W przypadku droższych samochodów osobowych także w 2019 r. leasing nadal będzie korzystniejszą formą nabycia niż zakup. I to mimo wprowadzenia limitów w zaliczaniu rat leasingowych do kosztów podatkowych.
Nie przez przypadek leasing operacyjny został powyżej określony jako forma nabycia samochodu osobowego. Doświadczenia VAT z okresu sprzed 1 kwietnia 2014 r. pokazują bowiem, że w przypadku stosowania limitu kwotowego korzyść niesie ze sobą to, że leasing operacyjny i umowa nabycia, która zawierana jest po jego zakończeniu, stanowią odrębne (chociaż powiązane) stosunki prawne.
Tak jak to niegdyś było w VAT, tak też od 2019 r. leasing i wykup jego przedmiotu będą w dalszym ciągu odrębnymi transakcjami. Dzięki temu podatnik w trakcie korzystania z samochodu na podstawie umowy leasingu będzie stosować limit 150 tys. zł dotyczący opłat za używanie. Następnie, kiedy nabędzie samochód po zakończonym leasingu operacyjnym i wprowadzi go do ewidencji środków trwałych, powinien zastosować wobec odpisów amortyzacyjnych limitowanie właściwe dla samochodów będących środkami trwałymi. Oznacza to, że jeżeli wartość początkowa (w momencie wykupu) nie przekroczy 150 tys. zł, to całość odpisów amortyzacyjnych będzie kosztem podatkowym. W związku z tym wobec spadku wartości samochodów warto więc pozostawiać wykup w wartości nieodbiegającej od wartości rynkowej.

Inne rodzaje umów

Co więcej, od 2019 r. już nie tylko leasing będzie mógł być wykorzystywany jako katalizator fiskalny. Otóż należy przypomnieć, że – pomijając kwestię zastrzeżenia dla limitowania samego kapitału przy leasingu – w pozostałych obszarach rozliczania kosztów najem, dzierżawa i podobne umowy będą traktowane dokładnie tak samo jak leasing.
Jeżeli zatem weźmiemy pod uwagę to, że koszty opłat za używanie są limitowane, nie jest uzasadnione pozostawianie jako ceny wykupu symbolicznej kwoty. To oznacza koniec hegemonii leasingu, którego poważną zaletą obecnie jest praktyczna możliwość wykupienia przedmiotu umowy za cenę odbiegającą od wartości rynkowej bez obawy, iż organ doszacuje nabywcy przychód z częściowo odpłatnego świadczenia.
Pamiętać przy tym trzeba, że limit według wskaźnika 150 tys. zł stosowany w przypadku opłat za używanie na podstawie leasingu, najmu, dzierżawy określa proporcję dla wydatków niestanowiących kosztów uzyskania przychodów (NKUP) poprzez relację do wartości pojazdu, a nie sumę kosztów podatkowych. Co ważne, w każdym przypadku umowy o używanie (a zatem leasingu, najmu, dzierżawy) limit wyznaczany jest dla danego samochodu, w ramach konkretnej umowy. To oznacza, że nawet jeżeli weźmiemy pod uwagę, że decyduje wartość z umowy (tylko dla najmu do sześciu miesięcy ustawodawca wskazuje, jak się tę wartość wyznacza), to przy każdej kolejnej umowie powinien być identyfikowany kolejny wskaźnik kosztowy. Przy czym prawodawca nie odsyła do wartości początkowej pojazdu, zatem wobec spadku wartości pojazdu do obliczenia limitu kosztu uwzględniana będzie niższa wartość pojazdu, a w efekcie większa część czynszu stanowić będzie koszt podatkowy.
Wynika z tego, że z punktu widzenia rozliczenia kosztów używania samochodu (również docelowo prowadzącego do jego nabycia) lepiej jest zawierać więcej umów o używanie na krótsze okresy niż jedną umowę na dłuższy czas. Zabieg taki pozwoli bowiem na zwiększania proporcjonalnego wskaźnika, który określa, jaka część opłat może być kosztem podatkowym.
W konsekwencji, zawierając kolejne umowy, podatnik zaliczy coraz większą część opłat za używanie do kosztów (spadek wartości działa skutkuje zwiększeniem proporcji kosztowej). W momencie, w którym wartość rynkowa spadnie do wartości 150 tys. zł (oczywiście z uwzględnieniem 50 proc. VAT), podatnik wykupi samochód, wprowadzi go jako środek trwały i całość odpisów uwzględni w kosztach podatkowych.
Za racjonalnością stosowania takiej konstrukcji przemawiać będzie fakt, że podatnicy prowadzący działalność gospodarczą w zakresie oddawania w odpłatne używanie samochodów nie będą stosowali limitu 150 tys. zł dla swoich środków trwałych wykorzystywanych dla potrzeb takiej działalności.
Dodatkowo do stosowania takiej optymalizacji zachęca sam prawodawca, który na samym końcu sejmowej legislacji wprowadził do ustaw o podatkach dochodowych – z nikim niekonsultowany – zapis powodujący, że podatnik, który zakupił drogi samochód, nie uratuje kosztów w ten sposób, że obniży stawkę amortyzacji i pozostawi je do momentu sprzedaży. Do takich kosztów będzie bowiem również miał zastosowanie limit 150 tys. zł, i to dokładnie ten sam (czytaj wspólny) co przy amortyzacji.

Zrównanie zasad

Jednym z istotniejszych celów, jaki przyświecał autorowi projektu zmian w podatkach dochodowych dotyczących kosztów związanych z nabyciem i używaniem samochodów osobowych, było zrównanie skutków podatkowych niezależnie od tytułu prawnego korzystania z takich pojazdów. Tak przynajmniej zostało to zadeklarowane w uzasadnieniu do projektu, którego autor wprost stwierdził: „Regulacja ta ma na celu pełne odzwierciedlenie idei zrównania zasad podatkowego rozliczania korzystania z samochodów osobowych niezależnie od tytułu prawnego na podstawie jakich ono następuje”.
Czy to się udało? Zasadniczo nastąpiło istotne zbliżenie skutków podatkowych. Zarówno w przypadku samochodów, które zostały zakupione przez podatnika, jak i używanych na podstawie umowy leasingu, zastosowanie ma limit kosztowy determinowany wskaźnikiem 150 tys. zł (czy odpowiednio 225 tys. zł dla samochodów elektrycznych – ale ten wyższy limit do wydania i publikacji decyzji Komisji Europejskiej nie jest stosowany).
W pierwszym przypadku, tj. gdy podatnik będzie wykorzystywał samochód w działalności gospodarczej, który jest przez niego amortyzowany podatkowo, o wartości początkowej przekraczającej 150 tys. zł, do kosztów podatkowych zaliczy tylko część odpisów. Wobec charakteru zmiany, tj. zastąpienia dotychczasowych kwot, definiowanych przez równowartość 20 tys./30 tys. euro, odpowiednio kwotami 150 tys. zł/225 tys. zł, stwierdzić należy, że aktualna będzie wykładania, w myśl której podatnik dokonujący odpisów amortyzacyjnych od wartości początkowej samochodu osobowego przekraczającej limit ustawowy uwzględni w kosztach jedynie odpowiednią, proporcjonalną część, a pozostała będzie wydatkiem niestanowiącym kosztów uzyskania przychodów (NKUP).
Z kolei podatnik korzystający z samochodu na podstawie odpłatnej umowy o używanie (w tym leasingu) zaliczy do kosztów podatkowych opłaty za używanie jedynie w takiej wysokości, w jakiej nie przekroczą one ich części w takiej proporcji, w jakiej kwota 150 tys. zł pozostaje do wartości samochodu osobowego będącego przedmiotem tej umowy (wskaźnik 225 tys. zł stosowany na zasadach jw.).
O takim zbliżeniu implikacji podatkowych świadczy zastrzeżenie, że koszty eksploatacji i ubezpieczenia limitowane są „swoimi” autonomicznymi wskaźnikami kosztowymi również przy korzystaniu z pojazdów w ramach leasingu, najmu, dzierżawy i podobnych. Zatem, bez względu na to, czy samochód jest środkiem trwałym, czy podatnik korzysta z niego na podstawie innego tytułu prawnego, koszty eksploatacji i ubezpieczenia limitowana są według tych samych zasad.
W przypadku leasingu operacyjnego o zbliżeniu go do skutków podatkowych amortyzacji decyduje fakt, że limitem objęta będzie jedynie ta część opłat za używanie, które przypadają na spłatę wartości początkowej. Warto przy tym przypomnieć, że w przypadku pojazdu będącego środkiem trwałym do wartości początkowej, a co za tym idzie do kosztów objętych limitowaniem, wliczane są i będą również w przyszłości te odsetki, które naliczone są do dnia przyjęcia do używania. Pozostałe są natomiast kosztem w całości, w dacie zapłaty. Tak samo kosztem niepodlegającym limitowaniu będą odsetki od opłat leasingowych (oczywiście warto przypomnieć, iż organy podatkowe twierdzą, wbrew prawu unijnemu, że do takich odsetek podatnicy CIT winni stosować regulacje art. 15c ustawy o CIT dotyczące kosztów finansowania dłużnego). Powyższe wskazuje na to, że zakładany cel został osiągnięty.
Analiza zmian wprowadzanych od 2019 r. zmusza do stwierdzenia, że istotnie, prawodawcy częściowo uda się zbliżyć skutki podatkowe kupna i używania samochodu osobowego, jednak w dalszym ciągu pozostaną pewne (legalne) furtki fiskalne, z tym że ich zastosowanie będzie wymagało nieco więcej zachodu niż do tej pory. A leasing w dalszym ciągu może być opłacalny, przy czym jego naturalnym konkurentem będzie najem. Jednak, jak sądzę, tym razem wszystko zostanie w rodzinie.

opinia eksperta

Kupno nadal mniej korzystne

Przy służbowych samochodach osobowych o dużej wartości użytkowanie auta na podstawie leasingu nadal będzie mieć przewagę. Załóżmy, że przedsiębiorca po zmianach kupi samochód za 300 tys. zł. Wówczas – jeżeli będzie go amortyzować przez pięć lat stawką 20 proc. – w koszty ujmie połowę wszystkich odpisów, tj. 150 tys. zł. Więcej potrąci natomiast firma, która ten sam samochód najpierw weźmie w leasing i w ciągu dwóch, trzech lat spłaci w ratach 150 tys. zł, a następie wykupi za 150 tys. zł. Wówczas bowiem z rat leasingowych w koszty będzie mogła zaliczyć 75 tys. zł (liczy się bowiem proporcja limitu 150 tys. zł do wartości samochodu 300 tys. zł). Po wykupie będzie mogła natomiast potrącić wszystkie odpisy amortyzacyjne, w całości łącznie 150 tys. zł
Jeżeli chodzi natomiast o korzyść z zawierania krótszych (np. 12-miesięcznych) umów leasingu lub najmu, to wydaje się słuszna koncepcja, że w takiej sytuacji firma wynajmu długoterminowego będzie się mogła w każdej kolejnej umowie najmu odnosić do rzeczywistej wartości netto bądź wartości rynkowej samochodu. Trudno bowiem oczekiwać, by podatnik, biorąc po raz pierwszy w najem samochód dwu- lub trzyletni, nadal musiał odnosić się do jego wartości historycznej. W przypadku umów najmu trwających do sześciu miesięcy, jeśli firmy będą brały w leasing starsze np. trzyletnie samochody, to decydująca będzie ich wartość przyjęta dla potrzeb ubezpieczenia. Jeżeli przedsiębiorca weźmie w leasing samochód za 300 tys. zł na trzy lata, to w trzecim roku przy zaliczaniu części raty do kosztów nadal będzie się kierował proporcją do pierwotnej wartości samochodu (150 tys. zł do 300 tys. zł). Natomiast korzystając w ramach umowy najmu z auta trzyletniego, kluczowa będzie aktualna wartość tego samochodu przyjęta dla potrzeb ubezpieczenia. Przykładowo, jeśli po trzech latach wartość samochodu spadła z 300 tys. zł do 150 tys. zł i na taką kwotę samochód jest ubezpieczony, umowa na okres do sześciu miesięcy pozwoli zaliczyć do kosztów całość czynszu. Trudno jednak oczekiwać, by firma wynajmująca pojazdy podawała klientowi różne wartości samochodu – w zależności od tego, czy samochód będzie wynajmowany na sześć czy na 12 miesięcy. Co do zasady będzie to aktualna wartość samochodu, która będzie dodatkowo odzwierciedlona w jego wartości przyjętej dla potrzeb jego ubezpieczenia.
Marta Szafarowska doradca podatkowy i partner w Gekko Taxens / Dziennik Gazeta Prawna