Wkręceni w karuzele podatkowe coraz częściej rezygnują z odliczania podatku z faktur wystawionych przez firmy, które mają problemy z urzędem skarbowym. Powód? Sami nie chcą ich mieć.
/>
Z początkiem 2017 r. zaczęły obowiązywać nowe regulacje, które pogłębiły strach uczciwych podatników przed odliczaniem VAT z faktur wystawionych przez oszustów.
Pierwsza z nich to możliwość wykreślenia z rejestru podatników VAT firm, które brały udział w transakcjach z oszustami, nie dochowując przy tym należytej staranności. Chodzi o tych, „którzy mieli uzasadnione podstawy do tego, aby przypuszczać, że dostawcy lub nabywcy biorący udział pośrednio lub bezpośrednio w dostawie tego samego towaru lub usługi uczestniczą w nierzetelnym rozliczaniu podatku w celu odniesienia korzyści majątkowej” (art. 96 ust. 9a pkt 5 ustawy o VAT).
Mało tego, w ustawie o VAT przewidziano też nowe sankcje za nierzetelne rozliczanie podatku lub odliczanie podatku naliczonego z pustych faktur, które nie dokumentowały rzeczywistych czynności bądź faktur pochodzących od podmiotów nieistniejących. Obecnie podatnik, który dokona takiego odliczenia, musi się liczyć z tym, że fiskus nałoży na niego dodatkową sankcję w wysokości 100 proc. kwoty zaniżonego podatku (art. 112b ustawy o VAT).
W ubiegłym roku jedyną sankcją przewidzianą dla oszukanego podatnika był brak prawa do odliczenia VAT.
Górę bierze strach
– Uszczelnianie systemu VAT powoduje, że firmy coraz częściej same rezygnują z odliczania podatku, gdy mają choćby cień podejrzenia co do uczciwości kontrahenta – mówi Ewa Matuszewska, partner i doradca podatkowy w TAX Center. Wyjaśnia, że powodem tego jest powszechnie panujące przekonanie, iż weryfikacja kontrahenta w KRS lub CEIDG czy nawet weryfikacja jego statusu jako podatnika VAT/VAT-UE nie wystarczy, aby w przypadku kontroli zapewnić sobie bezpieczeństwo.
Marta Szafarowska, partner i doradca podatkowy w GEKKO Taxens, również spotyka się z przypadkami, gdy firmy, które same padły ofiarą oszustów, dobrowolnie rezygnują z odliczenia. Jako przykład podaje sytuację, w której kontrahent, od którego firma zdążyła kupić np. towar, zostaje wykreślony z rejestru VAT. – Nabywca woli stracić, niż narazić się na problemy z urzędem skarbowym, który co do zasady kwestionuje takie odliczenia, obarczając nabywcę pełną odpowiedzialnością za dobór kontrahentów – mówi Marta Szafarowska. Wyjaśnia, że podatnicy bardzo często mają wątpliwości, czy zdołają udowodnić, iż działali w dobrej wierze i dołożyli należytej staranności kupieckiej.
Łatwy cel
Wtóruje jej Jerzy Martini, partner i doradca podatkowy w kancelarii Martini i Wspólnicy. Sam uważa, że rezygnacja z odliczenia podatku przez uczciwych podatników jest oznaką patologii w funkcjonowaniu systemu VAT. – Podatnicy nie mają zaufania do organów państwa, bo te z zasady uznają, że uwikłani w transakcje z oszustami mieli tego świadomość albo powinni się domyśleć oszukańczego charakteru działań kontrahenta – mówi ekspert. Tymczasem – jak twierdzi – wykrycie przez podatnika, że kontrahent jest oszustem, gdy jest to „profesjonalny” oszust, jest praktycznie niemożliwe. Jego zdaniem nie może być zgody na to, aby podatnicy ponosili ciężar finansowy wynikający z niewydolności organów podatkowych.
Również Roman Namysłowski, partner i doradca podatkowy w Crido Taxand, uważa, że organy podatkowe nie działają fair. – W wielu przypadkach po prostu przerzucają odpowiedzialność za patologię na oszukanego podatnika. Łatwiej jest bowiem pokryć straty budżetowe, kwestionując rozliczenia firmy, która działa legalnie, niż wyegzekwować je od organizatorów przestępczych działań – dodaje.
Warto powalczyć
Eksperci są zgodni co do tego, że rezygnacja z odliczenia jest ostatecznością. Oznacza przecież wzrost kosztów zakupu towarów nawet o 23 proc. – Powinna być więc efektem zidentyfikowania nieprawidłowości i przekonania podatnika co do braku działania w dobrej wierze – uważa Roman Namysłowski.
Zgadza się z nim Marta Szafarowska, która zwraca uwagę na to, że zgodnie z orzecznictwem Trybunału Sprawiedliwości UE nie można pozbawić podatnika prawa do odliczenia podatku naliczonego, w przypadku gdy przedsiębiorca sam działał uczciwie i dochował należytej staranności. Jak wskazuje, dla odliczenia VAT przez oszukanego konieczne jest jednak spełnienie dwóch warunków. Po pierwsze, transakcja faktycznie musiała mieć miejsce, tzn. że towar musiał zostać dostarczony lub usługa wykonana. Po drugie, podatnik musi mieć twarde dowody na to, że starannie weryfikował kontrahenta, a mimo to nie mógł wiedzieć, iż ma do czynienia z oszustem.
Realna transakcja
– W orzecznictwie sądowym podnosi się dobitnie, że bez transakcji opodatkowanej nie ma w ogóle mowy o skorzystaniu z prawa do odliczenia VAT – podkreśla Przemysław D. Antas.
W związku z tym – jak zauważa Jerzy Martini – organy podatkowe często stosują taktykę polegającą na kwestionowaniu nabycia towaru, mimo że ten faktycznie istniał. – Fiskus, odtwarzając stan faktyczny, konstruuje jednak alternatywną rzeczywistość, w której podatnik nie nabył towaru, ale z drugiej strony dokonał jego dalszej dostawy – wyjaśnia Jerzy Martini. Jego zdaniem jest to celowa strategia, która pozwala na uniknięcie trudności związanych z wykazaniem braku należytej staranności. Oczywiste jest bowiem, że w przypadku braku rzeczywistej transakcji odliczenie VAT nie przysługuje – mówi Jerzy Martini.
Przykładem takiego podejścia do sprawy jest wyrok Naczelnego Sądu Administracyjnego z 23 listopada 2016 r., sygn. akt I FSK 566/15, w sprawie podatnika, który został wmanewrowany w karuzelę VAT przy obrocie węglem przez swojego pracownika. Jego niewinność stwierdził sąd karny. – Mimo to NSA stwierdził, że organy podatkowe słusznie nie badały dobrej wiary i należytej staranności, skoro towaru nie było – zwraca uwagę doradca podatkowy Radosław Kowalski.
– W karuzelach VAT jednak towar zazwyczaj istnieje – mówi Ewa Matuszewska. Problem w tym, że nieświadomy przedsiębiorca nabywa go od „znikającego podatnika”. W momencie dokonania transakcji podatnik jeszcze istnieje, więc nic nie wzbudza podejrzeń nabywcy – zauważa ekspertka.
Liczy się staranność
W takiej sytuacji szczególnego znaczenia nabiera dobra wiara i należyta staranność kupiecka.
– Nie spotkałem się niestety z przypadkiem, aby organy podatkowe odstąpiły od zakwestionowania prawa do odliczenia VAT, uznając, że podatnik nie mógł wiedzieć, iż kontrahent jest oszustem – mówi Jerzy Martini. Mimo że zdecydowana większość podatników nie współpracuje świadomie z oszustami oraz prowadzi swoją działalność zgodnie z przyjętymi na danym rynku kanonami staranności kupieckiej. – Trudno oprzeć się wrażeniu, że organy podatkowe działają w myśl zasady „ktoś nas okradł, więc od kogoś musimy te pieniądze odzyskać”, godząc się z bezprawnym charakterem swoich działań – uważa Jerzy Martini.
Wtóruje mu Przemysław D. Antas, który również zauważa tendencyjność po stronie organów. – Fiskus ocenia sprawę przez pryzmat wiedzy i faktów znanych na dzień prowadzenia postępowania, a nie na dzień dokonywania transakcji. Nie rozumie przy tym, że przedsiębiorcy nie mają takich możliwości weryfikacji podmiotów gospodarczych jak organy państwa – uważa Antas.
Za dobrze też źle
Jerzy Martini uważa, że często organy podatkowe selektywnie dobierają dowody, tak aby udowodnić z góry określoną tezę. – Spotkałem się z przypadkiem, gdy podatnik, kwestionując „ustalenia” organów podatkowych dotyczące braku rzeczywistego charakteru transakcji, przedstawił nagrania z monitoringu, na których widać było rozładunek towaru. W odpowiedzi organy stwierdziły, że monitoring ten był specjalnie zainstalowany i widocznie podatnik miał nieczyste intencje, skoro zainstalował monitoring – mówi Jerzy Martini.
Przykłady tendencyjnych ocen można mnożyć. – Nawet doskonale prowadzona księgowość może być dla fiskusa czymś podejrzanym. Organy potrafią stwierdzić, że podatnik „zbierał dokumenty dla samego zbierania” – mówi Przemysław D. Antas.
Podatnikom zarzuca się też np. brak wizyty w siedzibie dostawcy przed zawarciem umowy czy brak spotkania z prezesem. – Tymczasem takie wizyty i zapoznania nie są standardem biznesowym – zwraca uwagę Jerzy Martini.
– Organy nie wierzą np. że towar wyjechał, bo samochody, które go wiozły nie jechały po drogach, na których ruch jest rejestrowany, mimo że dowiedziono, że z miejsca A do B można było dostarczyć towar nie tylko takimi drogami. Albo uważają, że czas przejazdu i rozładunku ciężarówki był za krótki, aby towar został wywieziony i rozładowany, mimo że opinia biegłego potwierdza istnienie takiej możliwości – mówi Tomasz Michalik.
– Jeszcze innym orężem organu podatkowego jest kwestionowanie poziomu cen – zwraca uwagę Ewa Matuszewska. Przykładowo, jeśli kupiony towar jest za drogi, to fiskus twierdzi, że to świadczy o oszustwie, bo nikt normalnie nie kupiłby go po takiej cenie. Jeśli jednak jest za tani, to też źle, bo przecież z góry wiadomo, że jeśli coś jest tańsze, to coś jest nie tak – śmieje się ekspertka.
Również Radosław Kowalski uważa, że organy podatkowe i kontroli skarbowej działają w całkowitym oderwaniu od rzeczywistości. – Na niekorzyść podatnika może przemawiać np. to, że kupuje towary u innych dostawców niż zazwyczaj, poszukuje dostawców w różnych częściach kraju. Nawet przy specjalistycznych dostawach (np. beton) organy zamiast korzystać z wiedzy specjalistów, dokonują amatorskich analiz, wyliczając np., ile betonu mieści się w gruszce do jego transportu – twierdzi Kowalski.
Marta Szafarowska wskazuje również, że powszechnym i skrajnie absurdalnym argumentem organów podatkowych jest to, by przedsiębiorcy wizytowali miejsca prowadzenia działalności kontrahentów i sporządzali dokumentację fotograficzną w tym zakresie. Jej zdaniem dokumentacja taka nie może świadczyć o dochowaniu należytej staranności, gdyż wielu oszustów wynajmowało powierzchnie magazynowe po to, by sfingować prowadzenie działalności, o czym oczywiście podatnik, działając w branży narażonej na oszustwa, powinien mieć wiedzę.
Można wygrać
Roman Namysłowski zwraca uwagę na to, że nastąpiło nieuzasadnione odwrócenie ról. – To organ podatkowy powinien udowodnić, że podatnik nie dochował należytej staranności, a nie podatnik, iż jej dochował – twierdzi ekspert.
Zgadza się z nim Radosław Kowalski, który uważa, że w polskim systemie podatkowym od lat funkcjonuje domniemanie winy podatnika, podczas gdy w przypadku innych przestępstw funkcjonuje domniemanie niewinności. – Niestety, polscy przedsiębiorcy nie są objęci prawami, które mają kryminaliści – mówi Kowalski. Jego zdaniem szanse na wykazanie tego, że samemu zostało się oszukanym i w związku z tym ma się prawo do odliczenia VAT, są mocno teoretyczne.
W sądach administracyjnych zapadają jednak wyroki korzystne dla oszukanych przedsiębiorców (np. wyroki NSA o sygn. akt I FSK 522/15 i I FSK 1200/11 i WSA o sygn. akt I SA/Łd 1111/16 i I SA/Łd 827/12). – Wniosek z tego taki, że uczciwy podatnik, przy dołożeniu należytej staranności i udowodnieniu prowadzenia weryfikacji kontrahentów, oczywiście w ramach dostępnych środków, jest w stanie udowodnić przed sądem, że nie wiedział o oszukańczych działaniach kontrahentów. Wdrażane przez większość podatników procedury i praktyki w tym zakresie powinny istotnie zwiększać szanse na wygraną w potencjalnym sporze. Przy czym procedury te powinny być dostosowane do branży, w jakiej działa dany podatnik i zidentyfikowanych w jej obszarze ryzyk – mówi Marta Szafarowska.
Wiadomo, że szans na wygraną nie ma, jeśli firma nie potrafi wskazać, kim jest dostawca, odbiera towar nie wiadomo od kogo, a płatność odbywa się rzekomo w formie gotówkowej. – Trudno natomiast sformułować uniwersalny kanon dowodów, który mógłby być zastosowany w każdej sprawie – mówi Jerzy Martini.