Przepisy ustawy o grach hazardowych są przepisami technicznymi – to już wiadomo. Nadal nie jest jednak jasne, jakie wywołuje to skutki
/>
Sąd Najwyższy w siedmioosobowym składzie stanął wczoraj przed próbą odpowiedzi na pytanie prokuratora generalnego: czy art. 6 ust. 1 oraz art. 14 ust. 1 ustawy o grach hazardowych (t.j. Dz.U. z 2015 r. poz. 612 ze zm.), ograniczające możliwość prowadzenia gier na automatach, są przepisami technicznymi w rozumieniu unijnej dyrektywy 98/34/WE, co oznacza, że powinny być notyfikowane. Jeśli zaś powinny, a nie zostały (Polska nie dopełniła tej procedury), czy sądy karne w sprawach o przestępstwa skarbowe uprawnione są do odmowy ich stosowania, a co się z tym wiąże – niekarania sprawców?
Niespełnione nadzieje
Zarówno branża, jak i prawnicy mieli wielkie nadzieje związane z wczorajszym posiedzeniem SN. Oczekiwano, że po 5 latach sporów rozstrzygnięte w końcu zostaną wszelkie wątpliwości. Tak się jednak nie stało. Sąd Najwyższy postanowił zawiesić postępowanie do czasu wydania orzeczenia przez Trybunał Sprawiedliwości UE. TSUE przyjął już pytanie prejudycjalne łódzkiego sądu okręgowego podobne do pytania zadanego przez prokuratora generalnego Sądowi Najwyższemu.
Taki obrót sprawy rozczarował niemal wszystkich na sali sądowej. Przedstawicielka PG przekonywała, że SN jak najbardziej ma podstawy do wydania uchwały. Argumentowała to faktem, że nowa dyrektywa unijna, która zastąpiła tę 98/34/WE, nie odnosi się w ogóle do konsekwencji braku notyfikacji przepisów. To zaś w ocenie prokuratora generalnego oznacza, że na szczeblu unijnym postanowiono, że orzekać o tym powinny sądy krajowe.
– Zawieszenie postępowania stwarza zagrożenie nierozstrzygnięcia tego bardzo ważnego zagadnienia w najbliższym czasie – wskazywała prokurator pytana przez sąd o stanowisko w sprawie zawieszenia postępowania.
Przeciwko zawieszeniu wypowiadali się także prawnicy organizacji reprezentujących firmy z branży hazardowej.
– Sąd Najwyższy nie powinien zawieszać postępowania, lecz odmówić podjęcia uchwały – twierdził adwokat Krzysztof Budnik, były wiceminister spraw wewnętrznych.
Jak bowiem przekonuje, SN nie może dokonywać wykładni prawa unijnego. Podobnego zdania był drugi z pełnomocników, adwokat Piotr Hoffman. Wskazywał, że dotychczasowe orzeczenia TSUE nie pozostawiają wątpliwości: z nienotyfikowanych przepisów technicznych nie należy wyciągać konsekwencji wobec jednostek.
SN jednak stwierdził, że powinien mimo to zaczekać na orzeczenie trybunału luksemburskiego.
Przewodniczący składu Roman Sądej po wysłuchaniu stron przyznał, że utwierdziły one go w przekonaniu, że zawieszenie postępowania jest najlepszym wyjściem.
– Strony podkreślają, że wszystko jest jasne, że nie potrzeba dodatkowej wykładni. A zarazem każda mówi coś innego – podkreślał sędzia Sądej.
Wskazywał zarazem, że intencją Sądu Najwyższego jest udzielenie odpowiedzi. Z tym wszakże zastrzeżeniem, iż musi to być odpowiedź kompletna. A w związku z tym –jako że kluczowe jest orzecznictwo TSUE – należy na jego wyrok w polskiej sprawie zaczekać.
Przy okazji jednak sędzia sprawozdawca Dariusz Świecki zwrócił uwagę, że pytanie prokuratora generalnego o to, czy przepisy ustawy o grach hazardowych są techniczne, jest nie do końca zasadne. W dotychczasowym orzecznictwie SN nie ma bowiem rozbieżności w tym zakresie: jak najbardziej można mówić o charakterze technicznym w odniesieniu do ograniczeń w organizowaniu i prowadzeniu gier hazardowych.
Niepotrzebne czekanie
Co w praktyce oznacza wczorajsza decyzja SN? Przedsiębiorcy zgromadzeni przed sądową salą mówili o żenadzie i asekuranctwie. Ich zdaniem zasłużyli na to, aby po pięciu latach dowiedzieć się, czy można karać na podstawie nienotyfikowanych przepisów technicznych.
Adwokat Dawid Korczyński specjalizujący się w prawie karnym skarbowym zaznacza, że odwlekanie podjęcia uchwały może nie przynieść oczekiwanego skutku.
– Mam pewne obawy, czy kolejne orzeczenie TSUE definitywnie zakończy spór. Należy bowiem pamiętać, że TSUE dostarcza sądom krajowym tylko – i aż – użyteczną wykładnię prawa UE. Nie rozstrzygnie natomiast za nie problemu stosowania krajowych przepisów ustawy o grach hazardowych – wskazuje mec. Korczyński.
Przypomina także, że już w 2013 r. SN w składzie trzech sędziów postanowił zaczekać na wyrok Trybunału Konstytucyjnego. A – jak teraz wskazał SN – orzeczenie TK wcale nie odpowiedziało na najistotniejsze pytania. Tak samo w ocenie Korczyńskiego może być z wyrokiem TSUE.
Prawnik zwraca uwagę także na nierozstrzygnięty problem ewentualnych odszkodowań dla branży za konfiskatę automatów do gier. Gdyby bowiem sąd uznał, że brak notyfikacji oznacza niemożność wyciągania konsekwencji, następnym krokiem będzie masowa walka przedsiębiorców w sądach cywilnych o odszkodowania.
– Trzeba pamiętać o tym, że 6 mld zł, o których informowały media, będzie już za kilka miesięcy kwotą nieaktualną. W praktyce, po doliczeniu odsetek, może to być znacznie więcej – mówi mec. Korczyński.