Wyższa stawka podatku od sprzedaży detalicznej będzie liczona dopiero od 187 mln zł przychodów sklepu, a nie od 170 mln zł – twierdzą eksperci. Resort potwierdza.
Ustawa o podatku od sprzedaży detalicznej ma wejść w życie za niecały miesiąc, ale wpływy z niego mogą być niższe od zakładanych przez rząd.
Przewiduje ona dwie stawki podatku – 0,8 proc. i 1,4 proc. Wyższa miała obowiązywać od przychodów sklepów powyżej 170 mln zł miesięcznie. Okazuje się jednak, że limit wyniesie 187 mln zł. Wszystko dlatego, że w ustawie wyraźnie zdefiniowano przedmiot i podstawę opodatkowania. Jak wyjaśnia Maciej Dybaś, doradca podatkowy i menedżer w dziale podatkowym PwC, o ile przedmiotem opodatkowania rzeczywiście jest przychód, o tyle podstawę opodatkowania stanowi nadwyżka przychodów powyżej kwoty 17 mln zł miesięcznie. Stawki podatku odnoszą się natomiast bezpośrednio do podstawy opodatkowania. Taką interpretację potwierdziło też zapytane przez nas Ministerstwo Finansów.
To oznacza, że wyższa stawka podatku (1,4 proc.) będzie mieć zastosowanie jedynie do tej części przychodów ze sprzedaży detalicznej, która przekracza kwotę 187 mln zł (17 mln zł + 170 mln zł) – tak uważają Małgorzata Samborska, doradca podatkowy i dyrektor z Grant Thornton, oraz Maciej Kacymirow, doradca podatkowy w Greenberg Traurig Grzesiak. Zdaniem ekspertów na taką interpretację wskazuje literalne brzmienie przepisów.
O ile mniej podatku zapłacą sklepy / Dziennik Gazeta Prawna
Małgorzata Samborska i Maciej Dybaś dodają, że również opublikowany w ubiegły czwartek projekt deklaracji o wysokości podatku od sprzedaży detalicznej (formularz PSD-1) potwierdza taki sposób kalkulacji wysokości podatku. – W celu ustalenia podstawy opodatkowania należy pomniejszyć kwotę netto przychodu o wartość zwrotów oraz kwotę 17 mln zł. Natomiast aby policzyć wysokość podatku, należy zastosować odpowiednie stawki do podstawy opodatkowania, a nie przychodu – wyjaśnia Małgorzata Samborska.
Zdaniem Macieja Kacymirowa takie określenie progu podatkowego (187 mln zł) może być efektem pomyłki legislacyjnej, niezgodnej z zamiarem projektodawcy. Małgorzata Samborska zwraca jednak uwagę, że źródłem powszechnie obowiązującego prawa w przypadku podatków jest ustawa, a nie uzasadnienie do jej projektu.
Przepisy w uchwalonym brzmieniu są więc korzystniejsze dla podatników. – Różnica między limitem 170 a 187 mln zł w skali miesiąca wyniesie maksymalnie 102 tys. zł, co w perspektywie roku daje kwotę ponad 1,2 mln zł od jednego podatnika – wylicza Małgorzata Samborska. Dodaje, że Ministerstwo Finansów przewiduje, że podatników, których obejmie ustawa, jest ok. 200. Zapewne nie wszyscy osiągną pułap 187 mln zł miesięcznie, ale i tak straty budżetu państwa mogą być znaczne.
Eksperci przyznają, że organom podatkowym będzie bardzo trudno argumentować, że limit dla wyższej stawki stosuje się do przychodów przekraczających 170 mln zł. – Nie można jednak całkowicie wykluczyć takich prób – przyznaje Maciej Kacymirow. Aby uzyskać ochronę na wypadek ewentualnego sporu z fiskusem, podatnicy mogą występować o interpretacje indywidualne.
Zdaniem Małgorzaty Samborskiej i Macieja Kacymirowa korekty zapisów ustawowych nie można przeprowadzić w drodze interpretacji ogólnej ministra finansów. Uważają oni, że obniżenie progu do kwoty 170 mln zł przychodu, zgodnego z pierwotnym założeniem wynikającym z uzasadnienia, wymagałoby nowelizacji ustawy.
Maciej Kacymirow zwraca uwagę, że to nie pierwsza taka wpadka ustawodawcy. – Podobny błąd związany z podwójnym naliczaniem kwoty wolnej od podatku pojawił się w pierwotnej wersji projektu ustawy o podatku od niektórych instytucji finansowych. W tamtym przypadku nastąpiła jednak korekta odpowiednich przepisów w trakcie prac legislacyjnych – przypomina ekspert.