KRZYSZTOF SACHS Rozważmy likwidację stawek obniżonych i wprowadźmy jednolitą podstawową stawkę VAT. Dzisiaj niższa danina na niektóre produkty i usługi jest elementem polityki społecznej państwa. Ale czy w praktyce temu służy?
Czy w świetle sygnałów o dużej skali wyłudzeń w VAT można powiedzieć, że system tego podatku się zużył? Może czas na powrót do podatku obrotowego? Czy taka danina nie służyłaby lepiej budżetowi?
Pogłoski o śmierci VAT uważam za przesadzone. Obecny system ma nadal przyszłość. Niezależnie od wszelkich sygnałów o nieprawidłowościach i wyłudzeniach, budżet dzięki tej daninie ciągle uzyskuje ogromne kwoty. Nie sądzę, żeby likwidacja VAT i zastąpienie go podatkiem obrotowym zwiększyły ich wysokość, przecież właśnie zastąpienie podatku obrotowego podatkiem VAT w 1993 r. spowodowało zwiększenie wpływów budżetowych. Z luką można skutecznie walczyć, ale nie należy przy okazji wylewać dziecka z kąpielą. Poza tym obecnie nie ma dobrej pory na tak daleko idące rewolucje. Dzisiejszy system obowiązuje w 28 różnych krajach o ukształtowanych gospodarkach i jego zmiana o charakterze rewolucyjnym byłaby trudna, o ile nie niemożliwa.
Dobry czas na podatkowe rewolucje był w latach 90., kiedy gospodarka Polski była w rozsypce i jej system prawny był na nowo budowany po latach komunizmu. Wprowadzono wtedy ustawę o VAT, która w lepszym lub gorszym stopniu odpowiadała duchowi tamtych czasów.
Wiele mówi się o reformach systemu. Pracuje nad nimi Komisja Europejska, wprowadza je także nasz parlament. Co sądzi pan o takich rozwiązaniach, jak np. upowszechnianie mechanizmu odwrotnego obciążenia?
Wygląda na to, że zastosowanie tego mechanizmu pozwoliło na wzrost wpływów budżetowych. Co prawda konieczność odróżniania zakupów objętych systemem odwróconego VAT od normalnych zakupów komplikuje życie podatnikom, ale jednocześnie daje przynajmniej w pewnych zakresach pewność, że uczciwy podatnik nie stanie się nieświadomą ofiarą oszustów. Nie uważam jednak, żeby było to jedyne lekarstwo na bolączki obecnego systemu.
Jak więc pana zdaniem można zmniejszyć wyłudzenia w VAT?
Kluczowa jest edukacja podatników i fiskusa, ale również wewnętrzne procedury, które pozwolą uchronić się przed nieuczciwymi dostawcami lub co najmniej pozwolą udowodnić należytą staranność przedsiębiorcy w tym zakresie. Podatnicy muszą wiedzieć, że korzystanie z usług podejrzanego dostawcy, bez jego dokładnego sprawdzenia, może mieć konsekwencje zarówno podatkowe, jak i karne. Należy brać pod uwagę wytyczne, jakie w tym zakresie wypracował Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej. Z jego orzeczeń (m.in. w sprawach C-80/11, C-142/11) wynika, że podatnik, który dochowa należytej staranności biznesowej, nie może być przez fiskusa karany brakiem prawa do odliczenia podatku. Niestety, do tej pory w Polsce organy podatkowe potrafiły działać ze źle pojętym automatyzmem i gdy nie mogły ukarać tzw. słupów (czyli firm, które już zniknęły), zabierały się do uczciwych podatników. Takiemu podejściu stanowczo sprzeciwia się unijne orzecznictwo. Zamiast tego organy podatkowe powinny sprawniej wymieniać informacje z innymi służbami i być aktywniejsze w ściganiu nieuczciwych podmiotów. Może czas na jednolitą bazę przedsiębiorców, w której będą zawarte dane o ich kontrahentach. Jeśli będzie z niej wynikać, że chodzi o solidną firmę, płacącą podatki i niepowstałą dwa tygodnie przed transakcją, to przedsiębiorca ma prawo założyć, że handluje z podmiotem uczciwym. Nie powinien być karany, gdyby okazało się coś przeciwnego.
Czy za przykładem niektórych krajów nie powinniśmy jednostronnie obniżać stawek VAT na ważne dla nas produkty? Tak, jak np. zrobiła to Francja, która mimo protestów Komisji Europejskiej obniżyła VAT na e-booki.
Myślę, że Polska nie powinna się narażać na ewentualne sankcje za naruszenie prawa wspólnotowego. Osobiście widzę inne rozwiązanie dla problemów związanych ze stawkami obniżonymi.
Jakie?
Rozważmy likwidację stawek obniżonych i wprowadźmy jednolitą podstawową stawkę VAT. Dzisiaj niższa danina na niektóre produkty i usługi jest elementem polityki społecznej państwa. Ale czy w praktyce temu służy? Dla przykładu, z obniżonego VAT na żywność korzystają zarówno konsumenci ubodzy, jak i zamożni. Jednocześnie żywność, zależnie od jej właściwości, jest opodatkowana kilkoma różnymi stawkami. Dobrym przykładem jest opodatkowanie pieczywa według kryterium świeżości. Może czas na wprowadzenie jednolitej stawki VAT na akceptowalnym społecznie poziomie. Środki, które budżet zyska z tego tytułu, można przeznaczyć na naprawdę efektywne wsparcie grup najniżej zarabiających, np. poprzez istotne podwyższenie kwoty wolnej w PIT. Po likwidacji stawek obniżonych ceny żywności zapewne wzrosną, ale państwo będzie mogło rekompensować podwyżki podatnikom najbardziej potrzebującym. Znikną także problemy interpretacyjne, które czasem zbliżają się do granic absurdu. Nie będzie trzeba oceniać stopnia świeżości ciastek, zawartości kawy w kawie ani zastanawiać się, czy książka na dysku to dalej książka. Unikniemy sytuacji, w których jeden dostawca opodatkuje je stawką 8 proc., a drugi 23 proc. Zmniejszy się też skala nadużyć, a budżet będzie mógł naprawdę efektywnie wykorzystać środki na pomoc obywatelom. To musi pociągnąć za sobą także likwidację zwolnień, ulg itp. Uważam jednak, że warto ten pomysł przynajmniej przeanalizować.
Część ekspertów mówi o starej ustawie VAT jako lepszej i prostszej od obecnej. Co pan o tym sądzi?
Nie zgadzam się z nimi. Stara ustawa miała wprawdzie 55 artykułów, ale znaczna część istotnych regulacji znalazła się w wielu różnych rozporządzeniach. Taki stan rzeczy naruszał art. 217 Konstytucji RP, który nakazuje określić wszystkie elementy konstrukcyjne podatku w ustawie. Dodatkowo stare regulacje tylko pozornie były prostsze. Przedsiębiorcy byli zmuszeni szukać rozwiązania swoich problemów w wielu aktach prawnych, rozporządzeniach, zarządzeniach, zamiast w jednym. Pamiętam swoją wyprawę w latach 90. na staż do Londynu, gdzie zobaczyłem książkę wielką jak Biblia. Spytałem, co to, a gospodarz odpowiedział, że to brytyjski zbiór przepisów o VAT. Inne, choć podobne gabarytowo pozycje, dotyczyły podatków dochodowych. Wyjąłem wtedy cienkie zeszyciki, w których były zapisane nasze ówczesne przepisy o VAT i akcyzie. To były jednak inne czasy, w których nie należeliśmy do UE, nie harmonizowaliśmy naszych przepisów, nie trzeba było wprowadzać skomplikowanych regulacji dotyczących transakcji wewnątrzwspólnotowych, a o wielu problemach przedsiębiorców po prostu nam się nie śniło. Komu w 1993 r. w ogóle przyszłoby do głowy, że możliwe będzie wprowadzenie np. ulgi na złe długi? Dziś takie przepisy obowiązują i z jednej strony pomagają rozwiązywać niektóre problemy, ale z drugiej powodują, że ustawa jest coraz dłuższa i coraz mniej przystępna. To tylko jeden z przykładów. Dodatkowo, o czym się już zapomina, stara ustawa była naprawdę dziurawa, pozwalała na wiele prostych mechanizmów obejść przepisów. Weźmy dla przykładu choćby przepisy dotyczące rozliczenia podatku naliczonego tzw. strukturą sprzedaży – gdybyśmy stosowali dziś ich ówczesną, prostą formę, przewidującą miesięczne rozliczenie struktury bez jakiejkolwiek korekty, to wycieki z budżetu mogłyby sięgnąć miliardów złotych.