Siłą parlamentarnej większości Sejm może wszystko. Nie tylko uchwalać zmiany w przepisach, ale po upływie pół roku spokojnie je odkręcać. Najgorsze jest to, że taki tryb nikogo nie dziwi. Wszyscy się na to godzą, również podatnicy.
W październiku 2017 r. Sejm uchwalił, że wejdzie życie nowy minimalny podatek od nieruchomości komercyjnych, a 50-proc. koszty uzyskania przychodów będą odliczać tylko niektórzy twórcy, wykonujący ściśle określone zawody. Przy okazji opodatkowano wkłady pieniężne do spółek kapitałowych (podobno nieświadomie) i wykluczono możliwość amortyzacji rodzinnego majątku otrzymanego w spadku lub darowiźnie (ta zmiana była w pełni zamierzona).
Już na początku roku okazało się, że nowelizacja była w części kompletnie nietrafiona, a w części niedopracowana (żeby nie powiedzieć niechlujna). Przez następne pół roku Sejm poprawiał więc to, co kilka miesięcy wcześniej uchwalił. Działał spokojnie, bez pośpiechu. Zajęło mu to cztery miesiące (rządowy projekt miał datę 22 lutego 2018 r.).
Mamy niemal połowę lipca, prezydent właśnie podpisał nowelizację z 15 czerwca 2018 r. Przywraca ona możliwość amortyzacji rodzinnego majątku otrzymanego w spadku lub darowiźnie, a także brak opodatkowania wkładów pieniężnych do spółek kapitałowych. Lista zawodów objętych 50-proc. kosztami została uzupełniona i doprecyzowana.
A minimalny podatek? Sejm całkowicie zmienił jego koncepcję – z podatku majątkowego na podatek dochodowy. Od samego początku eksperci wskazywali, że w takim kształcie, w jakim danina ta została uchwalona, nie ma ona nic wspólnego z opodatkowaniem dochodu (mimo że przepisy o niej zamieszczono w ustawach o PIT i CIT). Po upływie pół roku, pod naciskiem Komisji Europejskiej, Sejm przyznał ostatecznie, że podatek nie może dotyczyć każdego budynku usługowo-handlowego lub biurowego, którego wartość początkowa przekracza 10 mln zł. Budynek musi być wynajęty, wydzierżawiony lub oddany w leasing. Bo tylko wtedy można mówić o jakimkolwiek przychodzie.
Wszystkie te zmiany wchodzą w życie wstecz, z datą od 1 stycznia 2018 r. Dotyczą – podkreślmy to raz jeszcze – podatku dochodowego, który, w przeciwieństwie do VAT i akcyzy, jest rozliczany w ujęciu rocznym. Do końca roku podatkowego zostało niewiele ponad pięć miesięcy (nowelizacja wejdzie w życie 17 lipca br.), a podatnicy PIT i CIT właśnie dowiedzieli się, jak powinni rozliczać się z daniny przez minione ponad pół roku (od 1 stycznia 2018 r.).
Jeśli taka ma być praktyka ustawodawcy, to może zacznijmy rozliczać się z podatku dochodowego również po upływie pół roku? Jest szansa, że wtedy będziemy wiedzieć z większym prawdopodobieństwem, co i ile mamy płacić.