Wszystko wskazuje na to, że podatnicy CIT niezbyt długo cieszyli się z możliwości rozliczania hipotetycznych kosztów pozyskania kapitału zewnętrznego.
Chodzi o wprowadzony z początkiem 2019 r. do ustawy o CIT art. 15cb. Na jego podstawie spółki będące podatnikami podatku dochodowego od osób prawnych zyskały możliwość zaliczania do kosztów właśnie kosztów, które faktycznie nie wiązały się z poniesieniem żadnego wydatku.
Prawodawca zgodził się na to, by spółka mogła zaliczać do kosztów podatkowych kwotę odpowiadającą iloczynowi stopy referencyjnej Narodowego Banku Polskiego obowiązującej w ostatnim dniu roboczym roku poprzedzającego rok podatkowy powiększonej o 1 pkt proc. oraz kwoty:
- dopłaty wniesionej do spółki w trybie i na zasadach określonych w odrębnych przepisach lub
- zysku przekazanego na kapitał rezerwowy lub zapasowy spółki,
– o ile nie zostały one przeznaczone na pokrycie straty bilansowej.
Co więcej, koszty te rozliczane są przez trzy lata, bo w roku wniesienia dopłaty (czy odpowiednio zatrzymania zysku) oraz dwóch kolejnych latach. Przy czym prawodawca zdefiniował maksymalną kwotę takich kosztów – wynosi ona 250 tys. zł/rok. Zawsze jest to jednak dodatkowa korzyść dla podatnika (maksymalnie 47 500 zł). A co ważne, nie wiąże się ona z dodatkowym wydatkiem.
Właścicieli, których stać na takie finansowanie działalności spółki, nie powinno zniechęcać nawet to, że warunkiem jest zatrzymanie tych środków przez kolejne trzy lata, licząc od końca roku podatkowego, w którym została wniesiona dopłata do spółki albo została podjęta uchwała o zatrzymaniu zysku w spółce – czyli o rok dłużej niż korzystają z hipotetycznych kosztów, bo jeżeli nawet będą zmuszeni wypłacić środki ze spółki, to najwyżej w bieżącym rozliczeniu zwrócą uprzednio odliczone koszty (bez odsetek).
Innymi słowy, nawet jeżeli kwota korzyści – zwłaszcza w relacji do wymaganej wartości dopłaty/zatrzymanego zysku – nie rzuca na kolana, to sama instytucja jest pozytywnie postrzegana przez podatników (a na początku nawet z pewnym niedowierzaniem).
Koniec dobroci fiskusa
Lektura druku sejmowego nr 207 prowadzi do wniosku, że jeszcze instytucja hipotetycznych kosztów pozyskania kapitału zewnętrznego dobrze nie zakorzeniła się na gruncie polskiego CIT, a ustawodawca już podejmuje działania, by podatników do niej zniechęcić.
Oczywiście, jak często bywa w takich sytuacjach, polski prawodawca tłumaczy to prawem unijnym, a konkretnie rekomendacjami, „jakie Komisja Europejska przedstawiła Polsce w trakcie oceny polskich przepisów dotyczących zaliczania do kosztów uzyskania przychodów kosztów hipotetycznych odsetek (art. 15cb ustawy o CIT)”. Dalej w tym uzasadnieniu autor projektu nowelizacji przepisów wyjaśnia: „Został wówczas podniesiony brak szczególnej klauzuli, która wyłączałaby możliwość stosowania art. 15cb, w sytuacji gdy podatnik dokona nieuzasadnionych ekonomicznie czynności w celu umożliwienia potrącenia takich kosztów w rozliczeniu podatkowym z tytułu podatku dochodowego”.
Efektem tego ma być klauzula przeciwko unikaniu opodatkowania, zgodnie z którą kosztów takich nie stosuje się, jeżeli uznanie kwoty za koszt uzyskania przychodów „było głównym celem dokonania przez podatnika lub podmioty powiązane, o których mowa w art. 11a ust. 1 pkt 4, z tym podatnikiem, czynności prawnej albo powiązanych czynności prawnych, których dokonano bez uzasadnionych przyczyn ekonomicznych. Do uzasadnionych przyczyn ekonomicznych nie zalicza się przypadku, gdy korzyść uzyskana w roku podatkowym lub w latach następnych wynika z zaliczenia do kosztów uzyskania przychodów”.
Czy gra jest warta świeczki
Lektura projektowanych regulacji, a tym bardziej ich uzasadnienia, sugerowałaby, że podatnicy mają do pozyskania poważne środki liczone w milionach. Jak bowiem czytamy w uzasadnieniu do projektu: „(…) Prawo do podwyższania kosztów dla celów rozliczenia podatku dochodowego nie będzie przysługiwało więc tym podatnikom, którzy układając odpowiednio stosunki zewnętrzne, działają głównie w celu uzyskania korzyści podatkowej (np. przez wniesienie dopłaty do spółki, która następnie przekaże środki finansowe pochodzące z tej pierwszej dopłaty innej lub kolejnej spółce w ramach drugiej lub kolejnej dopłaty). (…) Można przyjąć, że korzyścią niepodatkową jest między innymi redukcja kosztów operacyjnych/administracyjnych działalności podatnika (np. na skutek reorganizacji) lub zwiększenie albo zabezpieczenie źródła przychodów przez zdobycie dostępu do np. nowych rynków zbytu, nowych technologii, nowych inwestorów czy surowców naturalnych”.
Sęk w tym, że jedna spółka korzystająca z rozliczenia kosztów pozyskania kapitału zewnętrznego może uzyskać maksymalnie w roku korzyść w kwocie 47 500 zł, co w ramach trzyletniego okresu daje łącznie 142 500 zł.
Owszem, jak mówi stare rosyjskie przysłowie: „Po kopiejkę i car się schyli, po rubelka to nawet przyklęknie”, jednak aby pokazać, że taka kwota nie rzuca na kolana, warto wyjaśnić, że dla osiągnięcia takiej korzyści konieczne jest „zamrożenie” na przeszło trzy lata kwoty 10 mln zł!
Wobec tego wprowadzanie do tych przepisów klauzuli przeciwko unikaniu opodatkowania, a co za tym idzie mechanizmów, w oparciu o które organ może (po czasie) kwestionować działania podatnika, zapewne skutecznie zniechęci te podmioty, które rozważały skorzystanie z takiej instytucji (najczęściej według zasady: i tak nie dzielę zysku czy wnoszę dopłatę, to przy okazji skorzystam).
Dobrze chociaż, że w tym przypadku prawodawca nie uznał, iż zmiana jest tak ważna, że należy ja wprowadzić w trakcie 2020 r. i zaplanował jej wejście w życie z początkiem 2021 r.