowanych ujawnienie w KRD skłaniało do spłaty w przypadku 26 proc. z nich. Jednak nawet gdyby przyjąć ten najgorszy wskaźnik, MF mogłoby liczyć na odzyskanie ok. 12 mld zł po ujawnieniu długów wobec fiskusa.
– Dla rządu i gmin to byłaby zmiana, która uszczelniłaby system i dzięki której część należności trafiłaby do ich budżetów. Dziś jest tak, że spore grono osób – zwłaszcza przedsiębiorców – ma niezasłużenie czystą kartę w relacjach biznesowych, a ich rzeczywista kondycja finansowa nie jest znana. To dlatego, że dane o zadłużeniu wobec fiskusa są chronione tajemnicą skarbową – mówi Andrzej Kulik.
Ale inni eksperci mają wątpliwości co do skuteczności listy. Tomasz Grunwald zwraca uwagę, że płatności wobec fiskusa są na ogół na wysokich pozycjach listy płatności. Jeśli ktoś nie płaci podatków, to najprawdopodobniej nie wywiązał się wcześniej z innych zobowiązań, a tego typu długi mogą być ujawniane w rejestrach dłużników biur informacji gospodarczej. Według niego czarna lista dłużników podatkowych mogłaby nie spełnić pokładanych w niej nadziei. Lepszym sposobem byłoby stosowanie na większą skalę ugód. – Rozłożenie długu na raty, odłożenie terminu płatności – to mogłoby zadziałać. Takie metody stosują inne kraje i są to metody skuteczne. Lepiej odzyskać należność nieco później, niż narażać się na bezskuteczną egzekucję – ocenia Tomasz Grunwald.
Rozłożenie długu na raty, odłożenie terminu płatności: inne kraje je stosują.