Projekt ustawy o CIT autorstwa PiS w aktualnym brzmieniu spowoduje wzrost obciążeń administracyjnych po stronie firm. Potencjalnie spowoduje również wzrost kosztów obsługi rozliczeń podatkowych. Nie jest jednak wykluczone, że po oszlifowaniu niektóre rozwiązania mogłyby być ocenione pozytywnie.
Projekt ustawy o CIT autorstwa PiS w aktualnym brzmieniu spowoduje wzrost obciążeń administracyjnych po stronie firm. Potencjalnie spowoduje również wzrost kosztów obsługi rozliczeń podatkowych. Nie jest jednak wykluczone, że po oszlifowaniu niektóre rozwiązania mogłyby być ocenione pozytywnie.
Jest wiele racji w tym, że należy szukać dodatkowych dochodów budżetowych tam, gdzie wyciekają one przez palce urzędników. Powstaje jednak pytanie, czy stosowanie odpowiedzialności zbiorowej jest najlepszym narzędziem do zatamowania zjawiska unikania opodatkowania. Jak inaczej można bowiem nazwać pomysły, które pojawiły się w projekcie zmian do ustawy o CIT?
Na pierwszy ogień należy wziąć pod rozwagę obowiązek informowania fiskusa przez firmy o tych zdarzeniach, które powodują uzyskanie korzyści podatkowych w CIT. O co chodzi? Zgodnie z projektem ustawy, jeżeli firma planuje albo już realizuje transakcje, które spowodują zmniejszenie opodatkowania, podatnik pod rygorem sporych sankcji będzie miał obowiązek powiadomić o tym urząd, a w niektórych będzie mógł sam zdecydować, czy taką informację wysłać (w tych przypadkach fiskus będzie patrzeć na podatnika nieco bardziej przychylnym okiem), czym autorzy ustawy zdają się skłaniać firmy do autodenuncjacji.
O jakie sytuacje chodzi? Być może intencją autorów nowych przepisów było stworzenie mechanizmu raportowania o planowaniu podatkowym, czyli zaplanowanych działaniach zmierzających do strukturalnego obniżenia poziomu opodatkowania. Niestety, projektowane przepisy mówią o jakichkolwiek zdarzeniach mających skutek w postaci zmniejszania podstawy opodatkowania. Wprawdzie przepisy przewidują progi, po których przekroczeniu informacja jest obowiązkowa albo poniżej których brak złożenia informacji nie przewiduje negatywnych konsekwencji, niemniej duże firmy tak czy siak mogą się nastawić na nawał pracy. Po pierwsze dlatego, by prawidłowo wykonać obowiązek notyfikacji, a po drugie, by zastanowić się, czy nie złożyć takiej notyfikacji dobrowolnie. To oczywiście kosztuje – potencjalnie zwiększą się koszty pracownicze lub koszty obsługi podatkowej. Pomijam już spadek Polski w rankingach przyjazności prowadzenia działalności gospodarczej.
Co ciekawe, powyższy obowiązek raportowania ma dotyczyć nie tylko zdarzeń, które wystąpią po wejściu w życie nowych przepisów, ale również operacji, których zamiar dokonania nastąpił wcześniej. Co bardziej przerażające, nowa ustawa przez operacje gospodarcze rozumie takie, których skutki podatkowe będą miały miejsce w ciągu pięciu najbliższych lat. Może się więc okazać, że w pewnym sensie prawo zacznie działać wstecz. Otóż pewne operacje, np. zaciągnięcie pożyczki, mogą mieć swoje reperkusje przez wiele lat. Odsetki od pożyczki zaciągniętej w 2013 r. mogą być spłacane również po wejściu w życie przepisów. W zależności od wartości korzyści może powstać obowiązek albo możliwość złożenia informacji.
Co to oznacza? Na pewno trzeba się spodziewać konieczności przeprowadzenia przeglądów podatkowych, a to oznacza koszty. Ponurą ciekawostką może być to, że poniesienie kosztów na przeprowadzenie takich audytów samo w sobie kwalifikuje się jako korzyść w rozumieniu nowych przepisów. W konsekwencji, w zależności od wysokości kosztu może powstać albo obowiązek, albo możliwość zaraportowania tej korzyści do fiskusa. Ciekawe, jak na taką informację zareaguje fiskus i co z nią zrobi.
Paradoksalnie to rozwiązanie mogłoby być odbierane zgoła odmiennie, gdyby nie było tak drastyczne. Można je sobie wyobrazić jako takie, które zabezpiecza interesy Skarbu Państwa, a jednocześnie zwiększa pewność obrotu dla firm, o co przedsiębiorcy apelują od lat. Przykładowo mogłoby być połączeniem obowiązku notyfikacji o planowanych zdarzeniach i aktualnie obowiązujących przepisów o indywidualnych interpretacjach prawa podatkowego i uprzednich porozumień cenowych.
Może nadszedł czas na odejście od instytucji interpretacji w stosunku do klasyfikacji wydatku na papier toaletowy i innych mało istotnych z punktu widzenia podatków kwestii, które zasypywały dotychczas izby wydające interpretacje. Można tę instytucję zastąpić bardziej wyważoną instytucją wiążących interpretacji, która jednak wiązałaby się z obowiązkiem ujawnienia większego zakresu informacji przez podatnika. Oczywiście pozostaje pytanie o zakres kategorii zdarzeń, które mogłyby być objęte takim rozwiązaniem. Na pewno jednak byłoby ono lepsze od odgrażania się likwidacją interpretacji w ogóle i zastąpienia ich enigmatyczną notyfikacją.
Dalszy ciąg materiału pod wideo
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama
Reklama