Znany, ale emocjonujący spór o opodatkowanie e-booków (a także e-gazet) może mieć nieoczekiwany finał. Jak wiadomo, chodzi o to, czy można stosować do nich niższą stawkę VAT (co niektóre kraje robią, nie oglądając się na unijne regulacje, np. Francja), czy też trzeba się bezwzględnie trzymać dyrektyw unijnych i stanowiska KE (np. Polska z 23-proc. VAT).
Znany, ale emocjonujący spór o opodatkowanie e-booków (a także e-gazet) może mieć nieoczekiwany finał. Jak wiadomo, chodzi o to, czy można stosować do nich niższą stawkę VAT (co niektóre kraje robią, nie oglądając się na unijne regulacje, np. Francja), czy też trzeba się bezwzględnie trzymać dyrektyw unijnych i stanowiska KE (np. Polska z 23-proc. VAT).
Poglądy naszego Ministerstwa Finansów są w tej sprawie jasne: teoretycznie nie ma ono nic przeciwko obniżeniu podatku od e-booków, ale konfliktu z Komisją Europejską nie zamierza ryzykować. Czyli jest za, ale przeciw – do czasu przynajmniej, gdy unijne przepisy w tej materii się nie zmienią. W przypadku e-gazet resort podziela przekonania unijnych urzędników i zwraca uwagę, że nie są one bądź nie muszą być produktem tożsamym z ich papierowym odpowiednikiem, co uzasadnia ich odmienne traktowanie pod względem podatkowym (książki obłożone są u nas 5-proc. daniną, a gazety 8-proc.). Czy KE dojrzeje jednak do decyzji, by obniżyć podatek od książkowych i gazetowych e-wydań? To nie jest oczywiste, choć pojawiały się ostatnio sygnały uzasadniające taką nadzieję. Nieoczekiwanie pewne zamieszanie może wywołać opisany przez nas raport ekspertów (tzw. grupa siedmiu), którzy analizowali problem opodatkowania transakcji internetowych. Konkluzja: w przypadku, gdy określone produkty mają swoje elektroniczne odpowiedniki, prawidłowym rozwiązaniem jest stosowanie do jednych i drugich jednakowej – uwaga: podstawowej stawki. To by oznaczało, że nie należy obniżać VAT na e-booki, lecz podwyższyć na książki.
Reguła nie jest sama w sobie zła. Wyraża ona pewną tendencję – by upraszczać system i odchodzić od zróżnicowanych stawek na rzecz jednej. Jednak w odniesieniu do rynku, o którym mówimy, może mieć fatalne skutki. Z dwojga złego lepsze jest już status quo: czyli wyższy VAT od e-wydań i niższy od papierowych egzemplarzy. W pierwszym przypadku większa danina jest z ekonomicznego punktu widzenia łatwiejsza do udźwignięcia – ze względu na niższe, a w każdym razie znacznie bardziej elastyczne koszty „produkcji” elektronicznego odpowiednika. W drugim oznaczałaby pogłębienie zapaści na rynku mediów papierowych oraz problemów branży wydawniczej.
Komisja Europejska zapewne doskonale zdaje sobie pewnie z tego sprawę i – miejmy nadzieję – pochopnie, a tym bardziej głupio, działać nie będzie. Ale tak czy inaczej zyskała, niestety, kolejny argument za tym, by VAT na e-booki i e-gazety nie obniżać. Ciekawe jednak, czy zapyta o zdanie ekspertów także z innych niż podatki dziedzin.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama