We wtorek ktoś rzucił w internecie, że nauczyciele sami są sobie winni, bo nie złożyli PIT-2 i dlatego dostali niższe pensje. Wydane w piątek rozporządzenie ministra finansów obnaża ten sposób myślenia. Dowodzi, jak łatwo dać się zwieść „przekazom dnia”.

Wmawianie nauczycielom, że dostali niższe pensje, bo nie złożyli PIT-2, to jak obarczanie ich winą za to, że uchwalono Polski Ład. Gdyby rzeczywiście miało tak być - że nauczyciele dostali w styczniu niższe pensje, bo nie złożyli PIT-2 - to za chwilę identycznie można by powiedzieć o maszynistach, pocztowcach, policjantach, pielęgniarkach, kucharzach i przedstawicielach wielu innych zawodów.
Prawda leży gdzie indziej - od 1 stycznia 2022 r. składka zdrowotna nie jest odliczana od podatku dochodowego. To tak, jakby każdemu wzrósł podatek o 7,75 proc. jego dochodu, bo tyle do tej pory było odliczane od kwoty PIT, a teraz nie jest.
W tym tkwi sedno problemu, niezależnie od tego, jak bardzo górnolotnych określeń użyje Ministerstwo Finansów. Resort lubi mówić o wyrównywaniu szans, o sprawiedliwych zasadach itp., ale prawda jest trywialna - do końca 2021 r. wszyscy mieli odliczaną od podatku składkę zdrowotną (7,75 proc. podstawy wymiaru), a od 1 stycznia br. takiego odliczenia już nie ma.
Nauczyciele jako pierwsi padli ofiarą tej zmiany, bo dostają pensje z góry, więc już 3 stycznia mogli się przekonać, czym jest podwyżka obciążeń o 7,75 proc. dochodu.
Zacznijmy więc od zdiagnozowania przyczyny problemu, a dopiero potem zastanawiajmy się, kto z jakich mechanizmów rekompensacyjnych może skorzystać.
Ulga dla klasy średniej
Takim mechanizmem rekompensującym miała być ulga dla klasy średniej. Bardzo możliwe, że 3 stycznia jeszcze nie zadziałała.
Przyczyny mogą być trzy. Pierwsza to początek roku (3 stycznia to pierwszy roboczy dzień po noworocznej przerwie) i brak jeszcze doświadczenia pracodawców (a ściślej działów płacowych) w stosowaniu tej ulgi. To bardzo możliwe, zważywszy choćby na tweeta zamieszczonego przez Radosława Brzózkę, szefa gabinetu politycznego ministra edukacji i nauki.
Napisał on (pisownia oryginalna): „Niektóre samorządy (w praktyce pracownicy płac w szk.) nie zastosowały prawidłowo ulgi dla kl. średniej. Jeśli jej nie włączyły to niektórym nauczycielom wypłacono mniej niż dotychczas. Można włączyć ulgę od lutego. Należny jest także zwrot za stycz.”.
Na ten sam trop wskazywałby wtorkowy (wydany po południu) komunikat Ministerstwa Finansów. W nim również przypomniano: „Nauczyciele z pensją brutto między 5 701 a 11 141 zł mogą z powodzeniem korzystać z preferencji podatkowej dla klasy średniej - tak jak wszyscy pracownicy na etacie”.
Ale powodem niezastosowania ulgi dla klasy średniej mogą być też wymienione przez MF widełki. Jeżeli nauczyciel zarabia u jednego pracodawcy w granicach od 5 701 zł do 11 141 zł, to ma potrącaną ulgę (bo to obowiązek pracodawcy). Ale jeżeli biega od szkoły do szkoły i w jednej zarabia choćby nawet 5700 zł, a w drugiej 5500 zł, to żadna nie naliczy mu ulgi. Tak ta preferencja została skonstruowana.
Zwracaliśmy na to uwagę na łamach DGP, ale - jak widać - mało kto z uchwalających nowe przepisy się tym przejął. Wytłumaczenie było takie, że po zakończeniu roku i tak wszystko się rozstrzygnie. Pracownik, wypełniając zeznanie roczne, zliczy swoje roczne przychody i sam się zorientuje, czy w skali roku zarobił w granicach 68 412 zł - 133 692 zł brutto (bo to warunek zastosowania ulgi). Mało kto chyba przypuszczał, że rozczarowanie nastąpi już 3 stycznia.
Na ostatnią chwilę
Niewykluczone - to jeszcze jedno możliwe wytłumaczenie, całkiem realne - że na brak odliczenia 3 stycznia ulgi dla klasy średniej wpłynęły opóźnienia w pracy samych programistów. Trudno się im dziwić; ostatnia nowelizacja Polskiego Ładu została opublikowana 30 grudnia 2021 r. Dwie inne również znalazły się w Dzienniku Ustaw dopiero w grudniu (bo obie zostały uchwalone 9 grudnia).
Jeżeli się w tak szybkim tempie uchwala największą od lat reformę podatkowo-składkową, a w jeszcze szybszym nowelizuje, to nie ma co dziwić się programistom, że nie są w stanie na czas dostosować programów płacowych.
W tej sytuacji przerzucanie winy na programistów i księgowych wygląda jedynie na szukanie kozła ofiarnego.
Próg skali
Jest to tym bardziej nieuczciwe, jeśli wziąć pod uwagę wydane ad hoc 7 stycznia br. rozporządzenie ministra finansów, które ma być stosowane od… 8 stycznia. A gdzie czas dla programistów?
Winę za cały ten bałagan ewidentnie ponosi Ministerstwo Finansów, które nie informowało, że z powodu braku możliwości odliczenia składki zdrowotnej część pracowników straci na Polskim Ładzie w wymiarze miesięcznym, nawet jeśli zyska w wymiarze rocznym.
Co więcej, te niepożądane skutki pojawiają się u osób, które w ubiegłym roku przekroczyły próg skali i od części zarobków płaciły 32 proc., a w tym roku przez wszystkie miesiące będą oddawać fiskusowi tylko 17 proc. Jak to możliwe? - wyjaśniamy to dziś na B2.
Ministerstwo Finansów ewidentnie zdało się z tego sprawę, pytanie: czy za późno, czy może wiedziało wcześniej, ale wolało przemilczeć.
PIT-2
Wiele też mówiło się w ubiegłym tygodniu o tym, że przyczyną niższych styczniowych pensji jest niezłożenie przez nauczycieli oświadczenia PIT-2. Oświadczenie to - podkreślmy, bo to również jest przedmiotem licznych nieporozumień - nie ma nic wspólnego z ulgą dla klasy średniej.
Jest ono składane od lat i dotyczy upoważnienia dla pracodawcy do pomniejszania miesięcznej zaliczki na podatek dochodowy o 1/12 kwoty zmniejszającej podatek. Od 1 stycznia 2022 r. kwota ta jest zdecydowanie wyższa niż w poprzednich latach - wynosi 425 zł miesięcznie, czyli 5100 zł rocznie. Do końca 2021 r. było to 10-krotnie mniej.
Przypomnijmy: oświadczenia PIT-2 nie składa się co roku. Raz złożone zachowuje ważność na kolejne lata i pracodawcy doskonale o tym wiedzą.
Owszem, mogło się zdarzyć, że ktoś nie złożył PIT-2 ani teraz, ani w poprzednich latach. To całkiem możliwe, jeśli przyjrzeć się choćby treści tego oświadczenia. Przykładowo, składając je, pracownik deklaruje, że nie osiąga dochodów, od których musi opłacać w ciągu roku „zaliczki na podstawie art. 44 ust. 3 ustawy o PIT, tj. dochodów z działalności gospodarczej”.
To bardzo mylące sformułowanie, bo przecież nie każdy wie, że w art. 44 ust. 3 ustawy o PIT jest mowa wyłącznie o przedsiębiorcach opodatkowanych według skali podatkowej. Oni faktycznie nie mogą złożyć PIT-2, ponieważ w przeciwnym razie mieliby dwukrotnie odejmowaną kwotę zmniejszającą podatek (raz przez pracodawcę, drugi raz przez siebie samych).
Natomiast ten, kto prowadzi biznes opodatkowany liniowym 19-proc. PIT, może jak najbardziej złożyć PIT-2, bo wybór liniowego PIT wiąże się automatycznie z rezygnacją z kwoty wolnej od podatku (rzecz jasna tylko przy dochodach z działalności gospodarczej, a nie z pracy).
Wie o tym ten, kto na co dzień zajmuje się podatkami. Ale dla innych osób objaśnienia zamieszczone na urzędowym formularzu PIT-2 są bardziej mylące niż instruujące.
Całkiem możliwe więc, że jakiś nauczyciel, którego wilcze prawa wyrzuciły na komercyjny rynek, czyli zmusiły do założenia równolegle własnej działalność gospodarczej, nie złożył w minionych latach PIT-2, bo nie wiedział, że jedno (liniowy PIT) nie wyklucza drugiego (możliwości pomniejszania przez pracodawcę zaliczki na podatek o 1/12 kwoty zmniejszającej podatek).
Mogło się również zdarzyć - tego też nie możemy wykluczyć - że komuś po prostu nie zależało na pomniejszaniu zaliczki na PIT, bo do końca 2021 r. była to niewielka kwota, w zasadzie nieodczuwalna - raptem 43,76 zł miesięcznie.
Ale żeby tak wszyscy nauczyciele hurtem, jak jeden mąż, nie złożyli w poprzednich latach PIT-2? To niemożliwe.
W spółce Infor.pl (wydawcy DGP) każdy nowo przyjęty pracownik otrzymuje na wejściu formularz PIT-2 do zapoznania się i podpisania (oczywiście o ile są spełnione warunki złożenia tego oświadczenia). Podobnie jest w wielu innych firmach. Nie sądzę, żeby w szkolnictwie było inaczej.
Nawet gdyby faktycznie PIT-2 miał być dla nauczycieli nowością (w co nie wierzę), to brak złożenia go w poprzednich latach i teraz nie może sam przez to rzutować na wysokość pensji. Nie można twierdzić, że niepotrącenie obecnie przez pracodawcę 425 zł (miesięcznie) skutkuje zmniejszeniem pensji w porównaniu z ubiegłorocznym jej poziomem. To nieprawda. Może skutkować brakiem obiecanej przez rządzących podwyżki wynagrodzeń, ale nie odwrotnie.
Bo wyobraźmy sobie taką oto sytuację: pracownik nie złożył PIT-2 i w związku z tym pracodawca nie pomniejszył mu styczniowej zaliczki o 425 zł, ale składka zdrowotna jest nadal odliczana od podatku. Czy ktokolwiek zauważyłby różnicę w pensji? Nie, bo w styczniu byłaby taka sama jak w grudniu 2021 r.
Powtórzmy zatem raz jeszcze: to, że nauczyciele dostali teraz niższe wynagrodzenia, nie wynika z niezłożenia przez nich PIT-2, tylko z braku możliwości odliczenia składki zdrowotnej, jeżeli brak ten nie został im zrekompensowany w żaden inny sposób, w tym zwłaszcza ulgą dla klasy średniej.
Jeżeli nauczyciel biega od szkoły do szkoły i w jednej zarabia choćby nawet 5700 zł, a w drugiej 5500 zł, to żadna nie naliczy mu ulgi dla klasy średniej