Już pierwsze firmy uzyskały ulgi podatkowe wynikające z nowych przepisów zakładających, iż cała Polska jest strefą inwestycyjną. Niestety przedsiębiorcy ubiegający się o takie preferencje muszą zmierzyć się z podobnymi trudnościami, jakie miały podmioty działające w dotychczasowych SSE.



Dziennik Gazeta Prawna
Można już inwestować na nowych zasadach i ubiegać się o korzyści z tym związane, bo obowiązuje zarówno ustawa z 10 maja 2018 r. o wspieraniu nowych inwestycji (Dz.U. poz. 1162), jak i rozporządzenie Rady Ministrów z 28 sierpnia 2018 r. w sprawie pomocy publicznej udzielanej niektórym przedsiębiorcom na realizację nowych inwestycji (Dz.U. poz. 1713), które określa szczegółowe kryteria korzystania z preferencji podatkowych.
Niestety, w praktyce już się okazało, że w nowej strefie nie zniknęły stare problemy – te, z którymi musiały się mierzyć firmy, inwestując na terenie jednej z funkcjonujących od lat 14 specjalnych stref ekonomicznych. Mało tego, pojawiły się nowe wątpliwości, z których część jest dostrzegana przez przedsiębiorców już na etapie składania wniosku o wsparcie. Nie mają oni choćby pewności, czy zarządzający obszarami mogą domagać się dołączenia do wniosku dodatkowych dokumentów, np. biznesplanu czy sprawozdań finansowych (więcej: rozmowa z Jackiem Łuczyńskim z kancelarii Olesiński i Wspólnicy). Efekt? Przedsiębiorcy, którzy zdecydują się na skorzystanie z nowych przepisów, chcąc być pewni preferencji, będą zmuszeni występować do szefa Krajowej Informacji Skarbowej o wydanie interpretacji indywidualnych, a w razie negatywnego stanowiska staną przed dylematem, czy rozliczyć się tak, jak chce fiskus, czy podjąć walkę w sądzie administracyjnym.
Na takie kroki decydowali się wcześniej przedsiębiorcy prowadzący działalność w strefie (objęta zwolnieniem) i poza nią (nieobjęta nim). Podobnie postępowały firmy prowadzące działalność na podstawie dwóch lub więcej zezwoleń w tej samej lub w różnych strefach ekonomicznych.