Limitu 150 tys. zł nie stosuje się przy sprzedaży firmowego samochodu osobowego, który nie jest środkiem trwałym. Czy to furtka na ominięcie kosztowych ograniczeń?
Od 1 stycznia 2019 r. przedsiębiorca nie może potrącić od przychodu – w związku z zakupem auta osobowego – więcej niż 150 tys. zł. Nawet przy jego sprzedaży. Jednak ograniczenie to ma zastosowanie tylko do aut, które są środkiem trwałym. Do tych, które nimi nie są, ograniczeń nie stosujemy. Niektórzy widzą w tym metodę na uniknięcie limitu, a schemat optymalizacyjny przedstawiają tak: przedsiębiorca bierze luksusowe auto w leasing operacyjny, a następnie wykupuje je, by sprzedać.
– Spłata wartości pojazdu w ratach leasingowych podlega limitowaniu wskaźnikiem proporcji 150 tys. zł do wartości pojazdu. Dlatego w ratach powinna być zawarta niska kwota spłaty wartości auta. Pozostała część natomiast powinna być uwzględniona w cenie wykupu samochodu – tłumaczy Radosław Kowalski, doradca podatkowy. I dodaje, że przy tego typu transakcji nabywca nie będzie ograniczony limitem 150 tys. zł. Zgadza się z nim Łukasz Kempa, ekspert Grant Thornton.
– Reguła jest taka, że wydatki związane z działalnością gospodarczą są kosztem podatkowym, a omawiane ograniczenia są wyjątkiem od tej zasady – twierdzi ekspert. Wyjaśnia, że nie można ich interpretować rozszerzająco, a zastosowanie ograniczenia do niewynikającej z umowy leasingu ceny wykupu byłoby taką interpretacją. – Cena wykupu może być więc kosztem niezależnie od limitów – uważa Kempa. Przypomina jednak o obowiązku raportowania schematów podatkowych i klauzuli generalnej. Wydaje się więc, że w świetle przepisów taki model rozliczeń się broni, ale eksperci podchodzą do niego sceptycznie, bo może nie sprawdzić się w praktyce. Nie wiadomo bowiem, czy firmy leasingowe zgodzą się na niskie raty i wysoką kwotę wykupu. – Zaproponowane rozwiązanie zakłada, że spłata wartości początkowej jest istotnie w tyle za wartością rynkową samochodu, co samo w sobie może być nie do zaakceptowania dla firmy leasingowej, dla której zabezpieczeniem jest właśnie przedmiot umowy leasingu – twierdzi Marta Szafarowska z Gekko Taxens. Leasingobiorcy narażaliby się więc na straty finansowe, gdyby firma zaprzestała spłaty rat lub gdyby samochód skradziono.
Jak będzie? Wszystkie pomysły na optymalizacje związane z samochodami osobowymi zweryfikuje rynek. Ale gdyby się okazało, że firmy leasingowe przystaną na zaprezentowane wyżej rozwiązanie, to trzeba pamiętać, że uznanie, czy coś jest środkiem trwałym, czy nie, zależy od tego, czy zostały spełnione ustawowe przesłanki. – Nie chodzi o to, aby pojazd nie znalazł się w ewidencji, tylko o to, by nie spełniał definicji środka trwałego. Czyli nie można nabyć auta (które będzie jego własnością lub współwłasnością) i użytkować je dłużej niż rok – podsumowuje Radosław Kowalski.