Sprzedawcy nalewek na lokalnych festynach nie mają w ostatnich dniach dobrej passy. Zamiast zarobku coraz częściej czekają ich mandaty od skarbówki.
Głośne stały się dwa takie przypadki. Pierwszy to Festiwal Smaku w kujawsko-pomorskim Grucznie, gdzie promowano lokalną kuchnię i domowe nalewki. Funkcjonariusze KAS przy wsparciu policjantów skonfiskowali na nim prawie 190 litrów alkoholu i nałożyli 18 mandatów na kwotę 4 tys. zł za sprzedaż bez paragonów i banderoli.
Sprzedawcom nalewek przypomniano, że wprowadzanie alkoholu do sprzedaży nawet na lokalnych imprezach plenerowych musi być zgodne z przepisami ustaw: o podatku akcyzowym, o wychowaniu w trzeźwości i przeciwdziałaniu alkoholizmowi i o wyrobie napojów spirytusowych oraz o rejestracji i ochronie oznaczeń geograficznych napojów spirytusowych.
To zasadnicza zmiana w porównaniu z działaniami skarbówki sprzed pięciu lat na tym samym festiwalu w Grucznie. W 2012 r. urzędnicy poprzestali jedynie na „edukacji sprzedawców i kupujących” (mieli własne stoisko edukacyjne). Wtedy po mandaty nie sięgano.
Skutki zmiany podejścia skarbówki do sprzedaży alkoholu własnego wyrobu odczuły w sierpniu br. również kobiety z Koła Gospodyń Wiejskich w łódzkim Chąśnie. Funkcjonariusze KAS skonfiskowali im prawie 30 litrów lokalnego bimbru.
Natomiast Łódzki Urząd Celno-Skarbowy zarekwirował w ostatnich dniach nielegalny alkohol podczas Biesiady Łowickiej.
Za nasilenie swojej aktywności fiskus otrzymał pismo z podziękowaniami od przedstawicieli Związku Pracodawców Polskiego Przemysłu Spirytusowego. Branża podziękowała za uderzenie w jej największą konkurencję – szarą strefę.
Działania funkcjonariuszy KAS skrytykowali natomiast przedstawiciele Polskiego Stronnictwa Ludowego.
Zapytane przez DGP obie strony podtrzymały dotychczasowe stanowiska.
OPINIA ZA
To atak na przestępców, a nie hobbystów
Ryszard Woronowicz biuro prasowe ZP PPS / Dziennik Gazeta Prawna
Hobbystyczne imprezy nie są zagrożeniem dla branży spirytusowej. Nie chodzi tu również o małą produkcję na własne potrzeby, choć i w tej materii należałoby zmienić przepisy. Zagrożeniem dla wszystkich jest nielegalny alkohol, który sprzedawany jest w czasie takich imprez. Okazuje się bowiem, że większość nalewek sprzedawanych na festynach, targowiskach, za pośrednictwem internetu, a także „od zaufanego sąsiada” nie pochodzi z własnej produkcji, lecz jest wytwarzana na bazie oczyszczonego spirytusu, który pierwotnie był skażony chemicznie i przeznaczony do celów niespożywczych. Potwierdzają to wyniki badań laboratoryjnych. Warto podkreślić, że w Polsce co roku „giną” miliony litrów skażonego spirytusu.
Dla legalnych, rodzinnych firm targi regionalne są jednym z najważniejszych kanałów, które pozwalają dotrzeć do konsumentów. Obecnie muszą one jednak tam konkurować z grupami przestępczymi, które podszywają się pod regionalnych producentów i nie płacą podatków, np. akcyzy.
Pamiętajmy również, że alkohol z nieznanych źródeł niesie ze sobą ogromne zagrożenie dla zdrowia konsumentów, a to jest znacznie niebezpieczniejsze niż straty fiskalne.
OPINIA PRZECIW
Takie akcje niszczą lokalny folklor
Ryszard Stefaniak biuro prasowe PSL / Dziennik Gazeta Prawna
Produkty tradycyjne i regionalne prezentują nie tylko lokalne, ale i narodowe zwyczaje. To nasza duma i chluba, szczególnie w małych społecznościach. W Polsce powoli odradza się zapotrzebowanie na coraz bardziej różnorodne produkty tradycyjne i regionalne sięgające do rozmaitych tradycji kulinarnych. Te dostępne na lokalnych uroczystościach różnią się od produkowanych masowo, bo oprócz wyjątkowej receptury zawierają np. wyłącznie naturalne składniki pochodzenia lokalnego. Większość z nich (np. nalewki) osiąga pełną dojrzałość i najlepszy smak dopiero po kilku latach leżakowania, czego brakuje większości produktów produkowanych na skalę masową. Chodzi o smak i lokalną tradycję, a nie zysk.
Uważamy, że skandalem jest niszczenie małych wytwórców lokalnych produktów. Przy tak niewielkich przedsięwzięciach prowadzonych przez np. koła gospodyń wiejskich dodatkowe obciążenia finansowe to pewna śmierć lokalnego dziedzictwa kulinarnego. Warto zauważyć, że sprzedaż niewielkiej ilości wyrobów własnej roboty przez koła gospodyń wiejskich dalekie jest od misji maksymalizacji zysku. Mandaty (wielokrotnie przewyższające dochody) nałożone podczas dożynek na sprzedających regionalne specjały to skandal. To ingerencja w naszą kulturowość, w nasze dziedzictwo i piękną tradycję.