Liczymy, że wkrótce dostaniemy projekt podzielonej płatności w VAT – mówi Krzysztof Pietraszkiewicz, prezes ZBP. To od bankowców w dużym stopniu będzie zależeć sprawne działanie split payment.
Podzielona płatność (split payment) to nowatorska metoda rozliczania podatku od towarów i usług. Zamiast płacić sprzedawcy całą kwotę brutto za towar lub usługę, kupujący będzie ją dzielił na część netto (która trafi na konto sprzedającego) i VAT wpłacany na specjalny rachunek w urzędzie skarbowym. Trudniej będzie oszukać fiskusa, co powinno się przełożyć na wzrost wpływów budżetowych. Wicepremier Mateusz Morawiecki zadeklarował ostatnio, że resort zrobi wszystko, by nowe rozwiązanie weszło w życie jeszcze w tym roku.
Rola banków w tym projekcie jest duża: będą musiały zapewnić infrastrukturę do obsługi przelewów w podzielonej płatności. Ale według Krzysztofa Pietraszkiewicza, prezesa ZBP, na razie trudno dyskutować o szczegółach. – Mam nadzieję, że wkrótce na stole zostanie położony jakiś konkretny projekt – mówi. Dopiero wtedy będzie można się zastanawiać, czy termin wejścia w życie jest zbyt ambitny, czy nie. We Włoszech od momentu przyjęcia rozwiązań do wprowadzenia ich w życie minęły trzy miesiące.
– Zawsze wymagany jest czas na dostosowanie. Odpowiednio długie vacatio legis będzie zapewne przedmiotem negocjacji. Gdy już zapadną decyzje w sprawie szczegółów projektu, to i o tym będziemy rozmawiać. Na szczęście te rozwiązania są już stosowane w niektórych krajach. Możemy analizować, jak to u nich działa i jakie rozwiązania da się przenieść do Polski. Ale czekamy na jakieś rozstrzygnięcia ze strony autorów projektu – mówi prezes ZBP. I deklaruje współpracę: jeśli na banki zostanie nałożony dodatkowy obowiązek, to te się z niego wywiążą.
Inne instytucje, które teoretycznie powinny być zainteresowane pomysłami na polskie wydanie split payment – jak np. Krajowa Izba Rozliczeniowa – w ogóle nie chcą się wypowiadać.
Ministerstwo Finansów utrzymuje, że rozmawia z przedstawicielami sektora finansowego o split payment w VAT, ale interesuje je przede wszystkim zapewnienie jak najniższego kosztu wdrożenia podzielonej płatności u przedsiębiorców.
Druga sprawa, która zajmuje ministerstwo, to wypracowanie takiego modelu, który nie zaburzałby płynności w firmach – a najlepiej, gdyby ją nawet poprawiał dzięki wyeliminowaniu zatorów płatniczych (firmy biorące udział w systemie nie mogłyby się kredytować u dostawców, opóźniając im płatności).
Problemów z dostosowaniem infrastruktury finansowej resort raczej się nie spodziewa. Bo zapewne nie będzie to system powszechny. W krajach, które go stosują, jest on ograniczony do pewnej grupy podatników (np. we Włoszech stosuje się go przy rozliczeniach transakcji z podmiotami publicznymi) lub jest dobrowolny (jak w Czechach).
Wariant podstawowy rozważany w gmachu przy Świętokrzyskiej to dobrowolność podzielonej płatności obudowana jednak systemem zachęt, np. złagodzone kontrole, szybsze zwroty czy brak sankcji VAT.
– Jedynie dla wybranych branż, najbardziej dotkniętych problemem wyłudzeń, zastanawiamy się nad wprowadzeniem systemu obligatoryjnego, jednak wówczas zastąpilibyśmy odwrotne obciążenie systemem podzielonej płatności. Obligatoryjność wymaga jednak zgody na poziomie unijnym – tłumaczy Filip Świtała, dyrektor departamentu systemu podatkowego Ministerstwa Finansów.