Od samego początku procesu legislacyjnego dotyczącego fundacji rodzinnej, tj. od 2018 r., konsekwentnie byłem przeciwnikiem umożliwienia fundacji rodzinnej prowadzenia działalności gospodarczej (przy czym, z oczywistych względów, otrzymywania dywidendy bądź odsetek przez fundację rodzinną nie należy traktować jako wykonywania działalności gospodarczej). Działalność gospodarcza często jest związana z ryzykami biznesowymi, prawnymi i podatkowymi, a fundacja rodzinna powinna być dla rodziny właścicieli swoistym separatorem od tych ryzyk.

Ostatecznie jednak fundacja rodzinna uzyskała możliwość wykonywania działalności gospodarczej i związane z tym preferencje podatkowe. Zostały one rozciągnięte także na zwolnienie podatkowe w zakresie zbywania mienia, w tym akcji i udziałów.

Swoisty kontrakt

W toku prac legislacyjnych został zawarty swoisty kontrakt między Ministerstwem Finansów a przedsiębiorcami. Z jednej strony padła, niewyartykułowana co prawda na piśmie, deklaracja niezmienności i stabilności przepisów o fundacji rodzinnej, z drugiej zaś – wyrażona także w sposób domniemany deklaracja, że przyszli fundatorzy wiedzą, jakim celom fundacja rodzinna powinna służyć, a jakim – nie. Tym nadrzędnym celem jest zachowanie w rękach polskich przedsiębiorców ich rodzinnych firm i sprawienie, aby działały one przez pokolenia.

Teraz mamy do czynienia z dość trudną, niezręczną sytuacją. Z jednej strony Ministerstwo Finansów na skutek analiz własnych podejrzewa, że do pewnego stopnia fundacje nie są wykorzystywane do realizacji celów sukcesyjnych. Przy czym nie ma ono obecnie twardych danych analitycznych, ponieważ to wymagałoby wszczęcia i zakończenia kontroli podatkowych.

Z drugiej strony mamy deklarację, która swego czasu padła, o niezmienności przepisów.

Rozwiązanie jest jedno – powinny zwyciężyć zdrowy rozsądek i interes państwa jako takiego. A to oznacza, że w niektórych obszarach przepisy podatkowe należy doprecyzować, ale bez nakładania dodatkowych obciążeń.

Zbywanie mienia

Chodzi głównie o dwie sprawy: opodatkowanie zbywania mienia przez fundację rodzinną (głównie akcji i udziałów) oraz ewentualną daninę solidarnościową od wypłaty świadczeń na rzecz beneficjentów.

Biznes ceni przede wszystkim pewność, dlatego należy odejść od ryzykownego tzw. testu „wyłącznego zamiaru fundatora” (jako determinującego zwolnienie z CIT w razie zbywania mienia przez fundację), a w zamian wprowadzić rozsądną, akceptowalną przez przedsiębiorców cezurę czasową (np. dwa lata), preferencyjnie nie obejmując tym akcji i obligacji w spółkach publicznych, o ile spółki takie nie byłyby powiązane w rozumieniu przepisów o cenach transferowych z fundacją, fundatorem lub beneficjentami.

Danina solidarnościowa

Natomiast brak daniny solidarnościowej od świadczeń wypłacanych beneficjentom miał być swoistą premią za przeprowadzenie trudnego procesu sukcesji i przekonywanie sukcesorów, że warto zostać w firmie rodzinnej. Przedsiębiorcy decydujący się na wybór fundacji rodzinnej zgodzili się na rezygnację z „sukcesji testamentowej” z wszelkimi tego konsekwencjami, także skutkującymi większym obciążeniem podatkowym w przypadku fundacji rodzinnej (15-proc. podatek w razie świadczeń na rzecz osób z najbliższej rodziny) niż w przypadku dziedziczenia testamentowego czy ustawowego (przy którym nie ma podatku od spadków i darowizn w razie świadczenia na rzecz osób z najbliższej rodziny).

Dlatego danina solidarnościowa byłaby tu niesprawiedliwa i celowościowo niewłaściwa.©℗