- Co ważniejsze?
- Różnice w podatku
- Barierą jest tajemnica
- Skarbówka próbuje inaczej
- Co z ochroną danych?
Chodzi o VAT – czy zabieg powinien być zwolniony z podatku, czy jednak opodatkowany.
W klinice trwa kontrola celno-skarbowa, ale pełnomocnik lekarzy złożył już zawiadomienie do prokuratora o popełnieniu przestępstwa przez funkcjonariuszy Krajowej Administracji Skarbowej. Jego zdaniem przekroczyli oni swoje uprawnienia, przez co popełnili przestępstwo z art. 231 kodeksu karnego.
W jaki sposób fiskus w ogóle dotarł do pacjentek tej kliniki? Według pełnomocnika pracownicy Urzędu Celno-Skarbowego w Katowicach pozyskali dane z jej rachunków bankowych. To pozwoliło im ustalić z imienia i nazwiska, kto wpłacał za zabiegi, a następnie wysłać do tych osób pisma z pytaniem o charakter zabiegu.
– Uważam takie postępowanie za skandaliczne – komentuje adw. dr Andrzej Jakubiec z kancelarii Jakubiec i Wspólnicy, reprezentujący kontrolowaną klinikę. Rozumie, że dążeniem fiskusa jest zapewnienie wpływów budżetowych, ale – jak podkreśla – fiskus nie może w tym dążeniu przekraczać granic, które nakładają na niego przepisy prawa.
Co ważniejsze?
Problem dotyczy tak naprawdę dostępu skarbówki do danych chronionych tajemnicą lekarską oraz do danych wrażliwych (osobowych). Pytanie jest zasadnicze – czy ich ochrona jest ważniejsza niż interes budżetu państwa.
Konflikty na tym tle ciągną się latami. Pisaliśmy o tym już kilkukrotnie na łamach DGP, m.in. w artykułach „VAT od medycyny – praktyka bogatsza niż teoria” (DGP nr 215/2016) i „Działania KAS mogą naruszyć tajemnicę lekarską” (DGP nr 210/2023).
Różnice w podatku
Źródłem problemu są różnice w opodatkowaniu. Przypomnijmy, że szeroko pojęta branża medyczna korzysta ze zwolnienia z VAT, jeśli świadczy usługi w zakresie opieki medycznej, służące profilaktyce, zachowaniu, ratowaniu, przywracaniu i poprawie zdrowia (art. 43 ust. 1 pkt 18–19a ustawy o VAT).
Natomiast inne usługi mogą być opodatkowane 8-proc. VAT, a czasem nawet według stawki 23 proc.
Początkowo wydawało się, że zabiegi wykonywane przez kliniki medycyny estetycznej nie spełnią definicji ze wskazanych przepisów ustawy o VAT, więc powinny być opodatkowane. Potwierdził to Naczelny Sąd Administracyjny w wyroku z 19 grudnia 2012 r. (sygn. akt I FSK 259/12). Nie zgodził się, że minimalna choćby poprawa stanu zdrowia psychicznego lub fizycznego pacjenta pozwala na objęcie operacji plastycznej zwolnieniem z VAT.
Wszystko zmienił wyrok Trybunału Sprawiedliwości UE z 21 marca 2013 r. (C-91/12). Unijny trybunał orzekł, że operacje plastyczne mogą być zwolnione z podatku, jeżeli celem zabiegu jest poprawa stanu zdrowia pacjenta. TSUE uzasadnił, że „pojęcie świadczenia opieki medycznej w zakresie operacji plastycznych obejmuje świadczenia mające na celu leczenie osób, które w związku z chorobą, urazem lub wrodzoną niepełnosprawnością wymagają wykonania zabiegów o charakterze estetycznym. (…) O tym, czy celem zabiegu jest ochrona zdrowia, czy jedynie spełnienie subiektywnych oczekiwań pacjenta, ma zdecydować profesjonalista – osoba uprawniona do wykonywania zawodów medycznych – nie sam pacjent”.
Barierą jest tajemnica
Tu pojawia się zasadniczy problem, bo żeby ocenić, czy dany zabieg jest zwolniony z VAT, trzeba ustalić jego cel. Jak to zrobić?
Najprościej byłoby spytać kontrolowanych, czyli klinikę medycyny estetycznej. Ta jednak ma prawo powołać się na tajemnicę lekarską, która wiąże lekarzy co do wszystkich informacji związanych z pacjentem, a uzyskanych w związku z wykonywaniem zawodu. Podstawą prawną są tu art. 40 ustawy o zawodach lekarza i lekarza dentysty (t.j. Dz.U. z 2024 r. poz. 1287), art. 14 ustawy o prawach pacjenta i Rzeczniku Praw Pacjenta (t.j. Dz.U. z 2024 r. poz. 581) i art. 25 Kodeksu etyki lekarskiej.
Co prawda tajemnica lekarska może być wyłączona, ale nie z uwagi na interes fiskusa.
Skarbówka próbuje inaczej
W tej sytuacji skarbówka próbuje innych metod, tak jak zrobili to kontrolerzy badający rozliczenia śląskiej kliniki. Urząd Celno-Skarbowy w Katowicach zwrócił się do banku z żądaniem dostępu do jej konta bankowego. Problem polegał na tym, że ani opisy przelewów, ani tym bardziej płatności kartą nie pozwalały jednoznacznie ustalić, jaki był zabieg, czy miał on charakter medyczny, czy kosmetyczny.
Urząd poszedł więc innym torem. Ustalił dane osób, które zapłaciły za zabiegi i wysłał do nich „wezwania do złożenia wyjaśnień”. Spytał:
- czy pacjentki korzystały z usług kliniki,
- kto wykonał te usługi,
- czego dotyczyła wpłata
- czy usługa miała cel medyczny, czy „charakter kosmetyczny mający na celu poprawę wyglądu”.
Co z ochroną danych?
– Takie wezwania do ujawnienia poufnych informacji o stanie zdrowia trafiają często do rąk osób najbliższych, np. do męża pacjentki – zauważa Andrzej Jakubiec.
Jego zdaniem naczelnik UCS narusza w ten sposób przepisy o ochronie danych osobowych, a także ignoruje wskazówki TSUE.
– Przede wszystkim łamane jest fundamentalne prawo pacjenta do zachowania jego leczenia w tajemnicy – mówi adwokat.
We wspomnianym wyroku z 21 marca 2013 r. unijny trybunał wskazał, że „samo subiektywne postrzeganie zabiegu estetycznego przez osobę, która poddaje się temu zabiegowi, nie jest rozstrzygające dla ustalenia, czy zabieg jest wykonywany w celu terapeutycznym. Ocena taka ma bowiem charakter medyczny, powinna więc być dokonywana na podstawie kryteriów medycznych przez odpowiednio wykwalifikowane osoby”.
– Tak więc fiskus, choć wykonuje swoje ustawowe zadania, to próbuje naruszyć tajemnicę lekarską i prywatność pacjentów kliniki, a jednocześnie działa wbrew wskazówkom TSUE – podkreśla pełnomocnik kontrolowanej spółki.
Jego zdaniem rozwiązaniem mogło być poproszenie kontrolowanych o przekazanie danych zanonimizowanej postaci. To pozwoliłoby wskazać, czy były medyczne wskazania do zabiegu, a nie pozwoliłoby ustalić danych pacjenta.
– W ujawnianiu danych pacjentów fiskus nie ma żadnego uzasadnionego prawem interesu – mówi dr Jakubiec. Jego zdaniem przepisy o ochronie tajemnicy medycznej mają pierwszeństwo przed przepisami pozwalającymi urzędowi na domaganie się danych objętych tą tajemnicą.
Fiskus się wybronił
Podobne spory trafiają na wokandę sądów administracyjnych. Najbardziej podobna do najnowszej była sprawa rozpatrzona 31 maja 2023 r. (I SA/Go 14/23) przez Wojewódzki Sąd Administracyjny w Gorzowie Wielkopolskim. Wyrok ten jest na razie nieprawomocny.
W tym sprawie również chodziło o klinikę medyczną. W 2014 r. wykonano w niej 198 „procedur medycznych”. Fiskus ustalił, że zewidencjonowanych (jako wolne od podatku) było tylko 148. Ponadto z informacji na stronie internetowej kliniki wynikało, że część zabiegów uznawanych przez nią za medyczne, mogła mieć cel estetyczny.
Nie można było ustalić tego jednoznacznie, bo klinika odmawiała przekazania dokumentacji medycznej, powołując się na tajemnicę lekarską. W tej sytuacji fiskus zaczął przesłuchiwać pacjentów.
Ustalił też, że klinika nie zawarła odpowiedniej umowy z Narodowym Funduszem Zdrowia, a estetyczny cel zabiegów potwierdził specjalistyczny biegły. W rezultacie skarbówka uznała, że znaczna część wynagrodzenia za zabiegi powinna być powiększona o VAT.
Potwierdził to następnie gorzowski WSA. Orzekł, że „brak wyjaśnień w zakresie rodzaju i charakteru świadczonych przez w 2014 r. usług oraz nieprzedstawienie dowodów świadczących o świadczeniu usług służących profilaktyce, ratowaniu, przywracaniu i poprawie zdrowia pacjenta, a nie tylko poprawie wyglądu, pozwoliło na stwierdzenie, że świadczone przez skarżącą w 2014 r. usługi nie służyły celom wymienionym w art. 43 ust. 1 pkt 19 lit. a) ustawy o VAT. Zatem nie korzystają ze zwolnienia od podatku od towarów i usług”.
Co na paragonie?
Innym przykładem orzeczenia, w którym fiskus też wygrał i to prawomocnie, jest wyrok Naczelnego Sądu Administracyjnego z 18 maja 2017 r. (I FSK 1687/15).
Spór dotyczył tego, czy podmiot medyczny musi podawać na paragonie nazwę konkretnego zabiegu, z którego skorzystał pacjent. Klinika i sąd I instancji uważali, że nie ma ku temu podstawy prawnej. Przeciwnie, narusza jest w ten sposób tajemnica lekarska – twierdzili.
NSA uznał inaczej. Przypomniał, że z paragonu musi jednoznacznie wynikać, jaka usługa została wykonana. Paragony fiskalne pełnią bowiem funkcję zarówno informacyjną, jak i kontrolną. Nie wystarczy więc napisać „konsultacja medyczna”, czy „zabieg kosmetyczny”, Pod takim pojęciem może się kryć wiele różnych świadczeń – stwierdził sąd kasacyjny.
Recept więcej niż pacjentów
Na problemy związane z podejrzeniem naruszenia tajemnicy lekarskiej przez działania fiskusa zwracali uwagę także posłowie. Przykładem jest interpelacja nr 44128, złożona w poprzedniej kadencji Sejmu. Niepokój jej autora wywołały wezwania kierowane przez jeden z urzędów skarbowych do gabinetów lekarskich. Urząd żądał wyjaśnień, dlaczego „w danym gabinecie wystawia się więcej recept niż paragonów”. Miał podejrzenie, że w gabinecie jest przyjmowanych więcej pacjentów, niż wynikałoby to z ewidencji fiskalnej.
Poseł spytał w związku z tym o cel pozyskiwania informacji o wystawianych receptach, a także, czy urzędy skarbowe oraz celno-skarbowe, pozyskując dane, działają na polecenie Ministerstwa Finansów.
W odpowiedzi z 18 października 2023 r. ówczesny wiceszef KAS Mariusz Gojny wyjaśnił, że na podstawie liczby wystawianych recept skarbówka chce ustalić liczbę świadczeń medycznych, których udzielił dany podmiot medyczny. To ma pomóc określić szacowaną wysokość dochodów tego podmiotu. Dane, po ich wstępnej analizie, są przekazywane następnie urzędom skarbowym. Jeśli okaże się, że dochody podmiotu medycznego są zbyt niskie w stosunku do liczby wystawionych recept, to naczelnicy urzędów skarbowych wszczynają czynności sprawdzające lub kontrolę podatkową – tłumaczył Mariusz Gojny.
Takie postępowanie nie przekonało doradcy podatkowego Radosława Maćkowskiego, autora bloga Podatki na zdrowie. W wywiadzie dla DGP (patrz: wspomniany artykuł „Działania KAS mogą naruszać tajemnicę lekarską”) doradca zauważył. że takie działania skarbówki nie muszą prowadzić do jednoznacznych wniosków co do wysokości dochodów podatkowych. Przy okazji jednej wizyty lekarskiej albo konsultacji online może bowiem zostać wystawionych kilka recept (np. dla kilkorga dzieci albo członków rodziny jednego pacjenta wizytującego lekarza). To w oczywisty sposób prowadzi do znacznej przewagi liczby wystawionych recept nad liczbą paragonów czy faktur – argumentowała nasz rozmówca.
Dodatkowo – zauważył – choć dane zdobywane przez fiskusa są chronione tajemnicą skarbową, to istnieje pokusa wydobywania przez skarbówkę bardziej szczegółowych informacji, np. o zakresie wykonanych świadczeń czy danych o pacjentach. A tego typu działania mogą już naruszać tajemnicę lekarską – podkreślił ekspert i dlatego nie zgodził się z tezami wyroku NSA z 18 maja 2017 r.©℗