Miesięczna kwota wolna przy podatku od sprzedaży detalicznej powinna dotyczyć też handlowców z zagranicy – uważają eksperci.
Grzegorz Wójcik członek zarządu Izby Gospodarki Elektronicznej / Dziennik Gazeta Prawna
Chodzi o opisywany we wczorajszym DGP (nr 20/2016) projekt ustawy o podatku od sprzedaży detalicznej. Ma on dotyczyć także sprzedaży realizowanej przez sklepy internetowe, w tym również działające za granicą. Ministerstwo Finansów chce w ten sposób zapobiec zapowiadanej już wcześniej migracji e-handlu za granicę, np. do Czech. Zdaniem ekspertów takie przepisy mogą jednak pozostać martwe.
Z projektu wynika, że to, czy zagraniczny sklep rozliczył się z polskim fiskusem, miałyby sprawdzać firmy przewozowe. Przy realizacji zamówienia miałyby uzyskać od sprzedawcy oświadczenie o tym, że zapłacił on podatek od handlu, jest z niego zwolniony bądź transakcja nie jest sprzedażą detaliczną. Nie mając takiego oświadczenia, przewoźnik musiałby potrącić i odprowadzić do urzędu skarbowego zryczałtowany podatek w wysokości 50 zł od przesyłki (bez uwzględnienia kwoty wolnej, czyli 1,5 mln zł netto miesięcznej sprzedaży).
– Te zapisy powinny zostać doprecyzowane – uważa Karolina Kozak-Stradomska, menedżer w dziale doradztwa prawnopodatkowego w PwC. Dodaje, że w tej wersji pozostawiają one więcej pytań niż odpowiedzi. Po pierwsze, otwarta pozostaje kwestia, czy wymóg składania oświadczenia przez sprzedawcę dotyczy każdej przesyłki wysyłanej do Polski, czy wystarczy, że jednorazowo oświadczy on, że uiścił daninę. Kolejna kwestia dotyczy przesyłek, które nie spełniają definicji sprzedaży detalicznej (np. wysyłka towaru do testów). – Nie ma pewności, czy wysyłający powinien każdorazowo wyjaśniać, dlaczego przesyłka nie jest sprzedażą detaliczną, czy też takie informacje nie są konieczne – zwraca uwagę ekspertka PwC.
– W praktyce problemy z tym związane spadną na przewoźników – przewiduje Karolina Kozak-Stradomska.
Łukasz Warmiński, doradca podatkowy i partner w Galt, uważa, że zwolnienie z uwagi na niskie obroty powinno przysługiwać także zagranicznym sprzedawcom. Projekt nie rozróżnia bowiem w tym zakresie firm z Polski i zagranicznych. – Pytanie jednak, jak w praktyce weryfikować status takiego sprzedawcy – zwraca uwagę ekspert. Podobne obawy ma Łukasz Daniek, ekspert podatkowy ds. VAT w KPMG w Polsce. Zagraniczne sklepy nie spełnią definicji apteki zawartej w projekcie. – Dlatego w takim przypadku zwolnienie, o którym mogłaby być mowa w oświadczeniu, będzie się w praktyce odnosiło do kwoty zwolnionej z podatku – mówi ekspert. Zwraca jednak uwagę na to, że projekt nie daje przewoźnikowi żadnych uprawnień lub obowiązków w zakresie weryfikacji prawidłowości takiego oświadczenia.
Karolina Kozak-Stradomska zwraca też uwagę, że np. z uwagi na złą kondycję finansową zagraniczna firma może nie chcieć rozliczać podatku od handlu. W takim wypadku przewoźnik, któremu nie uda się potrącić podatku, sam będzie musiał ponieść jego koszt.
To niewykonalny pomysł
Pomysły opodatkowania zagranicznych sklepów internetowych i przerzucenie obowiązków z tym związanych na przewoźników są oderwane od rzeczywistości rynkowej. W praktyce trudno będzie fiskusowi wyegzekwować taką daninę. Zagraniczni sprzedawcy korzystają najczęściej z firm przewozowych ze swojego kraju, które korzystają z usług polskich przedsiębiorców tylko jako poddostawców. To na tych ostatnich spaść może obowiązek pilnowania rozliczeń zagranicznego sklepu, weryfikacji niezadeklarowanej wartości przesyłki, bądź pobrania ryczałtowego podatku. A to grozi w praktyce sytuacją, w której polskie firmy przewozowe albo odmówią przyjęcia przesyłki z zagranicy, albo obciążą jej kosztem ostatecznego klienta. To wydaje się niezgodne z założeniami projektu. Pozostaje też pytanie jak do takiego pomysłu odniesie się Komisja Europejska. Aktualnie pracuje ona przecież nad uproszczeniem i ujednoliceniem rynku wewnętrznego w zakresie e-handlu.