Zgodnie z koncepcją nowego prawa, proponowaną przez wicepremiera Morawieckiego, w ramach tzw. Konstytucji Biznesu, sytuacja wierzycieli powinna się znacznie poprawić, ze względu na łatwość odliczania nieuregulowanych przez kontrahentów kwot od swojego dochodu. Do tej pory, aby obniżyć wartość dochodu o nieściągalne długi, konieczne było spełnienie szeregu warunków formalnych. Należało do nich w szczególności skierowanie sprawy do sądu, a następnie podjęcie próby egzekucji komorniczej. Oczywiście wiązało się to zawsze z dodatkowymi nakładami finansowymi, ze strony wierzyciela. Proponowana nowela definitywnie usuwa ten problem.
– Jeżeli proponowane zmiany zostaną wdrożone w życie, będzie można obniżyć swoje dochody po prostu, gdy upłynie 120 dni od terminu płatności. Z kolei, zasadniczo pogorszą się warunki dłużników w stosunku do 2016 roku, podobnie jak to było w „eksperymentalnym” roku 2015, gdy po raz pierwszy na 12 miesięcy uniemożliwiono zaliczanie do kosztów uzyskania przychodu nieopłaconych faktur. Po ewentualnym uchwaleniu nowelizacji, zalegający z płatnościami będą musieli pomniejszać koszty uzyskania przychodów o niezapłacone faktury. Wiąże się to ze zwiększeniem obciążeń podatkowych – mówi Piotr Kościańczuk z Kancelarii Podatkowej Skłodowscy.
W opinii eksperta, jeżeli w zatory płatnicze popadła osoba uczciwa, która ma problemy z opłaceniem faktur bez umyślności ze swojej strony, to żadna dodatkowa dolegliwość nie zmieni tej sytuacji. Wręcz odwrotnie, poprzez konieczność zwiększenia podatku, sytuacja dłużnika pogorszy się. Prawdopodobnie wciąż będzie miał on problem z uregulowaniem swoich należności. Dodatkowo dosięgnie go swego rodzaju kara, w postaci konieczności zapłacenia podatku od sumy, jakiej nie jest w stanie uiścić. To rozwinie dalszą spiralę długów.
– Rozsądnym wyjściem powinno być postępowanie restrukturyzacyjne, likwidacyjne lub upadłościowe, gdyż każde z nich wyłącza możliwość stosowania nowych przepisów. Jeśli pierwsze rozwiązanie nie pomoże, wówczas dłużnikowi pozostanie upadłość. W drugim przypadku będzie musiał spłacić wszystkie należności. Wybór trzeciej metody, pozbawi jego wierzyciela szansy na odliczenie nieściągalnych długów od dochodu, ale też utrudni mu drogę do odzyskania pieniędzy. Z pewnością nie uzdrowi to polskiej gospodarki, ale stanowi krok w dobrym kierunku – ocenia Piotr Kościańczuk.
Ekspert z Kancelarii Podatkowej Skłodowscy podkreśla, że projektowane zmiany raczej nie wpłyną na sytuację nieuczciwych dłużników, którzy co do zasady starają się obchodzić przepisy. Dotyczy to spółek programowo opierających swój „biznes” na niepłaceniu podwykonawcom. Przy założeniu oszustwa, fakt konieczności zwiększenia podatku nie będzie żadnym bodźcem do uiszczenia należności. Zdaniem Kościańczuka, z pewnością pomocne okazałoby się zaostrzenie odpowiedzialności osobistej członków zarządu za długi spółki lub wprowadzenie bardziej radykalnych, niż dotychczas, przepisów karnych.
– Należy bardziej zaostrzyć proponowane przepisy, aby w końcu wierzyciel miał lepsze narzędzia do dyscyplinowania, zalegającego z należnościami kontrahenta. Dla przykładu, można wskazać, że w ustawie o VAT powróciły ostatnio sankcje z tytułu nieuczciwości podatnika. Gdyby podobną karą administracyjną bądź dodatkowym zobowiązaniem fiskalnym, albo chociaż depozytem wpłacanym do organu podatkowego, został obciążony dłużnik, być może spowodowałoby to wyraźny wzrost czy też poprawę regulacji tego typu należności – stwierdza Piotr Kościańczuk.
Gdy dłużnik ma stratę podatkową, wtedy samo zwiększenie podstawy opodatkowania jest iluzoryczne, ponieważ podatek do zapłaty i tak wynosi zero. Dlatego, gdyby konieczna była jakaś forma kary albo depozytu dotknęłoby to wszystkich zadłużonych, bo oznaczałoby fizyczny wypływ gotówki. Obecnie wierzyciel ma w ręku kilka narzędzi nacisku na zadłużonego kontrahenta, ale, w ocenie eksperta, one słabo działają. Należy do nich BIK, postępowanie sądowe i przepisy kodeksu karnego o oszustwie. Potrzebne jest więc sprawniejsze działanie sądów i organów ścigania w eliminowaniu tego typu patologii.
– Zaostrzenie przepisów na pewno nie zmotywowałoby do płacenia należności tych podmiotów, które popadły już w spiralę zadłużenia. Firmy, jakie trwale utraciły zdolność do regulowania swoich należności, rzadko kiedy wychodzą z kłopotów bez dofinansowania lub docelowej restrukturyzacji indukowanej z zewnątrz. Jeżeli fizycznie nie mają pieniędzy, trudno spodziewać się, żeby jakiekolwiek dodatkowe instrumenty przymusu spowodowały przepływ fizycznego pieniądza – zaznacza Piotr Kościańczuk.
Tymczasem, należy zwrócić uwagę na fakt, że zatory w płatnościach najbardziej zagrażają płynności finansowej w sektorze MŚP. Proponowane przepisy poprawią warunki tych firm, chociażby ze względu na zmniejszenie obciążeń podatkowych. Jednak nie będą różnicowały ich sytuacji w stosunku do dużych przedsiębiorstw. Dlatego, zdaniem Kościańczuka, dla wyrównania szans, w przypadku mniejszych podmiotów, powinien obowiązywać krótszy, niż 120 dni, termin odliczenia podatkowego. To pozwoliłoby im na wcześniejsze zmniejszenie obciążeń podatkowych.