Nie przewiduje on większych zmian na rynku w Polsce. "Sieci handlowe przełkną nowy podatek od sieci handlowych. Sklepy po prostu przerzucą ich ciężar klientów, ale te podwyżki nie będą dla nich jakoś szczególnie odczuwalne w portfelu" - ocenił. I kontynuował: "Konkurencyjność, którą sieci mają i niższe ceny, które proponują i tak będą, jak dziś, zdecydowanie korzystniejsze dla klientów niż w mniejszych sieciach czy sklepach. One z kolei i tak nie konkurują za pomocą cen, korzystać będą wciąż, tak jak do tej pory, z innych atutów, takich jak bliskość od miejsca zamieszkania czy relacje interpersonalne".
"Ciężar tych podatków zostanie przerzucony na konsumentów, bo sieci handlowe nie są instytucjami charytatywnymi, lecz organizacjami biznesowymi. To będzie główna konsekwencja wprowadzenia nowych rozwiązań. Raczej nie przewiduję natomiast obniżek płac dla pracowników branży, gdyż sytuacja na rynku pracy się poprawia i jest raczej presja na podwyżki. Koszty poniosą głównie właśnie klienci i po części być może poddostawcy. W sytuacji, gdy mieliśmy niewielką deflację, a teraz przewiduje się niewielki wzrost cen, sieciom najwygodniej będzie podwyższyć ceny. Klienci przełkną te podwyżki, bo nie będą dla nich aż takie widoczne i odczuwalne. Troszeczkę je odczują, ale nie na jako jakiś skokowy wzrost wydatków" - wyjaśnił dr Dahl.
W tym tygodniu Ministerstwo Finansów przedstawiło założenia projektu podatku od sieci handlowych. Stawka podstawowa ma wynosić 0,7 proc. podatku od obrotu, a pozostałe - 1,3 proc. i 1,9 proc. Podatek będzie też zawierać kwotę wolną, wynoszącą 18 mln zł rocznego obrotu. Projekt został na razie skierowany do Kancelarii Premiera.
Stawka 1,3 proc. ma być płacona od nadwyżki przychodu ponad 300 mln złotych miesiącu. Stawka 1,9 proc. ma obowiązywać od przychodów ze sprzedaży detalicznej prowadzonej w soboty, niedziele i inne dni ustawowo wolne od pracy.