Chodziło o obiekt, który uległ pożarowi. Zarówno prezydent miasta, jak i samorządowe kolegium odwoławcze uznali go jednak za budynek w rozumieniu art. 1a ust. 1 pkt 1 ustawy o podatkach i opłatach lokalnych. Swoje ustalenia oparły na ewidencji gruntów i budynków, opinii biegłego, protokole oględzin oraz dokumentacji fotograficznej. Wynikało z nich – zdaniem organów – że obiekt ma fundamenty, dach, przegrody budowlane i jest trwale związany z gruntem.
Dla właściciela obiektu oznaczało to, że ma zapłacić ponad 38 tys. zł podatku. Właściciel nie zgodził się jednak z ustaleniami fiskusa. Wskazał, że wskutek pożaru zniszczeniu uległo wnętrze obiektu oraz znaczna część jego bryły. Przestał to być więc budynek – argumentował.
Budynek po pożarze to wciąż budynek
Nie przekonał tym jednak sądów. Wojewódzki Sąd Administracyjny w Krakowie (sygn. akt I SA/Kr 719/23) stwierdził, że podatnik nie przedstawił żadnych dowodów na to, że obiekt utracił cechy budynku wymienione w art. 1a ust. 1 pkt 1 ustawy o podatkach i opłatach lokalnych.
Tego samego zdania był sąd kasacyjny. Podkreślił, że oględziny obiektu wykazały istnienie wszystkich cech budynku, a podatnik nie zgłosił wobec nich zastrzeżeń. Nie było więc wątpliwości, że organy prawidłowo ustaliły wysokość podatku – orzekł NSA.
Wyrok NSA z 26 listopada 2025 r., sygn. akt III FSK 515/24