Według propozycji rządu firmy, które płatności powyżej 15 tys. zł będą dokonywać gotówką, a nie przelewem bankowym, nie będą mogły zaliczyć ich do kosztów uzyskania przychodu. MF chce też obniżyć limit płatności gotówkowej z 15 tys. euro do 15 tys. zł. Zmiany według resortu mają na celu ograniczenia szarej strefy.
Zdaniem posłów narażają one jednak przedsiębiorców na dodatkowe koszty i trudności, a jednocześnie mogą sugerować, iż firmy działają niezgodnie z prawem.
Obecnie ustawa o swobodzie działalności gospodarczej nakazuje dokonywanie płatności między przedsiębiorcami za pośrednictwem rachunku bankowego dopiero powyżej kwoty 15 tys. euro. Za łamanie tego nakazu nie grozi jednak żadna kara.
Resort finansów zauważa, że w rzeczywistym obrocie gospodarczym, m.in. ze względu na bezpieczeństwo transakcji, płatności zbliżone do 15 tys. euro są najczęściej dokonywane bezgotówkowo. Tymczasem faktury gotówkowe opiewające na kilkadziesiąt tysięcy złotych mogą być w praktyce dokumentem dotyczącym transakcji, do której nie doszło - dodaje.
Dlatego resort proponuje, by nakaz z ustawy o swobodzie działalności gospodarczej powiązać z rozliczeniami podatkowymi. Płatności dokonane z jego naruszeniem nie podlegałyby zaliczeniu do kosztów uzyskania przychodów.
Równocześnie zaproponowano zmianę limitu płatności gotówkowej - z 15 tys. euro na 15 tys. zł - którego przekroczenie wiązałoby się z konsekwencjami podatkowymi. W ocenie resortu "będzie miało to pozytywny wpływ na zwiększenie transparentności dokonywanych transakcji, wzrost uczciwej konkurencji między przedsiębiorcami, zmniejszanie szarej strefy i w konsekwencji przyczyni się to do zwiększenia dochodów budżetu państwa".
Uzasadniając nowelę w Sejmie wiceminister Leszek Skiba tłumaczył, że chodzi o wyeliminowanie szarej strefy i wyeliminowanie transakcji gotówkowych, gdzie omija się prawo podatkowe.
Według założeń rządu zmiany miałyby wejść w życie 1 stycznia 2017 roku.
Poseł Jan Szewczak z PiS zwracał uwagę, że pomysł uszczelnienia systemu podatkowego jest słuszny, jednak wyraził wątpliwość, czy rzeczywiście celują one w największe luki. Wskazał na problem wyłudzeń zwrotu podatku VAT, czy przemytu papierosów, gdzie "na jednym tirze przemytnicy mają 4 mln zł".
"Koszty usług bankowych rosną (...), a mali i średni przedsiębiorcy nie zawsze korzystają z bankowości elektronicznej" - powiedział.
Zdaniem Michała Jarosa z PO obciążenia wynikające z projektu są nieproporcjonalne do korzyści. Przedsiębiorcy - jak zauważył - oprócz faktur będą musieli jeszcze zbierać wyciągi bankowe.
"Nie patrzmy na Polskę, jak na bandę złodziei" - apelował poseł Marek Jakubiak (Kukiz'15), według którego projekt nie wnosi nic, poza komplikowaniem życia przedsiębiorczości.
Joanna Schmidt (Nowoczesna) wezwała natomiast do głębokiej reformy systemu podatkowego, np. zmiany zasad rozliczania VAT w celu ograniczenia wyłudzeń zwrotu z podatku.
Poseł Adam Abramowicz (PiS) przypomniał natomiast, że w Polsce nie wszyscy korzystają z internetu, a w małych miejscowościach nie ma oddziałów banków, więc przepisy znacząco utrudniłyby działanie biznesu.
Zdaniem Norberta Obryckiego (PO) obniżenie limitu płatności gotówkowej z 15 tys. euro na 15 tys. zł stanowiłoby poważny problem np. dla importerów samochodów, gdzie wiele płatności regulowanych jest gotówką.