PROBLEM: Kiedy zaczyna się transgraniczna optymalizacja, o której musimy poinformować fiskusa? Czy przed urzędnikami ochroni nas tajemnica zawodowa? Jakie grożą nam sankcje? Takie pytania zadają już sobie doradcy podatkowi, radcy prawni, adwokaci, ale też przedstawiciele banków inwestycyjnych. Wszystko za sprawą Ministerstwa Finansów, które chce implementować dyrektywę zakładającą, że doradca, który wymyśli schemat transgranicznej optymalizacji, będzie musiał sam poinformować o tym fiskusa. Jeśli tego nie zrobi, poniesie konsekwencje. Jako pierwsi informowaliśmy o tych planach, zawartych w piśmie wiceministra Pawła Gruzy skierowanym do przewodniczącej Krajowej Rady Doradców Podatkowych, w DGP 31 sierpnia 2017 r. (nr 168) „Fiskus pierwszy dowie się o optymalizacji”.
Wystarczy, aby doradzili swoim klientom z innego kraju członkowskiego, jak oszczędzić na podatku, a już znajdą się pod lupą fiskusa. O tym, co zaproponowali, powinni powiadomić urzędników i to bardzo szybko. Co ważne, chodzi nie tylko o
podatki dochodowe, lecz także inne daniny, np. podatek od spadków i darowizn.
Potem
fiskus będzie wymieniał się zgromadzonymi informacjami ze swoim odpowiednikiem z innego państwa członkowskiego. Informacja będzie standaryzowana (w standardzie znajdą się zarówno dane dotyczące „pośrednika”, np. doradcy podatkowego, podatników zaangażowanych w schemat optymalizacyjny, jak i jego szczegóły).
Nad całością procesu czuwać ma Komisja Europejska, która będzie miała dostęp do niektórych wymienianych danych.
Takie reguły zaproponowano w czerwcowym projekcie unijnej dyrektywy, który nakazuje ujawniać podejrzane transgraniczne schematy optymalizacyjne.
[schemat] Wynika z niego, że eksperci będą musieli powiadomić fiskusa o podejrzanych transgranicznych schematach optymalizacyjnych w ciągu pięciu dni od ich zaproponowania klientom. Potem urzędnicy wymienią się wiedzą z innym zainteresowanym państwem. Jeśli ekspert ukryje przed nimi optymalizację, to narazi się na
sankcje. Projekt miałby wejść w życie 1 stycznia 2019 r., a od tej daty poszczególne kraje wymieniałyby się zgromadzonymi informacjami co 3 miesiące.
O schemacie optymalizacyjnym trzeba będzie powiadomić fiskusa m.in., gdy:
● część
wynagrodzenia doradcy podatkowego bądź innego specjalisty będzie premią za sukces (ang. success fee),
● strata, którą osiągnął
podatnik, ma służyć redukcji zobowiązania podatkowego (chodzi o problem rozliczania strat powstałych w jednym kraju członkowskim przez firmy mające siedziby w innym państwie),
● ten sam składnik majątku może być amortyzowany w więcej niż jednym kraju członkowskim,
● wartość środków przekazanych za granicę nie odpowiada wartości, po której były kupione,
● wykorzystywane będą jurysdykcje z niedostatecznymi regulacjami zapobiegającymi praniu pieniędzy,
● doradca sprzeda klientowi porozumienia podatkowe wraz z klauzulą poufności,
● wystąpi świadczenie usług doradczych, które są standaryzowane i kierowane do więcej niż jednego podatnika (o ile mają charakter transgraniczny),
● nastąpi wykorzystywanie spółek powiązanych nieprowadzących faktycznej działalności gospodarczej,
● wykorzystywane będą spółki działające w jurysdykcjach, z którymi Unia Europejska nie podpisała porozumień o automatycznej wymianie informacji,
● nastąpi wykorzystywanie jurysdykcji, gdzie nie ma CIT albo jest on pobierany według bardzo niskich stawek. ⒸⓅ
Źródło: Komisja Europejska
Nasze Ministerstwo Finansów nie zamierza jednak czekać tak długo i już pracuje nad wdrożeniem do polskiego prawa przepisów zaproponowanych przez KE. Ale, co istotne, chce przy okazji ograniczyć zakres tajemnicy zawodowej, który dziś przysługuje ekspertom. Bez tego, jak tłumaczyli przedstawiciele Ministerstwa Finansów, nie ma mowy, aby nowe regulacje zadziałały w praktyce.
Dlaczego? Jak tłumaczył Dominik Kaczmarski, zastępca dyrektora Departamentu Systemu Podatkowego w MF, bez zmian w przepisach niemożliwe mogłoby być nawet przekazywanie fiskusowi anonimowych raportów o optymalizacji („Nowe przepisy nie uderzą w uczciwych pośredników” DGP 168/2017).
Na pomysły resortu finansów podejrzliwie patrzą główni zainteresowani. Marcin Wrotniak, doradca podatkowy, zwraca uwagę, że podobne przepisy wprawdzie już funkcjonują za granicą (albo niedługo zaczną obowiązywać), ale, co istotne, tam rządy nie ulegają pokusie ingerencji w tajemnicę zawodową ekspertów.
Implementacja dyrektywy to może być tylko pretekst
Marcin Wrotniak doradca podatkowy
/
Dziennik Gazeta Prawna
Jak ocenia pan pomysł Komisji Europejskiej, aby m.in. doradcy podatkowi informowali fiskusa o przypadkach transgranicznej optymalizacji?
Rozumiem intencje, jakie stały za projektem dyrektywy, w którym taki obowiązek został zapisany. Nie jestem też wielce zaskoczony. Propozycja KE wpisuje się w zestaw działań wypracowanych w ramach projektu Base Erosion and Profit Shifting (BEPS) autorstwa OECD. Bruksela szerzej od OECD zdefiniowała katalog „cech rozpoznawczych”, które charakteryzują, jej zdaniem nieetyczne, systemy planowania podatkowego. Można powiedzieć, że politycznie propozycja KE jest elementem debaty na temat etycznej strony prowadzenia działalności gospodarczej.
Czy pana zdaniem jasne jest, co w praktyce eksperci powinni zgłaszać i w jakim trybie?
Projekt unijnej dyrektywy określa katalog „cech rozpoznawczych” agresywnej struktury podatkowej. Jeśli wystąpią one w danej transakcji transgranicznej, to pośrednik (np. doradca podatkowy) byłby zobowiązany zgłosić ją urzędowi podatkowemu. Obowiązek ten dotyczyłby też innych profesjonalnych podmiotów, takich jak bank, notariusz, adwokat itd. Precyzyjny zakres raportowania na podstawie katalogu cech rozpoznawczych miałby jednak być dopiero określony przez poszczególne państwa członkowskie, ponieważ KE na gruncie traktatu lizbońskiego nie ma kompetencji do szczegółowej regulacji podatków bezpośrednich. Jeśli chodzi o sam katalog „cech rozpoznawczych” danej transakcji, to w wielu punktach bywa bardzo techniczny i odnosi się do skomplikowanych pojęć prawa podatkowego, takich jak np. instrumenty hybrydowe. W tym kontekście istnieje więc wątpliwość, czy np. bank (będący według projektu jednym z podmiotów zobowiązanych) ma na tyle wyspecjalizowaną wiedzę, aby ocenić, czy daną transakcję charakteryzują „cechy rozpoznawcze”. Czyli mówiąc prościej, czy powinien raportować przypadki transgranicznej optymalizacji.
Co sądzi pan o pomysłach na ograniczenie zakresu tajemnicy zawodowej specjalistów, jakie pojawiają się w resorcie finansów w związku z projektem unijnej dyrektywy?
Celem projektu KE nie jest uchylenie tajemnicy zawodowej, jaka wiąże doradców podatkowych (lub innych profesjonalnych pełnomocników) w ich relacjach z przedsiębiorcami. Bruksela zapewnia, że dostrzega wartość takiej tajemnicy i zna zagrożenia wynikające z uchylenia poufności wymiany informacji między prawnikiem a jego zleceniodawcą. Dlatego zgodnie z projektem dyrektywy, gdy doradcę albo innego profesjonalnego pośrednika wiąże taka tajemnica, to może on uchylić się od obowiązku ujawniania informacji.
W związku z tym powstaje pytanie, czy pomysły Brukseli podzielane są przez polskie Ministerstwo Finansów, które w piśmie przesłanym samorządowi doradców podatkowych zapowiedziało zarówno wdrożenie unijnego projektu, jak i nowelizację przepisów o wykonywaniu zawodu doradcy podatkowego, m.in. właśnie w zakresie tajemnicy zawodowej.
Jak kwestie, o których rozmawiamy, zostały rozwiązane za granicą? Czy istnieją tam sankcje za nieprzekazanie informacji przez eksperta?
Krajowe systemy obowiązkowego ujawniania informacji, w ograniczonym zakresie, istnieją np. w Irlandii, Portugalii i w Wielkiej Brytanii. Istnieją też sankcje. Profesjonalny pośrednik, który nie wywiązuje się z obowiązku raportowania o nieetycznych strukturach podatkowych, podlega np. karze 600 funtów za każdy dzień zwłoki w przekazaniu informacji fiskusowi.
Wszystko zaczęło się wraz z wybuchem tzw. afery Luxleaks pod koniec 2014 r. Na jaw wyszło, że niektóre rządy (nie tylko Luksemburg) zachęcają do działalności w swoim kraju wielkie koncerny, zawierając z nimi kontrowersyjne porozumienia podatkowe. Mówiąc prościej, przekupują je mirażem płatności niskich podatków. Potem na jaw wychodziły kolejne afery SwissLeaks i PanamaLeaks. Wszystkie miały wspólny mianownik.
Problemy nie powstałyby, gdyby doradcy podatkowi, adwokaci i inni eksperci, ale też np. banki, zachowywali się etycznie. Komisja Europejska, Parlament Europejski i OECD powiedziały dość i jeszcze w 2015 r. zobowiązały się, że wdrożą przepisy, które zakończą dolce vita nieuczciwych ekspertów.
OPINIA EKSPERTA
Próba sił, sondowanie przeciwnika czy może jego zmiękczanie
Radosław Kowalski doradca podatkowy
/
Dziennik Gazeta Prawna
Od pewnego czasu resort finansów prezentuje nowe pomysły na uszczelnianie systemu podatkowego. I bardzo dobrze, bo w interesie każdego uczciwego podatnika, ale i każdego doradcy podatkowego, jest to, aby system podatkowy był spójny oraz pozbawiony regulacji, które z jednej strony umożliwiają unikanie opodatkowania, czy wręcz wyłudzanie zwrotów, ale z drugiej wprowadzają element niepewności fiskalnej u podatników działających legalnie. Oczywiście każdy podatnik może się pomylić, jednak powinien mieć możliwość naprawienia błędu bez obawy, że podatki zniszczą jego działalność. Trudno jest nie zgodzić się z twierdzeniem, że aby tak było, najpierw trzeba rozwiązać problem przestępców fiskalnych czy chociażby nadmiernie kreatywnych podatników.
Jak to jednak zrobić, nie krzywdząc jednocześnie tych, którzy nie dość, że uczciwie płacą podatki, to jeszcze zapewniają miejsca pracy?
W ostatnich miesiącach pojawiały się różne propozycje zmian w przepisach. Mamy również projekt dużej nowelizacji ustaw o podatkach dochodowych. Jednak zastanawiające jest to, że część z nich zdaje się nie do końca przemyślana. Jak bowiem określić chociażby pomysł codziennych informacji o rachunkach bankowych przedsiębiorców (JPK_WB)? Również pierwsza wersja projektu przepisów dotyczących podzielonej płatności zebrała wiele nieprzychylnych recenzji, i to nawet od tych przedsiębiorców i doradców podatkowych, którzy – jak ja – nie są całkowicie negatywnie nastawieni do takiego rozwiązania. Podobnie jest z proponowanym limitowaniem usług niematerialnych, w tym kosztów doradztwa.
Antyhitem ostatnich dni jest pomysł, na szczęście nieskonkretyzowany jeszcze w projekcie przepisów, na ograniczenie fundamentalnej dla państwa prawa zasady tajemnicy zawodowej prawników, w tym doradców podatkowych, adwokatów i radców prawnych. W istocie chodzi o prawa ich klientów, którzy najczęściej pytają prawników, jak bezpiecznie funkcjonować. Oczywiście ograniczenie miałoby nastąpić w imię uszczelniania systemu i zgodnie z pomysłami, przecież nieomylnych (i polskie władze zdają się doskonale o tym wiedzieć), eurobiurokratów.
I tutaj mam dylemat, jak interpretować zachowania przedstawicieli władzy, którzy prezentują jakiś pomysł, by następnie od niego odstąpić albo gruntownie go zmodyfikować.
Ktoś mógłby powiedzieć, że jest to efekt indolencji, ktoś inny – że wręcz przejaw demokratyzacji procesu tworzenia prawa, bo władza nas słucha i na dodatek uwzględnia to, co do niej mówimy. Czy słuszna jest pierwsza teza – moim zdaniem absolutnie nie. W ostatnim czasie widzimy wyraźny wzrost fachowości urzędników resortu finansów. Co do drugiego tłumaczenia – bardzo bym chciał, aby tak właśnie było.
Obawiam się jednak, że jest to jakaś forma sondowania, rozpoznanie bojem. Tworzący przepisy sprawdzają, jak daleko mogą się posunąć w swoich działaniach prawotwórczych, jaki jest nasz, podatników, próg bólu, na jaki kompromis możemy się zgodzić.
Dlatego właśnie tak istotne jest, abyśmy udawali, że wierzymy w drugie z zaproponowanych powyżej tłumaczeń, wedle którego przy tworzeniu przepisów władza słucha ludu. Może dzięki temu uda się wspólnie wypracować jakiś kompromis fiskalny. Skoro jednak od września nie składamy codziennych JPK_WB, to może uda się obronić tajemnicę zawodową prawników, w tym doradców, a także może nie zostaną drastycznie ograniczone koszty podatkowe związane z nabywaniem usług doradczych.
Tak więc w dalszym ciągu opiniujmy, komentujmy, krytykujmy, ale i chwalmy (jak będzie co), tym bardziej jeżeli nie jest to mój wymysł, ale istotnie jakaś metoda testowania podatników, wyznaczania granic akceptacji.