Nową daniną od handlu mogą zostać obciążone sklepy internetowe. Zdaniem ekspertów budżet nie tylko na tym nie zyska, ale może stracić dotychczasowe wpływy.
Nawet na Węgrzech, gdzie rząd dwukrotnie próbował obciążyć działające tam sklepy dodatkową daniną, zależną od ich obrotu, nie zdecydowano się na opodatkowanie e-handlu. Nie zrobiły tego również Francja i Hiszpania, gdzie także wprowadzono ekstra- daniny dla działających tam sklepów (w praktyce były one jednak bardziej podobne do polskiego podatku od nieruchomości).
W Polsce opodatkowanie e-handlu postulowała m.in. niechętna nowej daninie Polska Organizacji Handlu i Dystrybucji. Podkreślała, że jeśli podatek w ogóle musi być wprowadzony, to powinien być „równy i powszechny, jednolity dla wszystkich podmiotów sprzedaży online i offline oraz prosty do wyegzekwowania”.
Według nieoficjalnych informacji Ministerstwo Finansów miałoby się zgodzić na ten postulat i zapisać opodatkowanie e-handlu w projekcie ustawy, który ma być opublikowany najpóźniej na początku następnego tygodnia. To czyniłoby Polskę pierwszym krajem, gdzie e-sklepy płaciłyby zarówno VAT, jak i daninę od obrotu.
Zdaniem Radosława Piekarza, doradcy podatkowego i partnera w A&RT Rynkowska, Kosieradzki, Piekarz, trudno będzie skonstruować taki mechanizm poboru nowej daniny, który pozwoli rzeczywiście ją wyegzekwować od branży internetowej. Ekspert dodaje, że już dziś największe sklepy internetowe są zarejestrowane poza Polską, więc nie zapłaciłyby podatku obrotowego. Wskazuje na łatwość przeniesienia działalności gospodarczej w obrębie Unii Europejskiej, np. do Czech lub na Słowację.
Zdaniem Radosława Piekarza lepszym rozwiązaniem byłoby wdrożenie wskazówek OECD zaproponowanych w ramach projektu BEPS (Base Erosion Profit Shifting). Wynika z nich, że przepisy podatkowe powinny wiązać wymiar podatku nie tylko z dochodem, ale z fizycznymi objawami działalności gospodarczej w danym kraju. Jeśli więc ktoś posiada w Polsce aktywa, to powinien tu płacić podatek.
Podobne obawy o przenoszenie biznesu za granicę ma Łukasz Warmiński, doradca podatkowy i partner w GALT TAX. Jego zdaniem konsekwencją opodatkowania e-sklepów będzie wzrost sprzedaży wysyłkowej do Polski. Podaje przykład: sklep internetowy, który przeniesie siedzibę do Czech, będzie tam płacił VAT według stawki 21 proc., a więc niższej niż w Polsce. Jeśli nie przekroczy 160 tys. zł limitu wartości sprzedaży na rzecz polskich osób fizycznych, to nie będzie też musiał rozliczać daniny od towarów i usług w naszym kraju. W konsekwencji do polskiego budżetu nie trafi ani podatek obrotowy, ani od towarów i usług, ani dochodowy.
Przeszkodą nie są tu ani traktaty europejskie, ani dyrektywy: VAT i konsumencka (2011/83/UE). Pozwalają one na sprzedaż wysyłkową – wyjaśnia ekspert.