Przed rokiem opublikowaliśmy listę absurdów podatkowych, tj. regulacji, rozwiązań i poglądów fiskusa (wyrażanych w praktyce urzędniczej), które są ewidentnie wadliwe i które można bez większego wysiłku zmienić, kierując się zasadami poprawnej legislacji i zdrowego rozsądku.
W tym roku, przy okazji kolejnego rankingu firm doradztwa podatkowego, którego wyniki niedawno opublikowaliśmy, zapytaliśmy o listę konkretnych przepisów, które stanowią kulę u nogi przedsiębiorców. Efekt? Nie różni się ona wiele od poprzedniej. Z jednej strony to nie jest niespodzianka: jak coś było złe rok temu, to jest złe i teraz. Z drugiej – przykre jest jednak to, że zmiany na lepsze nie następują tak szybko, jak byśmy chcieli i jak należy oczekiwać. Poprawy pod tym względem raczej nie będzie. Przykład: z projektu nowelizacji ustawy o samorządzie gminnym zniknęły propozycje (inna sprawa, że niekorzystne dla podatników) wprowadzenia jasnej definicji budowli oraz ujednolicenia opodatkowania garaży (chodzi o zróżnicowane dziś stawki od miejsc postojowych w zależności od ich statusu prawnego).
Uczciwie trzeba też powiedzieć, że wspomniana lista – obojętnie, jak ją nazwiemy – obejmuje zawsze dwie różne kategorie: przepisy „niedorobione”, z którymi mają problem zarówno urzędnicy, jak i sędziowie – nie mówiąc o podatnikach – oraz przepisy niewygodne, których adresaci, zwłaszcza przedsiębiorcy (i ich doradcy), nie chcą i nie lubią, choć od strony legislacyjnej sformułowane są poprawnie i nie budzą wielkich kontrowersji interpretacyjnych. Do pierwszej grupy stale zaliczane są np. regulacje odnoszące się do opodatkowania nieodpłatnych świadczeń (dawniej też kosztów reprezentacji, ale tu pomógł trochę wyrok NSA w składzie 7 sędziów), do drugiej – np. przepisy o tzw. cienkiej kapitalizacji, które notabene mają być zmienione (czytaj: zaostrzone). Pewnie gdzieś pośrodku można by wymienić obowiązujące od pewnego czasu regulacje przeciw zatorom płatniczym, a dotyczące obowiązku korygowania kosztów uzyskania przychodów przez spóźnionych dłużników, czy możliwości korzystania z ulgi na złe długi (w VAT) przez wierzycieli. Można zrozumieć, że w przypadku drugiej ze wspomnianych kategorii fiskus nie spieszy się ze zmianami lub ich po prostu nie chce, bo kieruje się swoimi interesami. Ale zaniechanie zmian w pierwszej to po prostu lekceważenie zasad, na jakich opiera się państwo prawa. I, oczywiście, lekceważenie podatników.