Za zmyślone oświadczenie nabywcy zapłaci sprzedawca, bo dokument nie jest pro forma tylko po to, żeby zweryfikować obrót – wynika z wyroku Naczelnego Sądu Administracyjnego.
Za zmyślone oświadczenie nabywcy zapłaci sprzedawca, bo dokument nie jest pro forma tylko po to, żeby zweryfikować obrót – wynika z wyroku Naczelnego Sądu Administracyjnego.
Problem dotyczy szerokiej grupy sprzedawców oleju opałowego. Dziś wiedzą oni, że warunkiem skorzystania z 10-krotnie niższej stawki akcyzy jest prawdziwe i rzetelne oświadczenie nabywcy o przeznaczeniu oleju na cele grzewcze. Problem w tym, że kilka lat temu nie zdawali sobie z tego sprawy. Przepis mówił, że oświadczenie ma być. Tym, jakiej treści, nikt nie zaprzątał sobie głowy. W związku z tym nabywcy podawali się za Kubusia Puchatka albo Adama Małysza, a sprzedawcy chowali dokumenty do szuflady i naliczali akcyzę według niższej stawki. Dziś płacą za to z własnej kieszeni, bo fikcyjne dane na oświadczeniu dają ten sam skutek, jakby dokumentu w ogóle nie było.
Do takich wniosków doszedł Naczelny Sąd Administracyjny, zajmując się sprawą spółki, która sprzedawała olej opałowy w 2004 r. Przez wzgląd na oświadczenia nabywców firma płaciła niską stawkę akcyzy – 197 zł za tysiąc litrów oleju.
W trakcie kontroli wyszło jednak na jaw, że 450 z 600 oświadczeń to świstki papieru, które nie pozwalają na weryfikację obrotu olejem. Część dokumentów zawierała fikcyjne dane, w innych były poważne błędy. Po ich zakwestionowaniu fiskus podwyższył stawkę podatku ze 197 zł do 1141 zł za tysiąc litrów oleju (dziś stawka wzrasta z 232 zł do 2047 zł).
Firma tłumaczyła, że nie weryfikowała nabywców, bo nie wiedziała, że ma taki obowiązek. Nie zamierzała płacić za ich lekkomyślność z własnej kieszeni.
Ta argumentacja nie przekonała jednak WSA w Warszawie. Sąd wyjaśnił, że oświadczenia to nie zbędna makulatura, tylko sposób dokumentowania obrotu olejem. Zaznaczył, że obowiązek zbierania i weryfikowania oświadczeń ciąży na sprzedawcach. Ci odpowiadają także za ich ewentualne braki lub wadliwość.
– O ile drobne braki można uzupełnić, o tyle fikcyjne dane na oświadczeniu są wadą na tyle istotną, że powodują jego nieważność – stwierdził WSA.
Do takich samych wniosków doszedł NSA. Stwierdził, że za umowę sprzedaży i nabycia oleju odpowiadają strony transakcji. Sprzedawca mógłby uniknąć odpowiedzialności tylko wtedy, gdyby pociągnął wystawcę oświadczenia do odpowiedzialności karnej za fałszerstwo.
ORZECZNICTWO
Wyrok NSA z 6 czerwca 2015 r., sygn. akt I GSK 1908/13. www.serwisy.gazetaprawna.pl/orzeczenia
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama