Podatnik, który sprzedał w ciągu dwóch lat kilkadziesiąt nieruchomości z wysokim zyskiem, nie może twierdzić, że był to prywatny majątek, którym on sam nie był już zainteresowany – uznał NSA.
Sprawa dotyczyła mieszkanki Krakowa, która na co dzień prowadziła sklep z akcesoriami do telefonów i komputerów. Wyszło jednak na jaw, że czerpała też zyski z innych źródeł. Kupiła bowiem, a następnie w niecałe dwa lata odsprzedała ponad 60 działek nad morzem. W sumie było to prawie 20 ha.
Kobieta twierdziła, że wszystkie te nieruchomości kupiła na cele prywatne – zamierzała wybudować stadninę koni. Potem jednak, na skutek choroby i śmierci matki, musiała zmienić plany i sprzedać majątek. Przekonywała, że nie był to profesjonalny obrót nieruchomościami. Dlatego nie zgadzała się z decyzją, że powinna zapłacić prawie 0,5 mln zł podatku z tytułu działalności gospodarczej.
Dyrektor izby skarbowej nie dał jednak wiary jej twierdzeniom, że kupowała działki, oddalone od siebie nawet o 80 km, w celu prowadzenia na nich terapii przy użyciu koni. O takich zamiarach nie świadczyły też – w jego ocenie – podziały geodezyjne, w wyniku których 20 ha zmieniono na 60 mniejszych nieruchomości. Fiskus uznał, że miało to tylko ułatwić i przyspieszyć sprzedaż, a także zapewnić wyższą marżę. W przypadku niektórych działek wynosiła ona ponad 300 proc.
Dyrektor izby wziął też pod uwagę to, że kobieta zamieszczała oferty w prasie oraz założyła portal internetowy, na którym informowała o warunkach wpłat zaliczek i opłatach za rezerwacje.
W skardze do sądu kobieta tłumaczyła, że zrezygnowała ze stadniny koni na rzecz budowy domu w Krakowie, na co potrzebowała pieniędzy. Twierdziła, że po śmierci matki nie potrafiła już przebywać nad morzem, bo rejony te za bardzo kojarzyły się jej ze zmarłą. Nie zgadzała się też z fiskusem, że zbywała nieruchomości w sposób ciągły, bo – jak przekonywała – od zakupu działek do ich sprzedaży minęły tylko dwa lata.
Przegrała jednak w sądach. Zarówno WSA w Krakowie, jak i NSA nie miały wątpliwości, że nie było tu mowy o sporadycznych czynnościach, tylko zorganizowanej i profesjonalnej działalności. W ich ocenie przemawiała za tym liczba dokonanych transakcji, ich powtarzalność oraz powierzchnia działek.
Sędzia NSA Marek Olejnik podkreślił, że kobieta nie przedstawiła żadnych kosztorysów rzekomo planowanej stadniny koni. Nie miała również dowodów na to, że przeznaczyła pieniądze ze sprzedaży na budowę domu. Na jej decyzje nie mogła również wpłynąć śmierć matki, bo pierwsze działki sprzedano wcześniej. Kilka miesięcy wcześniej zaczęła również działać strona internetowa i pojawiły się ogłoszenia w prasie.
Sędzia Olejnik odniósł się również do twierdzeń podatniczki, że podejmowane przez nią czynności trwały za krótko, by uznać je za działalność o ciągłym charakterze. – Zgodnie z danymi GUS większość zarejestrowanych firm kończy swoją działalność już po pierwszym roku, bo nie wytrzymuje konkurencji i nie radzi sobie na rynku. Z tej perspektywy dwa lata to już dużo, zwłaszcza w branży deweloperskiej, w której często powoływane są spółki celowe, które są rozwiązywane po wybudowaniu jednego osiedla – zwrócił uwagę sędzia.
Dodał, że sam czas prowadzenia działalności nie przesądza jednoznacznie o ciągłym charakterze czynności, ale pewna ich powtarzalność – już tak.
ORZECZNICTWO
Wyrok NSA z 10 listopada 2016 r., sygn. akt II FSK 3012/14.