W zachodnich demokracjach donoszenie o nieprawidłowościach to imperatyw. Dla Polaka donos to sposób na wylanie żalów i utrudnienie życia tym, którzy go zawiedli.
/>
Polacy raczej brzydzą się donosami – uważa Paweł Satkiewicz, doradca podatkowy, twórca serwisu Podatki.blog. Jego zdaniem mamy do nich zupełnie inne podejście niż mieszkańcy krajów Europy Zachodniej czy Skandynawii. – Tam donos jest spełnieniem obywatelskiego obowiązku. Ludzie są nauczeni informować władze o dostrzeżonych nieprawidłowościach. U nas sygnalizowanie naruszeń jest traktowane jako kolaboracja z organami państwa – mówi Satkiewicz.
Co do tego, że donosicielstwo nie cieszy się w Polsce uznaniem, nikt nie ma chyba wątpliwości. Wystarczy spojrzeć na synonimy słowa „donosiciel”. Mamy wśród nich dwulicowca, fałszywca, kabla, konfidenta, wtyczkę i kapusia. Pejoratywną konotację ma też słowo „oszust”, ale ten i tak cieszy się większym poważaniem niż donosiciel. Określa się tak często cwaniaka, spryciarza, tego, który zdołał przechytrzyć system (czytaj: zachłannego fiskusa).
– Zasadniczo w Polsce lepiej jest więc kraść i oszukiwać, niż donosić na złodziei i oszustów. Trudno się zgodzić z takim podejściem – mówi doradca podatkowy Mariusz Makowski. Podkreśla, że informowanie o zauważonych przypadkach oszukiwania na podatkach jest działaniem w interesie nas wszystkich.
Co ciekawe, negatywny stosunek Polaków do donosicielstwa nie oznacza wcale, że go nie praktykujemy. Z danych udostępnionych redakcji przez organy Krajowej Administracji Skarbowej (KAS) wynika, że donosimy na rodaków z olbrzymią gorliwością. Tyle że najczęściej robimy to w złości i podając informacje niezgodne z prawdą.
Czytaj też: Rząd nie spieszy się w walce ze smogiem
Dominują anonimy
Chodzi o klasyczne donosy, a więc sygnały płynące do organów podatkowych bezpośrednio od podatników. Niepytanych, niewzywanych do udzielenia odpowiedzi czy podania informacji. Są to więc sygnały, które kierujemy do organów podatkowych z własnej woli i wewnętrznej potrzeby.
Pracownicy fiskusa nie są głupi. Zdają sobie sprawę z tego, jak Polacy traktują donosy. Próbują je jednak odczarować. Nie nazywają ich więc po imieniu, tylko mówią o „informacjach sygnalizacyjnych”, których celem jest umożliwienie wychwycenia nieprawidłowości, zidentyfikowanie potencjalnych zagrożeń ze strony nieuczciwych podatników i przyspieszenie działań w konkretnych obszarach ryzyka.
Według ekspertów fiskus popełnia jednak podstawowy błąd. Chodzi o to, że godzi się na anonimy. – Ta forma składania donosów staje się bardzo często przyczyną kłopotów Bogu ducha winnych podatników. Gdyby donos musiał być podpisany i dane składającego byłyby weryfikowane, to zakładam, że do fiskusa nie docierałyby fałszywe informacje pisane z zazdrości, zawiści i złości. A pomówieni nie musieliby się z nich tłumaczyć – przekonuje Satkiewicz.
Fiskus nie widzi w anonimach nic złego. Wręcz zachęca rodaków do takiej formy zgłaszania informacji. Do niedawna służyły temu m.in. skrzynki na donosy wieszane na ścianach urzędów. – Większość już pościągano, zapewniając w zamian m.in. Krajowy Telefon Interwencyjny KAS, na który można dzwonić nie tylko anonimowo, ale też bezpłatnie, przez okrągłą dobę z całej Polski – przypomina Mariusz Makowski.
Rzecznicy niemal wszystkich izb administracji skarbowej potwierdzają, że podległe im urzędy otrzymują anonimy.
– Pisma, które docierają do organów podatkowych, często zaczynają się od słów: „uprzejmie informuję/donoszę”, „kierując się obywatelskim obowiązkiem”, „w trosce o państwo polskie i zgodnie ze swoim sumieniem”, a kończą podpisem: „uczciwy obywatel”, „sprawiedliwy”, „patriota”, „życzliwy”, „donosiciel” lub „zbulwersowany obywatel RP” – relacjonuje Renata Kostowska, rzeczniczka prasowa Izby Administracji Skarbowej w Olsztynie. Dodaje, że zdarza się i tak, że zgłoszenie jest opatrzone fałszywym podpisem.
Brak podpisu lub fałszywe dane nie powodują jednak, że donos ląduje w koszu i fiskus rezygnuje ze sprawdzenia podanych w nim informacji. Rzecznicy izb administracji skarbowej zapewniają nas, że jest weryfikowany każdy sygnał, a więc również ten od nieznanego lub nieprawdziwego nadawcy. Ważniejsze od podpisu są bowiem precyzyjne informacje na temat podmiotu, któremu są zarzucane naruszenia. Zdarza się jednak i tak, że anonimowy sygnalista nie podaje danych pozwalających na ustalenie, na kogo konkretnie donosi.
Fiskus traktuje anonimy jako sposób namówienia Polaków do zgłaszania naruszeń prawa podatkowego. – Niewykluczone, że gdyby zgłoszenie wymagało podania pełnych danych sygnalisty, to KAS nie dostawałby donosów w ogóle lub byłoby ich zdecydowanie mniej. Inna byłaby jednak również ich wartość merytoryczna – uważa Satkiewicz.
– Ponadto zgłaszający nieprawidłowości nie chcą, by przypięto im łatkę donosiciela i mogą obawiać się ewentualnej zemsty. Czy w takiej sytuacji organ podatkowy ma prawo żądać od nich podania informacji, które mogłyby im zaszkodzić? – pyta Mariusz Makowski.
Kij ma dwa końce
Rzeczywiście donosów nieprawdziwych, jak udało nam się ustalić, jest całkiem sporo. – Duża część przedstawionych spraw po przeprowadzonej analizie nie potwierdza się. Wynika to m.in. z tego, że informacja jest pisana jedynie na podstawie przypuszczeń. Osoba donosząca np. na sąsiada, który postawił okazały dom, a osiąga niewielkie dochody, nie wie, że otrzymał on np. spadek lub wziął kredyt hipoteczny. Podobnie jest z prowadzeniem niezgłoszonej działalności. Nie zawsze sąsiad, który naprawia w garażu samochody, robi to nielegalnie. Często okazuje się, że działalność jest zarejestrowana – wyjaśnia Renata Kostowska z olsztyńskiej IAS.
Od razu dodaje jednak, że nie można wrzucać anonimów do jednego worka. – Wśród nich są sygnały bardzo konkretne, które umożliwiają podjęcie interwencji – mówi Kostowska. – Często są to zgłoszenia, które pozwalają złapać na gorącym uczynku osoby zajmujące się handlem przemycanym towarem. Chodzi tu przede wszystkim o przywiezione z Rosji papierosy czy paliwo, a także alkohol, choć ten najczęściej pochodzi z nielegalnej produkcji krajowej – informuje Kostowska. Na potwierdzenie podaje przykład otrzymanego zgłoszenia o treści: „Bezledy (przejście graniczne – red.), najbliższy wtorek, nocna zmiana, pan X (tu niezbędne dane), papierosy”. I drugie: „Pan Z (tu dane osobowe) chowa przemyt w kołach, a także jego żona wozi”. – Dzięki anonimom docierają do nas informacje dotyczące firm wystawiających puste faktury, prowadzenia niezgłoszonej do opodatkowania działalności gospodarczej, np. w zakresie dodatkowych usług świadczonych przez rolników lub usług budowlano-remontowych, nieewidencjonowania sprzedaży towarów i usług za pomocą kas fiskalnych, np. w salonach fryzjerskich, sklepach spożywczych, gabinetach lekarskich, a także życia ponad stan – relacjonuje Bartosz Stróżyński, rzecznik prasowy IAS w Bydgoszczy. Dodaje, że część z nich się potwierdza.
Wzoru obywatelskiego donosu dostarczyła nam rzeczniczka IAS w Łodzi Agnieszka Pawlak. Wygląda on tak: „Zawiadamiam, że XXX prowadzi w /podany adres/ działalność gospodarczą i za wykonane usługi pobiera zapłatę, nie naliczając podatku VAT, oraz odmawia wystawienia rachunku. Proszę o wszczęcie postępowania skarbowego, bo wyżej wymieniona osoba działa na szkodę budżetu państwa”.
Rzeczywiście nie można zaprzeczyć, że takie informacje mogą być przydatne dla fiskusa i służą dobru innych przedsiębiorców, tych, którzy VAT odprowadzają. O ile oczywiście są prawdziwe.
Zemsta za krzywdy
– Treść i sposób sformułowania informacji wskazuje bardzo często na emocjonalny stosunek zawiadamiającego – zwraca uwagę Bartosz Stróżyński z bydgoskiej IAS. Można się zatem domyślać, że informacje pochodzą od osób skonfliktowanych ze sobą w codziennym życiu. Mowa tu np. o skłóconych kontrahentach czy o pracownikach zwolnionych z zakładów pracy, którzy wskazują na różne nieprawidłowości, takie jak: ujmowanie w kosztach prywatnych wydatków, zatrudnianie pracowników na czarno – relacjonuje Stróżyński.
Przykłady takich donosów pisanych niejako po złości można mnożyć. – Jeden z moich klientów dostał wezwanie do czynności sprawdzających, w których organ podatkowy żądał wyjaśnień, czego dotyczyły otrzymane przez niego przelewy, i tu w piśmie wymieniono konkretne kwoty i daty przelewów. Klientowi nietrudno było się domyślić, od kogo organ podatkowy uzyskał informacje – opowiada Makowski.
Kolejnych przykładów – tym razem donosów pisanych najpewniej przez byłych pracowników – dostarcza nam IAS w Łodzi. Jeden z nich wygląda tak: „W imieniu wszystkich obywateli pytam, jak to możliwe, że jedni uczciwie płacą podatki, inni zaś np. XXX prowadzi działalność gospodarczą w kilku miejscach /podane adresy/ zatrudnia ludzi na umowę-zlecenie lub inne umowy, które potem niszczy, żeby ich nie rejestrować, a na dodatek handluje na Allegro, sprzedając części pochodzące z nielegalnych źródeł, które dostarcza jej XXX”.
I drugi: „Chciałbym zainteresować was sprawą XXX. W czasach kiedy jest tak dużo afer i nieuczciwości, ten Pan należy do tych, którzy śmieją się ze wszystkiego i dorabiają się na wyzyskiwaniu zwykłych ludzi. Bo czy to normalne, że jednym pensja ledwo starcza do pierwszego, a taki co roku jeździ z całą rodziną na długie i drogie wakacje. Wiem o tym, bo pracowałem u XXX. W ostatnich latach ten typ kupił kilka samochodów /tu wymienione marki i roczniki, sześć samochodów prywatnych i firmowych/. Kupił i sprzedał również kilka mieszkań /podane adresy trzech mieszkań/ i wykupił mieszkanie teściów”.
Podobne donosy piszą też byli najemcy, np. tacy, których właściciel wyrzucił z mieszkania, wynajmowanego rzekomo bez płacenia podatku.
Normą są donosy od skonfliktowanych ze sobą członków rodziny, np. byłych małżonków, którzy po rozwodzie szczegółowo opowiadają o nieprawidłowościach w firmie byłego partnera. Dlaczego nie informowali o tym za czasów małżeństwa?
– Bo prawdopodobnie donos do fiskusa to próba zemsty na niewiernym, np. małżonku – uważa Mariusz Makowski.
Góra urodziła mysz
Co się dzieje z otrzymywanymi przez fiskusa donosami? – Składane informacje są analizowane przez właściwego miejscowo naczelnika urzędu skarbowego. Analizowana jest ich treść, zasadność i rodzaj koniecznych do podjęcia działań. W uzasadnionych przypadkach, gdy podane informacje umożliwiają identyfikację podmiotu, którego dotyczy doniesienie, a analiza ryzyka wskazuje na wysokie prawdopodobieństwo występowania nieprawidłowości, są podejmowane dalsze działania w postaci czynności sprawdzających lub kontroli podatkowej – wyjaśnia Bartosz Stróżyński z bydgoskiej IAS.
Organy podatkowe nie prowadzą oficjalnych statystyk potwierdzalności donosów, nie ma też informacji o wysokości uzyskanych dzięki nim wpływów budżetowych. Z odpowiedzi IAS-ów wynika, że analizowane są wszystkie doniesienia.
Postanowiliśmy zapytać u źródła, jaka ilość informacji została potwierdzona poprzez skuteczne kontrole zakończone ujawnieniem nieprawidłowości. Okazało się, jednak, że nie jest to takie proste. Wiele izb administracji skarbowej poinformowało nas po prostu, że „bardzo często informacje zawarte w takich pismach nie znajdują potwierdzenia w faktach czy poczynionych ustaleniach”. – Często są to informacje fragmentaryczne, zasłyszane, niespójne, a zatem nie zawsze możliwe do wykorzystania przez organ podatkowy. Część donosów jest przekazywana do innych instytucji, np. Państwowej Inspekcji Pracy, policji czy Zakładu Ubezpieczeń Społecznych – dodaje dr hab. Leszek Bielecki, dyrektor IAS w Lublinie.
Dwa IAS-y podały wskaźniki skuteczności dla swoich województw. Rzecznik IAS w Krakowie Konrad Zawada mówi, że w okresie od 1 stycznia 2017 do 30 listopada 2018 r. w województwie małopolskim wskutek informacji sygnalnych przeprowadzono 17 postępowań (w tym czasie napisano tam niemal 4,5 tys. donosów).
Według danych przesłanych przez Agnieszkę Pawlak, rzeczniczkę łódzkiej izby, wskaźnik potwierdzalności donosów w województwie łódzkim na przestrzeni ostatnich kilku lat wyniósł 17 proc. To już nieco więcej.
Na najwyższą skuteczność działań wynikających z otrzymywanych informacji wskazała Ewa Szkodzińska. Rzeczniczka Krajowej Administracji Skarbowej (w której funkcjonuje krajowy telefon interwencyjny) mówi o ponad 30 proc. potwierdzonych zdarzeń do ogólnej liczby zgłoszeń. Dodaje jednak, że jest to sprawdzane wyrywkowo. – Taką metodykę oceny skuteczności przyjęto z uwagi na specyfikę kontroli podatkowych, przeprowadzanych w różnych okresach czasowych, przez co ocena ewidentnych efektów finansowych nie może być adekwatna do daty otrzymania informacji – wyjaśnia Szkodzińska.
Jaka liczba donosów trafia do fiskusa w ciągu roku? Ustalenie tego również okazało się niemożliwe. Od czasu uruchomienia Krajowego Telefonu Interwencyjnego KAS na sam telefon i powiązaną z nim skrzynkę e-mailową wpływa miesięcznie ok. 400 zgłoszeń – informuje rzeczniczka KAS. Rocznie dawałoby to mniej więcej ok. 5 tys. sygnałów. Nie są to jednak wyłącznie klasyczne donosy (od podatników na podatników), ale też informacje dotyczące nieprawidłowości w funkcjonowaniu KAS, bo i takim zgłoszeniom telefon ten służy.
Oprócz KTI KAS, który nie jest w zasadzie niczym nowym, a jedynie zastąpił funkcjonujące wcześniej kontakty („Powiadom Cło” oraz „Krajowy Telefon Interwencyjny Administracji Skarbowej”), donosy docierają też nadal do izb administracji skarbowej oraz podległych im urzędów skarbowych i celno-skarbowych w całej Polsce. Zebranie precyzyjnych danych na temat ich liczby również jest utrudnione. Powód? Wraz z uruchomieniem KTI KAS zniesiono obowiązek sporządzania sprawozdań na temat wpływającej do urzędów liczby doniesień. Część izb administracji skarbowej – w tym m.in. warszawska – nie była więc w stanie podać nam pełnych danych za 2018 r. Na podstawie informacji z lat ubiegłych udało się jednak ustalić, że w województwie mazowieckim donosów jest najwięcej – rocznie ok. 6,5 tys. W pozostałych województwach jest ich co najmniej o połowę mniej, choć i tu dane nie są w pełni porównywalne. W większości regionów liczba donosów mieści się w przedziale 2,5–3,5 tys. Odstaje województwo warmińsko-mazurskie, bo tamtejszy IAS podał liczbę mniejszą niż 1,5 tys.
Eksperci są zgodni, że takie donosy to sprzeciw obywateli wobec oszustw podatkowych. – Dla podatników, którzy są uczciwi i odprowadzają podatki i składki w należnej wysokości, informowanie o tym, że ktoś działa poza prawem i w szarej strefie, to często jedyny sposób na walkę z nieuczciwą konkurencją – kwituje Kostowska.